A skoro już o kinach mowa. Podczas Święta Bydgoskiego Przedmieścia na chwilę ożywiliśmy przedwojenne kino "Palace", powojenny "Bałtyk. Kiedyś była to jedna z największych i najlepszych świątyń X Muzy w Toruniu. To tutaj właśnie, w grudniu 1929 roku, miała premierę "Panienka z chmur", jedyne skończone dzieło toruńskiej wytwórni filmowej założonej przez Bernarda Marwińskiego. Relacja z pierwszego pokazu tutaj.
Budynek przy ulicy Mickiewicza powstał w 1926 roku. Jest jednym z dwóch w Toruniu wzniesionych od razu z myślą o kinie. Pozostałe były do tej roli adaptowane. Działało najprawdopodobniej do jesieni 1993 roku. Dokładnej daty jego zamknięcia nie pamiętam, jednak ostatnia notka o jego programie, jaką z nalazłem w "Nowościach", pochodzi z 30 września A. D. 1993. Później ulokowała się w nim Biedronka, co zresztą jest jedynym takim przypadkiem w mieście.
Swoją drogą, kiedy przeglądałem te archiwalne repertuary zacząłem się zastanawiać, jak to się stało, że w tamtych czasach na wagary do kina chodziłem tylko czasami. Dziś bym siedział przed ekranem przez cały dzień.
Akcja pod "Bałtykiem" była genialnym pomysłem Kamila Snochowskiego, czyli Literołapa, który nakłonił toruńską agencję reklamową Nowa, aby wypożyczyła ona za darmo i na tych samych zasadach dostarczyła słup reklamowy. Słup stanął przed dawnym kinem, a Kamil ozdobił go przedwojennymi afiszami i innymi reklamami filmów wyświetlanych przed wojną w kinie "Palace".
Widowisko było zorganizowane profesjonalnie. Mieliśmy nawet bilety, oryginały pożyczyła nam Malwina Rouba, a ja je skopiowałem w ilościach hurtowych. Mogłem zabawić się w konika:-).
Przy okazji pokazaliśmy też rekonstrukcję kamienicy przy ul. Mickiewicza 70, która znajdowała się w sąsiedztwie, ale została zburzona. Wygląd tego oraz trzech innych budynków odtworzył Kamil na podstawie oryginalnych planów i archiwalnych zdjęć. Zaprezentowaliśmy je na Święcie Bydgoskiego Przedmieścia rok temu, kiedy przebraliśmy się za deweloperów z przełomu XIX i XX wieku. Tak się składa, że większość niszczonych budowli szkieletowych na Bydgoskim, zwanych przez niektórych ruderami lub starymi budami, wznieśli dawni toruńscy przedsiębiorcy budowlani, jako swoje rezydencje i wizytówki.
Ha, ja nie relacjonowałem tej zeszłorocznej imprezy, a ona fajna była. Prawie udało nam się wynaleźć wehikuł czasu, co widać na zdjęciu Jacka Melerskiego.
Poza wizualizacjami, jak się dziś mówi i strojami, przygotowaliśmy również kolorowanki dla dzieci, odrysowując projekty architektów sprzed stu lat. Tu akurat koledzy pracują nad słynną Zofijówką przy Bydgoskiej 26, gdzie w pierwszej połowie lat 20. ubiegłego wieku, w pensjonacie Kazimiery Żuławskiej działał jeden z najsłynniejszych salonów ówczesnej Rzeczypospolitej.
Jeżeli rzeczywiście takie będą Rzeczypospolite, jakie jej młodzieży chowanie, nasze obecne problemy z przekonaniem bliźnich do tego, że pruski mur jest dla Torunia tak samo ważny jak gotyk, są chyba przejściowe. Mali kolorujący robili to z wielkim zaangażowaniem.
I było ich całkiem sporo.
Finał konkursu na zdjęciu któregoś z kolegów.Młodzież korzystała z rekonstrukcji...
To też nie jest moje zdjęcie. Całą dokumentację fotograficzną można znaleźć na stronie Toruńskiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, czyli organizatora imprezy.
W przypadku Zofijówki mogła też zerknąć na zrujnowany oryginał, bo pod nim właśnie się rozłożyliśmy.
Przy okazji pomogliśmy też parze Niemców, którzy wybrali się do Torunia szukać śladów swojego przodka, budowlańca z końca XIX wieku. Mieli jego stary adres, jeszcze z czasów sprzed reformy, która przypisała budynki do ulic. Gmachu na Bydgoskim Przedmieściu szukali przy ulicy Bydgoskiej. Pan Bohdan Orłowski, gospodarz strony oToruniu.net, do którego zadzwoniłem, szybko ustalił jednak, że przodek mieszkał przy obecnej ulicy Mickiewicza, na przeciwko kina. Zdjęcie też nie jest moje. Tomka Stochmala?
Swoją drogą nie rozumiem, dlaczego gospodarze Torunia nadal umieszczają w historycznych miejscach tablice głównie po polsku i angielsku. Przecież czasy, w których negowaliśmy wkład Niemców w rozwój Torunia już dawno minęły. Przykro nam się robi na widok tablicy w Wilnie informującej, że Ignacy Domeyko był wielkim synem dwóch narodów - litewskiego i chilijskiego - sam ją widziałem. A jak się sami zachowujemy?
No dobra, zanim się już całkiem w dygresjach pogubię...
Podczas Święta Bydgoskiego Przedmieścia A. D. 2016 zabraliśmy się za wywoływanie duchów. Zrobiliśmy imprezę przed świetnej pamięci kinem "Bałtyk". Opowiedzieliśmy o nim, pokazując m.in. jego projekt widoczny na pierwszym zdjęciu. Kiedy zrobiło się dostatecznie ciemno, odpaliliśmy projektor i na na fasadzie budynku wyświetliliśmy film. Początkowo mieliśmy zamiar pokazać tylko jego kawałek, publika wytrwała jednak do końca. Sprzęt zwijaliśmy tuż przed północą. To było niesamowite przeżycie, bo poza światłem latarni, przeszkadzał nam księżyc w pełni, który przez prawie cały seans wisiał nad kinem.
Do zobaczenia za rok na Bydgoskim Przedmieściu, przed laty najbardziej eleganckiej dzielnicy Torunia.
3 komentarze:
Świetna inicjatywa! A te plany itd. to powinni upublicznić, bo to bardzo ciekawe, ale pewno nie każdy budynek takie ma.
Impreza wygląda super, ale też bardzo podoba mi się Twoja relacja. Fajne zdjęcia, plastyczny język... i czuję się jakbym tam była:)
No i to się nazywa wakacyjna przygoda! Wielke słowa uznania dla organizatorów.
Prześlij komentarz