niedziela, 15 sierpnia 2010

Mała apokalipsa

Działo się to 15 sierpnia Roku Pańskiego 2010 w Toruniu. Nieco po godzinie 20 słońce, które przez cały dzień w sposób bardzo nachalny przypominało wszystkim o swoim istnieniu, zamieniło się w ogromną rozżarzoną kulę. Chwilę później świat pogrążył się w ciemnościach, które jednak dość błyskawicznie i przy tym upiornie zaczęły rozświetlać błyskawice. Lunął deszcz (czy lunąć ma coś wspólnego z Luną?), a nad miejscową anteną pewnego katolickiego radia rozsypały się pioruny. Od ich łomotu wokół zaczęły wyć alarmy samochodów, a zakonnikowi prowadzącemu akurat w tej rozgłośni audycję polityczną, zaczęły dzwonić zęby. Szczęk tych szczęk poleciał eter, a wsłuchani weń gdzieś daleko marynarze odkryli, że zęby dzwonią w rytm alfabetu Morse`a. Choć nad Toruniem było ciemno, wystukane w ten sposób przesłanie było jasne – „Jarek, po stokroć przegiąłeś pałę!”
A co było później? Później było tak, jak napisał i zaśpiewał mistrz Wiesław Dymny:
Czterdzieści dni i czterdzieści nocy, padał deszcz duży jak wole oczy
Tonęły miasta i wszystko co żyje, nawet ryby tonęli w głębinie
Ocean szalał z hukiem!
Deszcz mu do nitki wszystko przemoczył gdy długonogi Jack wodą kroczył
Nawet arka Noego zginęła na fali i tylko Jacka było widać w dali
Bo on jeden był już tam
I jak by się pytał kto, Jack stał tam chyba dni sto
Jak słup, jak mur i ani się ruszył
Gdy woda podeszła mu pod uszy
A deszcz ciągle szalał, ocean szalał
I głowa Jacka widniała na falach
I nie ruszyła go trwoga…
I w tedy z hukiem pękły niebiosa
I wyjrzał Bóg o swych włosach
Wyjrzał i ujrzał Jacka pierwszego,
Jack, Ty żyjesz?! Zdziwiony rzekł do niego…
A Jack znad wody nastawił ucha… i rzekł do Boga- Boże!? Słucham!
Jack, chłopie sam zostałeś na świecie,
Czyś nie pomyślał a jakiej kobiecie
A Jack dalej stał jak mur…
Opadły wody został muł…
Stał i czekał Jack długonogi
Aż wyschły ścieżki i wszystkie drogi
No i wtedy z dolin wyszła do niego dziewczyna
I Jack ją objął i sobie zatrzymał…
Bo tak było napisane

Brak komentarzy: