piątek, 26 listopada 2010

"Panienka z chmur" zlatuje na ekran


Film toruński
Ukazały się już w witrynach „fotory” (fotografje) filmu toruńskiego wytwórni Marwin-Film p. n. „Panienka z chmur”. Premijera tego filmu odbędzie się jeszcze w bież. tygodniu w kinie „Światowid”. Rzecz zrozumiała, że obraz ten, wykonywany całkowicie w Toruniu i całkowicie przez siły toruńskie budzi wielkie zaciekawienie.
„Słowo Pomorskie” 27 listopada 1929 roku.
Kino „Światowid”... Później stało się „Świtem” i od tej nazwy uciekło w kino „Wolność”, aby następnie stać się kinem „Kopernik” i – sic transit gloria mundi – dyskontem Biedronka.
A te szumnie zapowiadane „fotory” są prawdopodobnie bezcennymi dziś zdjęciami pani Jadwigi Tokarskiej. Na tej fotografii pan Bogusław Magiera wygląda zza węgła i patrzy w swoje lewo.




Widowiska świetlne
Panienka z chmur. Oddawna oczekiwany film „toruński” (zrobiony przez młodocianą wytwórnię toruńską Marwin-film) wreszcie znalazł się w ub. czwartek 5 bm. na ekranie kina „Palace”. Piszący te słowa szedł do kina na 1-szy seans „Panienki z chmur” z pewnem niedowierzaniem, doznał jednak b. miłego rozczarowania: film „Panienka z chmur” całkowicie rehabilituje toruńską twórczość filmową i stawia na nogi jej reputację nadwątloną przez niefortunne poczynania różnych innych wytwórni, które na gruncie naszym sił swoich próbowały. Dusza całego tego przedsięwzięcia p. Bern. Marwiński pomyślnie złożył egzamin jako reżyser i jako organizator, zwłaszcza, gdy się weźmie pod uwagę, że rozpęd swój hamować musiał stosownie do ram nikłych możliwości finansowych.
Oczywiście zastrzec się musimy, że to, co stworzył p. Marwiński, dalekie jeszcze jest od ideału i pod wielu względami nie odpowiada wymaganiom, jakie wybredny, zepsuty przez doskonałe filmy zagraniczne widz stawia dziś obrazowi filmowemu. Wszelako, gdy się weźmie pod uwagę przy słowie „pierwsze koty za płoty”, powiedzieć można, że p. Marwiński, oby tylko nie ostygł w zapale, ma otwartą drogę do postępu.
Teraz o samym filmie. Najpierw o jego wartościach dodatnich, a więc przede wszystkiem o zdjęciach plenerowych (na wolnem powietrzu): takich zdjęć plenerowych nie powstydziłaby się żadna „Ufa”, „Paramount” czy inny potentat filmowy. Dokonano ich w Toruniu (willa dr. Ossowskiego, park „Wiktoria”, Wisła, Klub Wioślarski), w Chełmży, w majętności Pluskowęsy pod Chełmżą. Piękne i pełne uroku są zdjęcia z natury w Pluskowęsach tudzież obrazy nocne. Zdjęcia wnętrz (dokonane w pracowni) nie wszystkie dorównują plenerowym przeważnie jednak są b. dobre.
Zdumienie też ogarnie widza, gdy się dowie, że wszyscy wykonawcy w tym obrazie to adepci sztuki filmowej, próbujący swych sił przed objektywem po raz pierwszy w życiu. Prym dzierży urodziwa Lili Dorey, która w roli bohaterki filmu Ady Roszkowskiej wykazuje nieprzeciętne uzdolnienie: młodociana ta artystka obok warunków zewnętrznych, posiada dużo inteligencji, co pozwoliło jej na właściwe potraktowanie powierzonej jej roli pozornie płochej a w gruncie rzeczy dobrej dziewczyny.
Jej parter Jurek Łącki (Tom Łącki) był bardzo dobrym zakochanym młodzieńcem, który znalazł w sobie dość hartu woli, by nie poddać się opresji duchowej z powodu nieświadomej „niewierności” przedmiotu jego westchnień: spotyka go za to nagroda w epilogu sztuki.
Dobrze zaprezentowała się p. Nelli Rayska (ciotka Aniela), powinna była jednak w rolę swą włożyć nieco więcej groteskowości.
P. Jean Florescu jako ojciec Ady i poważna persona (ziemianin) utrzymał się we właściwych ramach. Reprezentujący humor pp Lech Szeliga i Zygmunt Wielgoszewski (dwaj studenci), nieszczęśliwie ze sobą rywalizujący, lecz szczęśliwie uniknęli szarży, o którą w ich rolach nie było trudno. To samo można powiedzieć o p. Ziółkowskim.
Co do treści obrazu, to powiedzieć trzeba, że nie dorównywa ona wykonaniu: fabuła o założeniu dość mglistem, akcja słabo powiązana, traktowana raczej epizodycznie, stale stoi pod znakiem zapytania „o co chodzi?” Istnem „piątem kołem w uszu” jest tam ksiądz (w pożyczonej sutannie!), któremu nb. dano tam rolę dosyć dwuznaczną. Natomiast wybija się na pierwszy plan w sensie dodatnim scena katastrofy samolotowej, wywołująca u widza nawet pewien „dreszczyk”.
Całość robi wrażenie niezłe.
Premjera tego filmu w kinie „Palace” stała się istną sensacją: kasy kina wprost oblegano. Publiczność oklaskiwała wybijające się sceny, a po I seansie urządziła owację obecnym na sali p. Bernardowi Marwińskiemu i Lili Dorey, której ofiarowano kwiaty.
Wieczorem p. Marwiński podejmował w hotelu „Polonja” nieliczne kółko osób skromną wieczerzą, w czasie której składano gratulacje nowej i pożytecznej placówce. Toasty wznieśli m. inn. dyrekcyj kin toruńskich p. Koch i w imieniu redakcji naszego dziennika red. Wojder.

„Słowo Pomorskie” 7 grudnia 1929 roku.
Fajnie mieli redaktorzy „Słowa Pomorskiego” i mieszkańcy tamtego Torunia, że mogli w kinie „Palace”, które wiele lat później dokonało żywota jako „Bałtyk” ocenić „Panienkę z chmur”. Też bym chciał rzucić na nią okiem, ale pewnie nigdy nie będę miał okazji, bo nigdy tej taśmy nie uda się odnaleźć. Bardzo bym też chciał zidentyfikować Lili Dorey – Adę Roszkowską (nawet nie wiem, która to jest na zdjęciu) i Toma Łąckiego (czy oni nie mogli sobie wymyślić bardziej ludzkich pseudonimów?). Oboje musieli przecież mieć w Toruniu krewnych, stali się w mieście sławni... Czemu dziś nic o nich nie wiadomo?! Sława bywa ulotna.
Nie powinienem jednak marudzić, mogę przecież zerknąć na fotosy z filmu, udało się też nam zidentyfikować dwóch aktorów z tego filmu... Obu „reprezentujących humor” – Bogusława Magierę, który wystąpił tu jako Lech Szeliga i Zygmunta Wielgoszewskiego, któremu poświęciłem górne zdjęcia. Na pierwszym widać go jeszcze w Chełmży, gdzie był prezesem zarządu Koła Teatralnego (to było jeszcze przed przeprowadzką do Torunia i Marwin-Filmem) Na drugim, już w Toruniu, razem z żoną – Zofią, dalej zaś jest grób ich obojga. Pierwsza fotografia pochodzi z książki „Dzieje Chełmży”, pozostałe otrzymałem od pana Janusza Wielgoszewskiego, potomka aktora z „Panienki z chmur”.
Na ostatniej fotografii widać natomiast Bogusława Magierę (z lewej) i najprawdopodobniej Toma Łąckiego na schodach pałacu w Pluskowęsach.

5 komentarzy:

Joanna pisze...

To niesamowite! Moja ciocia (siostra mojego dziadka) - Gertruda Szczutowska (wówczas Żurawska) - mówiła mi dawno temu - kiedy jeszcze żyła - że grała w tym filmie, choć przypuszczam, że tylko tam statystowała (ale może się mylę). Co ciekawe, choć pochodzimy z Torunia, dziś moi rodzice mieszkają w Pluskowęsach, nieopodal pięknego pałacu :)

SzymonS pisze...

Rany, a mogę prosić o kontakt? Mój adres mailowy znajduje się obok. Każda informacja dotycząca tego filmu jest bardzo cenna.

Anonimowy pisze...

Niesamowite, moja babcia, mieszkająca w owym czasie w Toruniu, Halina Wyżlicówna grała w tym filmie. Podejrzewam, ze raczej statystowała. Opowiadała, ze aktorka grająca główna role była na codzień modystka...:)

SzymonS pisze...

Czy mogę prosić o kontakt? "Panienka z chmur" na pewno nas jeszcze wiele razy zaskoczy...

Marekos pisze...

Lili Dorey naprawdę nazywała się Elżbieta Ewa Kryńska i była żoną aktora Leona Rittermanna-Rytowskiego. Urodziła się w 1914 na Ukrainie, więc w chwili kręcenia filmu miała 15 lat. Zmarła po 1971 w Wenezueli, gdzie wyemigrowała po II wojnie światowej. Prowadziła tam bibliotekę uniwersytecką.