środa, 17 października 2012
Skały jesienią malowane
Wracając do kraju, przeskoczyliśmy jeszcze dawną polsko-rumuńską granicę, by zahaczyć o kilka skał i jedną górę. Rok temu oglądałem most na Czeremoszu stojący dziś niedaleko tego granicznego, po którym w 1939 roku polski rząd udał się na wieczną tułaczkę. Szkoda, że nie zerknąłem wtedy nieco dalej! Rumuńskie panowanie nie trwało tu długo, jednak architektura przedwojennych budynków, mocno się od tej po ówczesnej polskiej stronie różni.
To jednak mogliśmy zobaczyć tylko przejazdem, ostatecznie dotarliśmy bowiem do miejsca za Wyżnicą, którego nazwy w tej chwili nie pomnę, ale pod każdym względem współczesnego. Rany, czego tam nie było! Zwierzęta – prawdziwe i sztuczne, stok z wyciągiem, na tle wielkiego jaja. Koszmar! No i piwo po 12 hrywien za kufelek (gdzie indziej można za taką sumę wypić dwa).
Im dalej jednak, tym było piękniej i ciekawiej. Góry najpiękniej wyglądają jesienią. Który raz już to mówię?
Gruss aus Hotel Bellevue.
Wieczny filozof.
Niby wszystko jest tu ustawione dla śmiechu, jaja na stoku, kiczowate figurki zwierzątek. Między nimi stoją jednak tablice opisujące bogatą przeszłość okolic. Reprodukcje pocztówek austro-węgierskich pocztówek, informacje o różnych znanych personach, jakie tu trafiły, nie pojawiły się tu chyba dla kawału. Cóż więc zatem, obok tego jelenia na rykowisku, robi reklama paktu Ribbentrop-Mołotow?!
Czeremosz szumi po skale i pięknie sobie meandruje...
Wdrapywaliśmy się tu, żeby zobaczyć dwie skały: Przecięty Kamień i Sokole Oko. Na początku, po piętach deptała nam jedna z wycieczek szkolnych, których ze składowiska osobliwości na dole, wychodzi w góry wiele. Później jednak większość z nich znika, ponieważ przed właściwym Przeciętym Kamieniem trafia na nieprzeciętną zmyłkę, czyli całkiem malowniczą skałę, również przebitą szczeliną, ale znacznie od oryginału mniejszą. Oni, zadowoleni, wrócili do rzeźbionych misiów i jeleni na rykowisku, my natomiast poszliśmy dalej.
Oj, nogi, moje nogi! Oj, oczy, moje oczy! Jak wspaniale, że mnie do takiego miejsca ponieśliście!
Światełko w tunelu. Tej szczelinie właśnie, prawdziwy Przecięty Kamień zawdzięcza swoją nazwę.
Te kamienie przypominają mi trochę kości. Może słusznie? W zasadzie patrzę przecież na szkielet Ziemi. Tej ziemi.
Czy ktoś mądry wie może, skąd wzięły się te o-Tworki?
Sokole Oko, największa skała na Ukrainie. Tak wielka, że w obiektywie zmieściła mi się tylko jej oczna część. Całość można pstryknąć chyba tylko z powietrza, ponieważ kamienna ściana stanowi część dość wąskiego wąwozu. To oko fotografowałem zresztą leżąc na głazach, pod przeciwnym nawisem, którego kawałek na zdjęciu widać.
Zaintrygowały mnie te brzozy. Czepiają się korzeniami kamieni i wyglądają, jakby słaby wiatr miał je wywrócić, ale mimo wszystko, trwają.
Wołga, wołga, mać radnaja...
Na jednej z ulic w Kutach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Że "jesienią w górach jest najpiękniej...", nie jedną piosenkę już napisano;)
Prześlij komentarz