Czasami zdarzają mi się chwile
zwątpienia. Patrzę na fasady kamienic, w których – jak mi się wydaje -
przewierciłem już wzrokiem niemal każdą cegłę, obejrzałem klatkę schodową,
podwórko i z żalem myślę sobie, że niewiele mi już zostało do odkrycia. Nie
podskoczę z radości na widok nieznanego wcześniej starego napisu reklamowego,
bo od dawna nic nowego pod tym względem się nie pojawiło i pewnie nie pojawi. To
samo dotyczy wyprodukowanych w Toruniu płyt kanałowych czy innych drobiazgów, które
lubię i z których często udaje się wycisnąć jakąś ciekawą historię.
Tak sobie dumam, a potem okazuje
się, że opinie o tym jakoby myślenie miało mieć kolosalną przyszłość, są mocno
przesadzone. A ja, patrząc na swoje rodzinne miasto z powątpiewaniem, jestem
zwyczajnym durniem. Otrzeźwienie przychodzi w różnych okolicznościach, na
przykład pod wpływem niespodziewanego kontaktu z okazałą kamienną płytą.
Działając pod sztandarem
Toruńskiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami zorganizowaliśmy niedawno
spotkanie poświęcone starym napisom reklamowym. Polowanie na wychodzące ze
ścian duchy dawnych toruńskich firm składało się z dwóch części. Najpierw była
pogadanka w Domu Muz, a później zajęcia w terenie, czyli spacer po literowym
szlaku. Maszerując przez starówkę zawinęliśmy na ul. Ducha Świętego, gdzie
można zobaczyć dwie reklamowe perełki z dawnych czasów. Przy okazji trochę nas
jednak zniosło pod bramę Klasztorną. Tam jedna z uczestniczek wycieczki
zatrzymała się przed kamienicą nr 1 i zapytała – a co to jest tam u góry?
Kamienica ma niewiele ponad sto
lat, na tle staromiejskich weteranek wygląda więc dość blado. Poza tym po
wojnie została przebudowana, sporo przy okazji tracąc. Na pierwszy rzut oka
jest dość zwyczajna, zatem się jej nie przyglądałem. Źle zrobiłem, bo przez to
nie zauważyłem umieszczonej na fasadzie bardzo starej płaskorzeźby portowego
tragarza i umieszczonego pod nim niemieckiego podpisu.
Gdyby nie pani uczestniczka
naszego spaceru, której zresztą jestem niezmiernie zobowiązany, mnie nie
oświeciła, pewnie nadal bym chodził po mieście pogrążony w debilnej
nieświadomości. Kiedy już dojrzałem tragarza, z hukiem ułożyły mi się we łbie
elementy swego czasu bardzo mnie nurtującej układanki. Kiedyś, przeglądając
wydania „Gazety Toruńskiej” z 1884 roku trafiłem na informację o starej
płaskorzeźbie znajdującej się nad wejściem spichlerza stojącego przy bramie
Panieńskiej (Klasztornej). W związku z przebudową magazynu, pamiątka przeszłości
miała zostać zdemontowana, prasa wyraziła nadzieję, że trafi do muzeum.
Próbowałem się czegoś o tym antyku dowiedzieć, bez skutku.
Okazało się, że tragarz miał wielkie szczęście, bo w drugiej połowie XIX wieku trafił na bardzo odpowiedzialnego i świadomego wagi takich pamiątek inwestora. Napisałem o nich tutaj: "Kamienny tragarz z ulicy Ducha Świętego".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz