Zanim damy się oczarować nocy świętojańskiej proponuję nieco
potrenować gardło. Trzy, cztery:
Wiła wianki, rzucała je do falującej wody.
Wiła wianki, rzucała je do wody…
Chyba już tak kiedyś jakiś wpis zaczynałem. O ile się jednak
nie mylę, ten post jest sześćsetnym na stronie, trudno to wszystko spamiętać. Z
tej okazji postanowiłem napisać o czymś miłym i pięknym. O Włęczu, a konkretnie
zorganizowanej tam Nocy Świętojańskiej.
Włęcz znajduje się na końcu świata, a ten koniec jest bardzo
malowniczo oblewany przez Wisłę. Jeszcze przed wojną był dużą wsią liczącą
ponad 50 domów, z ładnym starym cmentarzem i murowaną szkołą. Pierwszy raz
trafiłem tu w 2008 roku. Trochę trudno było mi już kontemplować widoki, bo
jechaliśmy wtedy rowerami z Torunia, przez Ciechocinek i Nieszawę, gdzie
przeskoczyliśmy promem Wisłę. We Włęczu
nieco dawało więc już znać o sobie zmęczenie materiału, a na dodatek
trzeba było się spieszyć, bo w powietrzu wisiała burza. Miejsce jednak
zapamiętałem, dzięki mnogości opuszczonych ceglanych domów. Dwa lata później
wróciłem tu, bo okazało się, że wokół dawnego menonickiego osiedla kręci się sporo bardzo ciekawych ludzi.
Dzięki nim Włęcz, gdzie – jak mówił śp. pan Michał Kokot – w
koronach drzew słychać szum dziejów, stał się miejscem prawdziwie magicznym.
Opuszczone domy, na które zwróciłem uwagę w 2008 roku już w
większości nie istnieją. Mamy tam jednak drewnianą chatę, którą się staramy
uratować.
Kantorówka pochodzi z końca XVIII wieku.
Stoi przy cmentarzu, który został kilka lat temu
uporządkowany przez wolontariuszy grupy Tak Trzeba. Relacji z tej akcji proszę
szukać w archiwum „Piątej strony”. Na zdjęciu poniżej widać cmentarną
dzwonnicę.
Na pierwszy rzut oka chata nie wygląda dziś może najlepiej. Resztki
strzechy zniknęły pod plandeką, część ścian nadaje się do wymiany. Ogromnym
sukcesem jest jednak to, że dom w ogóle stoi. Ratowany jest przez społeczników,
którzy nie mogą pod tym względem w pełni rozwinąć skrzydeł. Dom formalnie
należy do koncernu Energa, chociaż energetyczny gigant do niedawna nie był
świadom, że go posiada. Na elektryzujących planach widniała tylko
działka.
Po długich negocjacjach udało się osiągnąć porozumienie. Energa
użyczyła wiekową nieruchomość toruńskiej parafii ewangelicko-augsburskiej, do
której należy sąsiedni cmentarz i związana z nim kantorówka teoretycznie
również powinna. Jesienią koncern ma
podjąć decyzję, czy przekaże chatę parafii na własność.
Ten stan zawieszenia powoduje jednak, że nie można się
starać o poważniejsze fundusze na remont. Wokół chaty toczy się więc walka o
jej przetrwanie. Jak widać, skuteczna. Dom został posprzątany i zabezpieczony.
Pod koniec ubiegłego roku doczekał się też nowej ściany zbudowanej w miejscu
starej, która się zawaliła. Swoją drogą, z tym również było sporo kłopotów, bo
przygotowane na ten cel belki, zdobyte dzięki pomocy Nadleśnictwa Dobrzejewice,
ktoś ukradł.
Mimo wszystko Matka Boska Skępska, razem z Michałem Kokotem,
który rozpoczął akcję ratowania chaty, najwyraźniej tam z góry patrzą na Włęcz i czuwają.
Skoro już odwołuję się do sił nadprzyrodzonych… Bóg musiał
mieć wyjątkowy nastrój, kiedy stworzył Włęcz, a natura i człowiek dodatkowo jeszcze
jego dzieło wzbogacili. Robią to do dziś. Chata, choć ledwo trzyma się ziemi,
została zamieniona przez zaangażowanych w jej ratowanie ludzi w prawdziwą chatę
rozśpiewaną. Miejsce, w którym odradza się tradycja. Społecznicy z Czernikowa i
Osieka obchodzą tu wszystkie święta. Zorganizowali m.in. Dziady, jakich by się nie powstydził Mickiewicz. Spod
tej strzechy wyszedł również orszak kolędników, który doprowadził do przywrócenia
tego zwyczaju w Czernikowie. Między innymi za to Dariusz Chrobak, regionalista
i dyrektor czernikowskiej Szkoły Podstawowej, oraz włęcki mistrz ceremonii, został uhonorowany w 2015 roku
Złotą Karetą „Nowości”, z czego jestem dumny.
Na zdjęciu ściana chaty ozdobiona pamiątką z powitania
wiosny.
Jeżdżę do Włęcza często. W kółko fotografuję te same
krajobrazy i nie mogę przestać się nimi zachwycać. Tu nawet wyłażące spod
śniegu błoto wygląda tak, że można o nim opowiadać wierszem. A gdy się do tego
doda jeszcze chatę i te wierzby, tak bardzo polskie, choć o olęderskich
korzeniach, to w głowie zaczyna się rodzić poemat.
Noc Świętojańska w takim miejscu i towarzystwie musiała być
więc wyjątkowym przeżyciem…
Paliło się ognisko…
A przy nim się tańczyło…
I śpiewało.
A przed chatą, zamiast pleść trzy po trzy, można było zająć
się pleceniem koszyków.
Albo kapeluszy.
Koszyki bardzo polecam, w domu mamy ich już kilka. W razie
czego służę namiarami na panią koszykarkę.
Włęcz leży na ziemi dobrzyńskiej. Stroje regionalne, jak
zawsze podczas wszystkich organizowanych tu uroczystości, były bardzo mile
widziane.
Ktoś się za mną włóczy wciąż ... Któż? To Marzanna!
Dobra, dość gadania. Już czas.
Wiła wianki, rzucała je do falującej wody
Wiła wianki, rzucała je do wody…
Woda zbyt falująca tym razem nie była. Chata we Włęczu nie
stoi nad głównym nurtem Wisły, ale nad odnogą rzeki oddzielającą od lądu
Zieloną Kępę, największą wyspę wiślaną w okolicy. Swoją drogą Kępa zasługuje na
osobne opracowanie.
Normalnie niski stan wody może tylko cieszyć. Korzystając z
okazji można wtedy, brodząc w wodzie, dotrzeć na wyspę pieszo, przy okazji
odciskając w mokrym piasku swoje ślady obok zostawionych wcześniej stempli
łosich kopyt. Tym razem jednak bardzo by się przydało, gdyby w korycie płynął
wartki potok, zamiast niego niestety jednak była kałuża.
Była to druga noc świętojańska zorganizowana przy chacie we
Włęczu. W środku tygodnia, zatem w nieco ograniczonym gronie stałych bywalców,
ale za to w bardzo miłej rodzinnej atmosferze. Nieco inaczej, niż rok temu.
Wtedy też oczywiście było miło, ale wyszła z tego duża impreza, a na koniec
zaczęło strasznie lać.
Tu jest filmik z włęckiej nocy świętojańskiej A. D. 2014.
I już tak zupełnie na koniec, skoro jest on filmowy – kolęda
w chacie i jej okolicach. Polecam i zapraszam pod strzechę.
2 komentarze:
A po ciszy będzie gwarno ? Długo Pana tu nie było . Za rok dotrę do tej chaty .
Mam nadzieję, że tym razem szczęsci e mi dopisze i załapie się na "Dziady"! Liczę, że i w tym roku będą! Może zaproszą nawet... .
Prześlij komentarz