sobota, 23 kwietnia 2011

Mój list do ludożerców

„Nasz dziennik”, nr 53, 4 marca 2009 roku:
Pasłęckie Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej chce wybudowania pomnika poświęconego ofiarom drugiej wojny światowej. Ale inicjatywa napotkała na ostry sprzeciw Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, m.in. dlatego że projektodawcy chcieliby na monumencie umieścić niemiecką nazwę Pasłęka. Rada podkreśla, że Pasłęk jest miastem polskim i pod tą nazwą powinien figurować na pomniku. Ponadto istnieje obawa, że pomnik miałby być poświęcony także niemieckim żołnierzom, którzy zginęli podczas wojny. Inicjatorem przedsięwzięcia jest Bernard Hinz, przewodniczący Samorządowo-Politycznego Partnerstwa zrzeszającego niemieckich samorządowców oraz część środowisk "wypędzonych". Pomnik, o który ubiega się Pasłęckie Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej, miałby stanąć na terenie dawnego cmentarza niemieckiego w Pasłęku, gdzie obecnie znajduje się park miejski.

Jak poinformował nas Stanisław Milkusz, kierownik referatu organizacyjnego Urzędu Miasta i Gminy w Pasłęku, cała sprawa nie jest nowa. Już podczas wcześniejszych spotkań, jakie odbyły się przed dwoma laty, przedstawiciele mniejszości niemieckiej podkreślali tylko, że przez ufundowanie monumentu chcieliby uczcić cywilną ludność polską i niemiecką, która zginęła na tych terenach w czasie drugiej wojny światowej. Taka wymowa pomnika wydawała się jak najbardziej właściwa i dlatego na magistrat w Pasłęku jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Niemcy chcieliby zmienić treść napisu na tablicy, która miała być umieszczona na monumencie. Chodzi zwłaszcza o to, iż miałaby się tam znaleźć niemiecka nazwa Pasłęka - Preussisch Holland. Mniejszość niemiecka usztywniła swoje stanowisko i chce, aby tablica zawierała napis: "Ku pamięci wszystkich mieszkańców powiatu i miasta Preussisch Holland, którzy stracili życie z powodu drugiej wojny światowej i jej następstw. Upamiętniamy wszystkich Niemców i Polaków, którzy na tym cmentarzu znaleźli swoje miejsce spoczynku".
Jak poinformowano nas w Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej, niewykluczone, że napis będzie się odnosić nie tylko do ofiar cywilnych. Milczeniem pominięto nasze pytanie, czy tablica ma upamiętniać również byłych żołnierzy niemieckich walczących w czasie drugiej wojny światowej na terenach okupowanej Polski.
Propozycja Stowarzyszenia nie otrzymała akceptacji Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, zdaniem której napis na tablicy powinien być wykonany w dwóch wersjach językowych: a więc po polsku i niemiecku, a nie jak proponuje Stowarzyszenie, tylko w języku niemieckim. Jednocześnie jeszcze w ubiegłym roku Rada nie wyraziła zgody na użycie niemieckiej nazwy Pasłęka przy opisie pomnika. - Tego w ogóle nie powinno być. Od tego rodzaju decyzji Rady nie ma odwołania, na tablicy powinna być nazwa polska - komentuje Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady.
Jego zdaniem, Pasłęk jest przecież miastem polskim i tylko jego polska nazwa powinna figurować na monumencie. Decyzja Rady napotkała jednak opór ze strony Pasłęckiego Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej, które w dalszym ciągu upiera się przy użyciu niemieckiej nazwy miasta. A wszystko po to, by - zdaniem Urzędu Miasta i Gminy Pasłęk - ukryć rzeczywistych sprawców wojny.
- Z kontekstu całego napisu wynikało to, że nie podaje się prawdziwych przyczyn wojny. Wynika z tego, że ktoś napadł na Niemców zamieszkujących te tereny i że to oni są ofiarami tej wojny - twierdzi Miklusz.
Inicjatorem ufundowania tablicy jest Bernard Hintz, przewodniczący Samorządowo-Politycznego Partnerstwa zrzeszającego niemieckich samorządowców oraz część środowisk tzw. wypędzonych, a także przewodniczący Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Pasłęk. Warto tu przypomnieć, że Hintz był oficjalnym gościem Kongresu Samorządowo-Politycznego, który odbył się w październiku ubiegłego roku w Olsztynie, zaproszonym przez tamtejsze władze miejskie. W czasie tego spotkania niejednokrotnie deklarował on, że aż 90 proc. byłych mieszkańców Prus Wschodnich jest przeciwko wysuwaniu roszczeń majątkowych pod adresem Polski. I choć odcinał się on wówczas od rewizjonizmu Eriki Steinbach, to nie zmienia to faktu, że jest członkiem prezydium Związku Wypędzonych.
Hintz znany jest z inicjatyw o wydźwięku wyraźnie proniemieckim. Na jednym ze spotkań polskich samorządowców z niemieckimi ziomkostwami, współorganizowanym przez Hintza w Olsztynie przed dwoma laty, polskim radnym przypięto plakietki z niemiecką nazwą Pasłęka. Warto zaznaczyć, że Bernard Hintz jest honorowym obywatelem tego miasta. Sprawa tablicy nie jest jedyną kwestią podjętą przez pasłęcką mniejszość niemiecką. Okazuje się bowiem, że na budynku Stowarzyszenia znajdują się tablice z niemiecką nazwą miasta, mimo że, jak dowiedzieliśmy się w Sądzie Rejonowym w Olsztynie, w polskim rejestrze KRS istnieje tylko Pasłęk. Niestety, tego faktu Stowarzyszenie nie chciało nam skomentować. Senator PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk nie ma złudzeń co do intencji mniejszości niemieckiej. - Niemcy pracują, tak to mogę skomentować. Przeznaczają mnóstwo środków, aby tylko zachować pamięć o swoich "dziełach". Dlaczego my nie dbamy o nasze upamiętnienia? Dlaczego pewne środowiska mówią ciągle, że jest u nas za dużo martyrologii? My powinniśmy robić to samo, a tymczasem dajemy zielone światło dla tego rodzaju przedsięwzięć niemieckich - komentuje senator Arciszewska-Mielewczyk.

Anna Ambroziak
Źródło: „Nasz dziennik”, nr 53, 4 marca 2009 roku

Nie czytam „Naszego dziennika”, więc wygrzebany przypadkiem artykuł był dla mnie wielkim zaskoczeniem. Przeczytałem ten tekst i krew mnie zalała! Dlaczego dla pasłęckich Niemców miasto nie może być Pruską Holandią?! Przecież, do jasnej cholery, na tych samych zasadach można polskim mieszkańcom ukraińskiego dziś miasta Lviv odmówić prawa do posługiwania się nazwą Lwów! Skandal! Jak widać jednak po tekście opublikowanym w „Naszym dzienniku”, głupota nie zna granic. Jako człowiek, który przez lata, w różnych miejscach kontynentu, latał po zdewastowanych cmentarzach polskich, żydowskich, rosyjskich, niemieckich, itp. Jako człowiek, który brał udział w różnych, także międzynarodowych akcjach porządkowania tych nekropolii i napatrzył się na dobrodziejstwa, jakie mogą wypłynąć przy okazji takich spotkań, w takim miejscu i takich okolicznościach... A przede wszystkim, jako człowiek, który się w Pasłęku wychował, zgadzam się na to, by Niemcy w obecnym parku, a dawnym zdewastowanym już – niestety - za polskich czasów cmentarzu, postawili pomnik z niemiecką nazwą miasta. Niech on sławi ofiary wojny obu narodów, w Nieszawie pod Toruniem już wszak taki pierwszy monument mamy i, najwyraźniej, wszystkim on wyszedł na zdrowie. II wojnę światową wywołali Niemcy i nikt temu nie może zaprzeczyć. Dopuścili się rzeczy strasznych, co ich honor i pamięć będzie obciążać na wieki. Jednak zło przylepia się do ludzi, nie do narodów. Jako Pomorzak od wielu pokoleń, jako pasjonat dziejów Torunia, służę wachlarzem przykładów Niemców, którzy mimo faszystowskiego szaleństwa, nie zapomnieli, co to znaczy Ecce homo. Jako dawny pasłęczanin dość nasłuchałem się i naczytałem o dramatycznym końcu Atlanty Północy, o setkach cywilów rozjechanych sowieckimi czołgami, lub katowanych w inny sposób. Członkowie mojej rodziny byli w czasie wojny mordowani przez hitlerowców i przez sowietów, ja sam od kilkunastu lat staram się uratować to, co po wojnie zostało z przebogatej cywilizacji Polin – „Naszemu dziennikowi” również zdaje się niemiłej. Tyle lat jednak spędziłem w resztkach Pruskiej Holandii, nasłuchałem się tylu historii i napatrzyłem na tyle okaleczonych obrazów, że sam chętnie sprawę tego pomnika poprę. Wolałbym, żeby napis na nim pojawił się w obu językach, bo to zawsze będzie miało większą wartość edukacyjną. Nie będę miał jednak nic przeciw temu, by pojawiła się tam wzmianka o żołnierzach. To były straszne czasy, morał z tej historii powinniśmy wyciągnąć wszyscy, by już nigdy się nie powtórzyły.
Czy Pani, redaktor Anno Ambroziak, tego nie zauważa? Pytam Panią z Torunia, widząc przez okno antenę, z której spływa nienawiść i podobne głupoty.
Szymon Spandowski

Brak komentarzy: