czwartek, 20 lutego 2014

Ruina i chwała


Bardzo bym chciał w tytule napisać „Sława i chwała”, ale – niestety – nie mogę. Tak czy siak, walka o zachowanie najprawdopodobniej skazanej na zagładę „Zofijówki”, czyli legendarnego przedwojennego toruńskiego pensjonatu Kazimiery Żuławskiej, o którym jest mowa piętro niżej, doczekała się niespodziewanego i bardzo niezwykłego post scriptum.
W środę, 19 lutego 2014 roku, w rocznicę urodzin Kopernika i przy okazji święta toruńskiego uniwersytetu, do miasta zawitał Adam Żuławski – syn wybitnego emigracyjnego malarza Marka Żuławskiego i wnuk Kazimiery. Pojawił się, by w imieniu swojej matki, odebrać przyznany jej przez rektora naszej Alma Mater medal za zasługi dla uczelni. Maryla (Maria) Żuławska otrzymała ten laur w podzięce za zasypanie uczelnianych archiwów skarbami po swoim mężu. Dzięki temu, w uniwersyteckim muzeum przy placu Rapackiego, a kiedyś Bankowym, nazwanym tak na cześć opisywanej już tu instytucji, jaka w obecnych pomieszczeniach muzealnych mieściła się od czasów pruskich, znalazła się ogromna kolekcja prac tego związanego z Toruniem artysty. Do tego jeszcze, archiwum Biblioteki Głównej UMK zostało zasilone pokaźną porcją dokumentów.
Nie jestem kulturalny, na sztuce zatem się nie znam. Nie jestem również papugą, którą by ktoś nauczył wyrazów o sztuce, jak to kiedyś napisał wieszcz Stanisław Wyspiański, który sportretował dziadka naszego gościa, Jerzego Żuławskiego. Gdzie zatem mam szukać stosownej miary? Jako rządny sensacji gazetowy gryzipiórek, wspomnę o tym, że Marek Żuławski jeszcze przed wybuchem II wojny światowej portretował w Londynie członków brytyjskiego parlamentu. Nad Tamiza spędził zresztą niemal całe życie.
Muzeum toruńskiego uniwersytetu prac Żuławskiego ma wiele, stale jednak eksponuje jednak głównie jedną z nich – „Ludzi na plaży”. Na tle fragmentu tego dzieła sfotografowałem pana Adama z medalem. 
Stare mury są mi od obrazów bliższe, skoro więc nadarzyła się okazja, nie mogło mnie zabraknąć pod murami spalonej jesienią ubiegłego roku „Zofijówki”.
Żal było na nią patrzeć, zaglądając do środka m.in. przez otwarte okno. W sumie obrazek ten specjalnie od obecnej mizerii Bydgoskiego nie odbiega, jeśli jednak na najbardziej kiedyś elegancką dzielnicę miasta spojrzy się chociażby z przedwojennej perspektywy...
Marek Żuławski tak w „Studium do autoportretu” wydanym w 2009 roku przez Oficynę Wydawniczą Kucharski wspominał swoje pierwsze kontakty z Toruniem i „Zofijówką”:
Gimnazjum w Zakopanem było rajem, w porównaniu z tym, do którego musiałem chodzić od czwartej klasy w Toruniu, gdzie matka przeniosła się na fali patriotycznej euforii, jaka zapanowała po pierwszej wojnie światowej. Babcia Zosia sprzedała „Ładę” (dom Żuławskich w Zakopanem - przyp. mój.) i kupiła poniemiecką zgrabną willę z pruskiego muru, którą mama znalazła na Bydgoskim Przedmieściu i nazwała „Zofijówką”. Był rok, zdaje się, 1921. Toruń wchodził w okres rozkwitu.
Jak już wcześniej wspomniałem, w pensjonacie Kazimiery Żuławskiej bywali wtedy najwięksi, co też zresztą Marek Żuławski, w swych wspomnieniach nastawiony do Torunia dość sceptycznie (upiorne gimnazjum było obecnym I LO), odnotował.
Wszyscy mieszkali u „pani Kazi” w „Zofijówce”, po prostu nie wypadało inaczej. Pensjonat mamy prosperował, a jej salon był otwarty dla całej intelektualnej elity polskiej owych czasów.
Owe czasy już jednak dawno się ulotniły. W starym Toruniu źle się dzieje, jego dawne budowle znikają. Grozi to również budynkowi, który niemal 90 lat temu był świadkiem tego wielkiego poruszenia.
„Zofijówkę” trzeba uratować, chociażby ze względu na odwiedzających ją wtedy Witkacego, Osterwę, Jaracza, czy Przybyszewskiego i wielu innych. Z powodu Żuławskich. Ich zasługi starałem się odnotować w czwartkowym wydaniu „Nowości” z 20 lutego, które choćby ze względu na to, polecam.
Skorzystałem z okazji i spotkałem się z panem Adamem pod „Zofijówką”. Urodzony w Wielkiej Brytanii przedstawiciel familii, która mogłaby mieć swoją encyklopedię – należy do niej m.in. reżyser Andrzej Żuławski – z zażenowaniem spoglądał na mizerię Bydgoskiego Przedmieścia, zniszczone kamienice i pałacie zieleni szumnie nazwane trawnikami i masowo obładowane psimi odchodami. Jeden rzut oka wystarczył mu jednak, by docenić wagę i urok starego Bydgoskiego. Zniszczonego domu przy Bydgoskiej 26 ogromnie mu szkoda. Zrobił zdjęcia jego zdewastowanych przez ludzi i płomienie pozostałości. Czy w przyszłości jedyną pamiątką po „Zofijówce” w archiwum Adama Żuławskiego będą te fotografie?