niedziela, 5 grudnia 2010

Niemy film zaczyna opowiadać

Ojej, ale się porobiło... 4 i 5 grudnia mieliśmy w kinie toruńskiego Centrum Sztuki Współczesnej kolejne dwa pokazy filmów z przedwojennego Torunia. W sobotę trzeba było biegać po CSW w poszukiwaniu krzesełek, bo chętnych było więcej niż miejsc. W niedzielę te krzesełka już były, a i tak musiałem siedzieć prawie na ekranie, bo wszystkie były zajęte. W sumie nawet na dobre mi to wyszło, bo choć film pana Magiery znam już w zasadzie na pamięć, z tego niekorzystnego miejsca dostrzegłem kolejny obiekt, którego już w Toruniu nie ma, w jednej z ostatnich scen, na tle mostu drogowego widać antenę Pomorskiej Rozgłośni Polskiego Radia. Film trzeba jednak oglądać na dużym ekranie, bo na małym takie szczegóły łatwo przegapić.
Nie to było jednak największym odkryciem. Jak zwykle przed seansem prosiłem widzów, by dali znać, jeśli kogoś na ekranie rozpoznają (jeszcze kilka pokazów i ja, który gadać nie umiem, stanę się konferansjerem). Podczas przerwy między filmem Magiery i „Ludźmi Wisły” Forda podszedł do mnie pan Andrzej Kamiński, wieloletni fotoreporter „Nowości” oraz fan toruńskiego sportu i powiedział, że człowiek, który w scenie nakręconej podczas zawodów na nieistniejącym już stadionie miejskim niesie sztandar, a później w biegu pierwszy mija linię mety, to z całą pewnością Grzegorz Dunecki, mistrz Polski w biegu na 200 metrów z 1939 roku, niedoszły olimpijczyk (miał jechać, ale nie pojechał, bo wybuchła wojna), zawodnik, a później trener Pomorzanina Toruń i patron obecnego Stadionu Miejskiego w Toruniu.
Jak dotąd scena stadionowa była dla mnie cenna, bo jedna pani szykowała się tam do pchnięcia kulą na tle rozebranej po wojnie hali balonowej (zdjęcie można znaleźć kilka postów niżej), teraz cieszę się, że czarno-biały obraz sprzed lat udało się rozszyfrować, ludzie z dziś dali głos niemym obrazom sprzed wielu lat. Mam nadzieję, że to nie są jedyne słowa, które będzie można dodać do tego filmowego świadectwa z tamtego świata.

Toruń dziesiątej Muzy

Będąc młodym dziennikarzem, zadzwonił raz do mnie czytelnik... Działo się to akurat przy okazji poszukiwań śladów Heleny Grossówny w jej rodzinnym mieście. Przez gazetę przewinęło się wtedy kilka tekstów na temat, zgłosili się krewni aktorki, opublikowaliśmy nieznane wcześniej zdjęcia. Czytelnik nie miał jednak z królową przedwojennego srebrnego ekranu nic wspólnego, posiadał natomiast kilkadziesiąt folderów z przedwojennych toruńskich kin. Chciał je wyrzucić, ale zobaczył, że mnie to interesuje, więc mi całą kolekcję przekazał. Do dziś mam podwójne wyrzuty sumienia. Nie wiem, ile on by mógł za nie dostać wystawiając to chociażby na Allegro, ale może powinienem mu ten pomysł podsunąć? Wtedy jednak mi również ta idea nie przyszła do głowy... Poza tym poświęciłem tym programom chyba zbyt mało uwagi, tak na większą skalę publikuję je dopiero teraz. Z drugiej strony jednak usprawiedliwić się mogę tym, że najwyższe kierownictwo krzywi swoje wysoko wyspecjalizowane nosy, gdy podtyka się pod nie zbyt wiele starzyzny... Wiem, ta starzyzna bywa interesująca, film pana Bogusława Magiery w listopadzie i grudniu wyświetlany był cztery razy i na każdej projekcji w kinie brakło miejsc. W styczniu również pojawi się na ekranie jeszcze kilka razy i część tych seansów już jest zarezerwowana. Czy kierownictwo jednak zdaje sobie sprawę, jakie skarby się gazecie dostały i co można dzięki nim dla współczesnego Torunia zrobić?

Niezapomniana melodia

Proszę pana, co pan robi? Niech pan nie tonie!;)
Jadwiga Andrzejewska wygląda na tym obrazku niczym lord Kitchener na słynnym plakacie.
„Zapomniana melodia” musiała być w przedwojennym Toruniu przyjęta szczególnie ciepło, choćby ze względu na Helenę Grossównę, która zagrała w tym filmie główną rolę. Ten folder jest natomiast jednym z niewielu, jakie ostały mi się tylko w wersji elektronicznej – papierowy oryginał oddałem synowi pani Heleny, gdy podczas Tofifestu w 2009 roku przyjechał on do Torunia, by odsłonić poświęconą matce tablicę.

Kino kolorowe

Ten film akurat wygląda na czarno-biały, ale z innych folderów wynika, że wojskowe kino „Mars” było jednym z niewielu w przedwojennym Toruniu, które pod koniec lat 30. miało aparaturę do wyświetlania filmów kolorowych.

sobota, 4 grudnia 2010

Doktór Murek tuż przed mostem

Plejada gwiazd w jednym z ostatnich dzieł przedwojennego polskiego srebrnego ekranu. „Doktór Murek” miał swoją premierę w kwietniu 1939 roku, pięć miesięcy później Tadeusz Dołęga-Mostowicz, o którego powieść film został oparty, zginął broniąc przed sowietami mostu w Kutach.


Bohater tamtych czasów - As.

„Król aktorów, aktor królów” Errol Flynn po raz pierwszy w wielkiej komedii miłosnej!
Flynn - automobilista! Flynn – bokser! Flynn – uwodziciel! Flynn – uwodzony! Flynn – prawdziwy BOHATER NASZYCH CZASÓW!
Flynn (od swojej śmierci pod koniec lat 50. żyje wyłącznie, ale i efektownie, na taśmie filmowej), tym razem bez dotrzymującej mu towarzystwa w największych filmach, Olivii de Havilland, która żyje nadal w filmie i na świcie. W 1937 roku pojawił się w filmie Michaela Curtiza na ekranie toruńskiego kina „As” przy ul. Strumykowej 3. Pod tym adresem wpatrywałem się w ekran kina „Orzeł” aż do naszych czasów, po ponad 80 latach zostało zamknięte w 2008 roku.

"Nowości", kino...

Ostatnio oberwała nam się chmura przedwojennego toruńskiego kina. Wszystko dzięki „Nowościom” i ich czytelnikom. Stare obrazy, dawne wrażenia, miasto, którego dziś już prawie nikt nie pamięta. Kopalnia skarbów, której bogactwa trzeba jednak szybko wybrać, póki żyją jeszcze świadkowie, którzy mogą coś opowiedzieć. Mam nadzieję, że kierownictwo „Nowości” tej szansy nie zmarnuje, tym bardziej, że... Brat naszego czytelnika do kin na Bydgoskim Przedmieściu, niestety, nie chadzał, a tymczasem w najpiękniejszej dzielnicy Torunia, jej zgnojonym przez powojenne i teraźniejsze władze salonie, przed wojną działo kino „Nowości”. Po 1945 roku ozdabiało ono afisze pod nową nazwą kina „Echo”. Ja tam jeszcze chodziłem i bardzo to sobie miło wspominam. „Echo” było jednak jednym z pierwszych kin, które w Toruniu upadły. Zostało rozebrane, a na jego miejscu wyrósł jeden z pierwszych w mieście ogrodzonych domów. Szanowni mieszkańcy luksusów zza płota, jak wam się mieszka na ruinach jednego z najciekawszych kin w Toruniu? Film wam się nie urywa? Sny macie kolorowe czy raczej czarno-białe?

Greta Garbo, Wacław Gąsiorowski, Metro Goldwyn Mayer

Wielka wytwórnia, wielcy aktorzy w filmie z 1937 roku nakręconym na podstawie książki polskiego aktora, wyświetlonym w kinie „Mars” przy ul. Warszawskiej 9 w Toruniu tel. 27-46 (od czasu, gdy na jednym z przewożonych z Bydgoszczy do Torunia przedwojennych krzeseł znalazłem metkę włocławskiej wytwórni, która je wyprodukowała, jakoś obok tych numerów z tamtego świata nie mogę przejść obojętnie). Tak zdobywaliśmy kiedyś światowe kino! Trudno się jednak dziwić, w Polsce szalał wtedy antysemityzm, narodowcy walczyli o to, by przełamać żydowską dominację w handlu – nasi kupcy obudzili się zbyt późno, gdzie byli, gdy żydowscy obywatele stawali przy sklepowych ladach? Wielmożni panowie wtedy nie brudzili sobie rąk takimi sprawami. O ile jednak polscy handlowcy i prawnicy konkurowali ze swoimi kolegami, którzy często mówili po polsku lepiej od nic, ale modlili się w synagogach, w świecie filmowym jakoś nie było słychać haseł „nie filmuj u Żyda”. Nie było słychać, bo niemal całe nasze przedwojenne kino oparte było o starszych braci w wierze i dzięki nim również udawało nam się pojawić czasem na światowym srebrnym ekranie. Samuel Goldwyn, współzałożyciel MGM zrobił karierę w USA, ale urodził się przecież w Warszawie. Pewnie czytał też tam Gąsiorowskiego...

Adolph Zukor ma zaszczyt przedstawić film...

„Zew północy” – atrakcyjne oryginalnych obrzędów indiańskich, olbrzymy lodowe północy w walce z ludźmi i okrętami, emocjonujące sceny walk piratów wodnych, podczas połowów dalekomorskich, a do tego jeszcze Henry Fonda – pierwszy z filmowego rodu i John Barrymore, protoplasta kolejnej aktorskiej dynastii w filmie w 1938 roku.

Katarzyna Hepburn - aktorka komediowa

Wielka tragiczka, KATARZYNA HEPBURN, w najświetniejszej roli komediowej! Momenty pełne grozy i wesołości! Wspaniała reżyseria niezrównanego Howarda Hawksa!
Hmmm... i momenty były? Pełne grozy i wesołości co prawda, ale zawsze. „Drapieżne maleństwo” z 1938 roku, jedną z najlepszych przedwojennych komedii, wyświetlało – co widać po pieczątce – niezrównane kino „Mars” przy ulicy Warszawskiej.