Na początku listopada wybrałem się do Warszawy. W zasadzie zostałem wybrany, nasze Archiwum Państwowe prezentowało tam Akt Erekcyjny Związku Pruskiego, który został wpisany na listę skarbów archiwalnych UNESCO, a ja zapewniałem obsługę prasową. Więcej o tym tutaj i tutaj.
Pociąg przyjechał półtorej godziny przed uroczystością w Pałacu Namiestnikowskim, postanowiłem więc wykorzystać okazję i skoczyć na róg ul. Żelaznej i Krochmalnej, gdzie w "Złym" Tyrmanda znajdował się Bar Słodycz. Łaziło mi to po głowie już od kilku lat, wcześniej jednak nie miałem czasu ani okazji. Kiedyś w tych okolicach często bywałem, odwiedzając mieszczący się przy Krochmalnej antykwariat "Cytat". Jego właściciel, nieodżałowanej pamięci Przemysław Cieślak, tak jak ja uwielbiał książki Władysława Zambrzyckiego. Opracowywał ich kolejne wydania, dzięki czemu zdobyłem "Kwaterę bożych pomyleńców". Z niecierpliwością czekałem też na moją ulubioną "Naszą panią radosną", której niestety pan Przemysław wydać już nie zdążył. Gnany więc wrażeniami z Zambrzyckiego, o "Złym" wtedy nie pomyślałem.
Warszawa jest straszna, ma jednak w sobie magnes. Zawsze lubiłem te odrapane kamienice Śródmieścia i Woli, z burzliwą historią wypisaną na fasadach.
Trudno obok nich przejść obojętnie. Z drugiej strony ciekawe, jak długo jeszcze będzie można je oglądać. Dawno nie widziałem tylu ruin.
Tak, mam paprocha na matrycy aparatu.
Dawno po Warszawie nie łaziłem, ominął mnie prawie cały syf związany z reprywatyzacją. Sporo rzeczy mnie ominęło, do celu dotarłem bezbłędnie, ale tylko dzięki wyczuciu kierunku, bo centrum zmieniło się tak bardzo, że nawet nie próbowałem szukać zapamiętanych kiedyś punktów orientacyjnych.
Bar Słodycz był gdzieś tutaj.
Kuba Wirus przystanął na rogu Żelaznej i Krochmalnej, rozejrzał się wokoło, po czym spojrzał w górę. Szeroko i wysoko ciągnęła się tu odrapana ściana domu, usiana odrapanymi balkonikami. Z obydwu stron kamienicy widać było czarne deski wysokiego parkanu, zakończonego drutem kolczastym. Tuż przy Kubusiu widniały założone okiennicami okna parteru: przez szpary okiennic przesączało się światło i muzyka akordeonu. Wieczór był chłodny i drzwi wejściowe zamknięte. W drzwiach, za szybą, wisiała szklana tablica głosząca niebieskimi literami: Warszawskie Zakłady Gastronomiczne - Bar "Słodycz - IV Kategoria.
Ze "Złego"
Jeszcze rzut oka z głębi Krochmalnej.
Na delektowanie się literackimi słodyczami niestety nie miałem już czasu. Nie chciałem się spóźnić na archiwalną imprezę, poleciałem więc dalej, mrugając tu i tam aparatem.
Te szafy były kiedyś takie przytłaczające, a teraz stały się takie malutkie...
Prudential w niekończącym się remoncie.
Akt Erekcyjny Związku Pruskiego wystawiony w Sali Chorągwianej Pałacu Prezydenckiego. Jedno zdanie i tyle wielkich liter...
Oryginał dokumentu przyjechał do Warszawy w bardzo komfortowych warunkach - klimatyzowanym pojazdem, w towarzystwie konserwatora i ochroniarza pod bronią.
Lubię moją pracę. Dzięki niej czasami czuję się jak maratończyk. Pojechać do Warszawy, obskoczyć uroczystość, potem wrócić do redakcji i całość opisać. Wszystko w jeden dzień.
Lecąc na pociąg zajrzałem jeszcze na plac Grzybowski, gdzie nadziałem się na takie kuriozum.
Ruiny przykryte szmatami udającymi fasady widziałem m.in. w Berlinie, tam jednak taki wystrój był tymczasowy, a tu ściany i okna zdążyły już wyblaknąć. No i jeszcze te balkony... Autorom tej kompozycji pomyliło się coś z roślinnością, która powinna wyrastać ze skrzynek ustawionych na oknach i balkonach, a nie z rynien.
Krasnal w bramie jakiś mocno osowiały...
O tak, ten krasnal, który od końca XIX wieku siedzi w sercu żydowskiej Warszawy, na pewno pamięta wiele.
Ładne kraty. U nas też kiedyś takie były.
Tego Warszawie zazdroszczę. Każda historyczna ulica jest tam opisana, a przy Próżnej można jeszcze zobaczyć, jak zmieniały się tabliczki z nazwami. Czy w Toruniu nie można by było zrobić tego samego?
Swoją drogą niedawno zgłosił się do mnie pewien człowiek, który właśnie poszukiwał wzorów dawnych tabliczek z nazwami toruńskich ulic.
Zdjęcie ze specjalną dedykacją dla Literołapa.
Jeszcze płyta, też z literkami.
Do PAST-y stamtąd niedaleko.
😁
Do odjazdu pociągu zostało jeszcze 15 minut, więc poleciałem uwiecznić budynek Rotundy. Być może to była ostatnia okazja, bo PKO chce ją zburzyć. Bankowcy zdjęli z niej szmaty reklamowe, więc w sumie miałem szczęście.
Jeszcze jeden mały skok w bok, ku majaczącym w dali literom...
No, najwyższa pora zmienić kartkę w kalendarzu i przejść do innej historii.
Do PAST-y stamtąd niedaleko.
😁
Do odjazdu pociągu zostało jeszcze 15 minut, więc poleciałem uwiecznić budynek Rotundy. Być może to była ostatnia okazja, bo PKO chce ją zburzyć. Bankowcy zdjęli z niej szmaty reklamowe, więc w sumie miałem szczęście.
Jeszcze jeden mały skok w bok, ku majaczącym w dali literom...
No, najwyższa pora zmienić kartkę w kalendarzu i przejść do innej historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz