Meine Damen und Herren,
Mesdames et Messieurs,
Ladies and Gentlemen!
„Piąta strona świata” ma zaszczyt, oraz niebywałą przyjemność, przedstawić nowe tropy dotyczące Marwin-Filmu, czyli toruńskiego Hollywood założonego w 1929 roku w nieistniejącym już dziś parku Wiktorii przez Bernarda Marwińskiego. Korzystając z okazji, nieco się również pochwali, ponieważ kolejne sny z sezamu pomorskiej fabryki snów pojawiły się właśnie dzięki niej. Poniekąd, bo główną sprawczynią tego przebudzenia jest Barbara Marwińska, wnuczka stryjeczna Bernarda, która niesie pochodnię rodzinnej tradycji filmowej i szturmuje małe oraz duże ekrany.
Dwa lata temu prawie utopiłem się w różnych rewelacjach filmowych, jakie przyniosła awantura zapoczątkowana tekstem o Marwin-Filmie. Historia wlewała się drzwiami i oknami, a gazeta nie była w stanie wszystkich kolejnych odkryć pomieścić. Zbrodnią byłoby te wszystkie skarby trzymać wyłącznie dla siebie, trafiły więc one na stronę, dzięki czemu zresztą, rozwinęła ona skrzydła. Na ten ślad działalności wytwórni trafiła krewna filmowca.
No dobra, czas skończyć z tym obrastaniem w piórka i przedstawić nowy, nieznany dotąd fotos reklamujący ponad 80 lat temu „Panienkę z chmur”, jedyne ukończone dzieło Marwin-Filmu. Widać na nim fragment ekipy filmowej (czyjeś ramię w lewym dolnym rogu), aktorów, oraz portyk pałacu w Pluskowęsach koło Chełmży, gdzie kręcono część zdjęć.
Teraz o samym filmie. Najpierw o jego wartościach dodatnich, a więc przede wszystkiem o zdjęciach plenerowych (na wolnem powietrzu): takich zdjęć plenerowych nie powstydziłaby się żadna „Ufa”, „Paramount” czy inny potentat filmowy. Dokonano ich w Toruniu (willa dr. Ossowskiego, park „Wiktoria”, Wisła, Klub Wioślarski), w Chełmży, w majętności Pluskowęsy pod Chełmżą. Piękne i pełne uroku są zdjęcia z natury w Pluskowęsach tudzież obrazy nocne. Zdjęcia wnętrz (dokonane w pracowni) nie wszystkie dorównują plenerowym przeważnie jednak są b. dobre.
Z recenzji filmu opublikowanej w „Słowie Pomorskim” 7 grudnia 1929 roku.
Kurwa mać, do tej pory wieszałem na blogerze psy, po ostatnich zmianach, których wątpliwe dobrodziejstwa właśnie widać, gotów jestem powiesić całą Arkę Noego. Debile! pozwólcie jakoś przynajmniej zaznaczyć odstępy między tym co pisane, cytowane, i odzielić jakoś od tego wszystkiego adres źródła, z którego cytat się zrodził!
Jak się dowiedziałem od pana Feliksa Stolkowskiego, strażnika tradycji okolicznego ziemiaństwa, muszle widoczne na schodach pochodzą z nadmorskich pobytów ówczesnych właścicieli majątku – Antoniego i Antoniny Kalksteinów w Hiszpanii i Francji. Informacje bardzo szczegółowe... Cholera, gdyby udało mi się coś jeszcze dowiedzieć o sportretowanych tu aktorach, z Adą Roszkowską, wdzięczącą się na schodach Panienką na czele. Odtwórczyni głównej roli pochodziła z Torunia, miejscowa prasa wypisywała na jej cześć peany, niestety, ukryła się pod zagranicznym pseudonimem. Dziś nikt już w mieście nie wie, kim była Lili Dorey... Kto wie, może jednak wreszcie uda się poznać jej prawdziwe personalia? Nie udało się ich poznać w Toruniu, patrzę więc z nadzieją w stronę archiwów reżysera. Ewentualnych, bo nie wiadomo, co po Marwińskim się ostało.
Twórca naszego Hollywoodu, po upadku wytwórni zrobił karierę w Warszawie. Podczas wojny, jako pracownik Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej, należał do zespołu rejestrującego powstanie warszawskie. Z informacji, do jakich udało mi się dotrzeć wynika, że w sierpniu 1944 roku zabrakło dla niego kamery, ale robił zdjęcia aparatem fotograficznym. Skoro podczas powstania był mieszkańcem stolicy, to pewnie stracił wszystko, ale może coś udało mu się odtworzyć? Badania jego dokonań dopiero się zaczyna. Kto wie, co jeszcze uda się odkryć...
Fotos został wydany w formie pocztówki. Drugą jej stronę ozdabia firmowa pieczątka.
Tegoroczny urlop miałem dość pracowity. W drodze na Popa Iwana zahaczyłem o Kraków, skąd wyniosłem dwie niezwykłe historie. Spotkałem się z panem Wojciechem Narębskim, który w II Korpusie gen. Andersa służył razem z legendarnym misiem Wojtkiem (owoce tej wizyty niebawem się w gazecie ukażą), oraz pogadałem z przedstawicielką rodu Marwińskich. Dzięki niej, na zdjęciu Marwin-Filmu udało się wreszcie zidentyfikować Bernarda Marwińskiego. Nie śmieje się przy kamerze, jak mi się wcześniej wydawało, ale stoi skromnie obok. To ten człowiek w swetrze i okularach pod reflektorem z lewej strony.
Jak nas informują, technik filmowy p. B. Marwiński, który po kilkoletnich studjach i praktyce zagranicą powrócił, zakłada na terenie w parku Wiktorji atelier i wytwórnię filmową. Zdolność i długoletnia praktyka ręczą za artyzm filmów, które z zagranicą będą mogły konkurować. Pan B. Marwiński wybrał za pole pracy właśnie Toruń, gdyż jest Pomożaninem i stosunki ekonomiczne i etnograficzne odpowiadają mu najbardziej do wykonania zamiarów.
”Słowo Pomorskie” z błędem ortograficznym w słowie Pomorzanin, 21 lipca 1929 roku.
Persona szczerząca się obok kamery, choć została strącona z piedestału, nadal wydaje się jednak bardzo ciekawa. Wydaje się pojawiać na zdjęciach, jakie dostałem z rodzinnego archiwum Marwińskich.
W zlikwidowanym przed wojną parku Wiktorii, Bernard Marwiński założył w 1929 roku pono najnowocześniejsze atelier filmowe w Polsce.
Prace przygotowawcze do nakręcenia drugiego filmu już rozpoczęte.
Założona we wrześniu ub. roku toruńska wytwórnia „Marwin-Film” wkracza obecnie na drogę rozwoju. Jak się dowiadujemy, dzięki staraniom założyciela i reżysera wytwórni p. Marwińskiego „Marwin-Film” nawiązuje kontakt z grupą poważnych kapitalistów krajowych, dążąc do utworzenia spółki komandytowej, celem powołania do życia w Toruniu poważnej placówki polskiego przemysłu filmowego.
Atelier wytwórni „Marwin-Film” mieści się w Parku Wiktoria przy ul. Grudziądzkiej 1-3, pod względem rozmiarów należy do największych w Polsce. Atelier wyposażone jest w 45 lamp najnowszego systemu, tzw. nitrafol, oraz 15 lamp tzw. oświetlenia górnego. Pozatem 4 lampy służące do oświetlenia bocznego, tzw. półlustrzane (Photomirenta) o sile 20000 świec. W najbliższym czasie nadejść ma transport, zawierający 10 najnowszych reflektorów, o sile 5 tys. wat i jedno tzw. słońce. Na miejscu mieści się również własna stolarnia i ślusarnia. Prace laboratoryjne wykonywuje się dotąd w Warszawie; dyrekcja nosi się jednak z zamiarem urządzenia własnego laboratorium. Zamierzenia „Marwin-Film” sięgają bardzo daleko, obejmując min. rozszerzenie wytworni i przeniesienie jej z czasem na inne większe tereny.
”Słowo Pomorskie” z 14 stycznia 1930 roku.
Wciąż jednak nie wiem, gdzie konkretnie się ono znajdowało? W bastionie polskości, jakim w czasach pruskich, była widoczna na zdjęciu jego główna sala?
No i na koniec:
TORUŃSKA FABRYKA SNÓW ZNÓW W „NOWOŚCIACH” SIĘ BUDZI...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz