niedziela, 26 czerwca 2016

Wiktoria grunwaldzka

Na tym naszym toruńskim zabytkowym łez padole, o dobre wiadomości jest cholernie trudno. Szczególnie
o takie. Przekazując ją powinienem się więc chyba oblec w garnitur, którego nie mam.
Samorząd województwa Kujawsko-Pomorskiego uratował przed zniszczeniem dawne kino "Mars",
a po wojnie "Grunwald" przy ulicy Warszawskiej.
Spaprany przez kolejne powojenne przebudowy budynek, dziś nie wygląda najlepiej, jednak wiosną 1933 roku, kiedy zbudowany ze składek Dom Żołnierza, dzieło architekta Adama Jarosławskiego zostało oddane do użytku, było wizytówką toruńskiego modernizmu. Na zdjęciu niżej widok od strony ulicy Warszawskiej.
A tu od Woli Zamkowej.
O początkach kina można przeczytać tutaj i tutaj.
Tak wyglądała opisywana w pierwszym tekście kabina projekcyjna. Tu prezentuje się ona na powojennym zdjęciu.
A tu widać wspominane przed wojną jej wyjście na zewnątrz.
Wojskowe kino przy ulicy Warszawskiej zostało otwarte pod koniec lat 20. Filmowa przygoda w obecnym budynku zaczęła się w roku 1933. Projektor działał tu do końca pierwszej dekady obecnego stulecia. Później armia wystawiła gmach na sprzedaż, z czego skorzystał jeden z toruńskich deweloperów. "Nowości" poinformowały o tym jako pierwsze. Nowy gospodarz nie miał wtedy jeszcze sprecyzowanych planów na przyszłość. Później okazało się jednak, że jego zdaniem historyczny budynek nie nadaje się do niczego, trzeba więc go zburzyć i w tym miejscu postawić coś nowego. Na to jednak nie zgodził się konserwator. Zrobił się raban w mediach, a deweloper znalazł się w kropce. 
Z opresji wyratował go marszałek województwa, który postanowił budynek kupić i po remoncie, ale zachowując oryginał, oddać go Teatrowi Impresaryjnemu. Czy pan marszałek nie mógłby w takim razie zaopiekować się również innymi toruńskimi zabytkami? Przynajmniej tymi na masakrowanych przez władze miasta przedmieściach?
Ilustracja poniżej jest fragmentem oryginalnego przedwojennego folderu z kina "Mars". Reklamował film "Drapieżne maleństwo" z genialną tragiczką Katarzyną Hepburn i Cary Grantem, jedną z najlepszych hollywoodzkich komedii lat 30. Obraz powstał w 1938 roku, na ekranie kina przy Warszawskiej pojawił się niedługo przed wybuchem wojny.
Przekazując radosną wiadomość na łamach gazety ogłosiłem konkurs dla tych, którzy opiszą swoją przygodę w kinie - toruńskim, lub jakimś z regionu. Bywalców Piątej strony też zapraszam. Historie można przesyłać do końca lipca 2016 roku na adresy: szymon.spandowski@nowosci.com.pl, lub w wersji tradycyjnej: Szymon Spandowski Redakcja "Nowości" ul. Podmurna 31, 87-100 Toruń. Wśród autorów rozlosuję dwie książki Katarzyny Kluczwajd "Toruńskie teatry świetlne, czyli kina, wytwórczość filmowa i miejscowe gwiazdy 1896-1939" ufundowane przez autorkę.

Godziny duchów

A skoro już o kinach mowa. Podczas Święta Bydgoskiego Przedmieścia na chwilę ożywiliśmy przedwojenne kino "Palace", powojenny "Bałtyk. Kiedyś była to jedna z największych i najlepszych świątyń X Muzy w Toruniu. To tutaj właśnie, w grudniu 1929 roku, miała premierę "Panienka z chmur", jedyne skończone dzieło toruńskiej wytwórni filmowej założonej przez Bernarda Marwińskiego. Relacja z pierwszego pokazu tutaj.
Budynek przy ulicy Mickiewicza powstał w 1926 roku. Jest jednym z dwóch w Toruniu wzniesionych od razu z myślą o kinie. Pozostałe były do tej roli adaptowane. Działało najprawdopodobniej do jesieni 1993 roku. Dokładnej daty jego zamknięcia nie pamiętam, jednak ostatnia notka o jego programie, jaką z nalazłem w "Nowościach", pochodzi z 30 września A. D. 1993. Później ulokowała się w nim Biedronka, co zresztą jest jedynym takim przypadkiem w mieście.
Swoją drogą, kiedy przeglądałem te archiwalne repertuary zacząłem się zastanawiać, jak to się stało, że w tamtych czasach na wagary do kina chodziłem tylko czasami. Dziś bym siedział przed ekranem przez cały dzień.
Akcja pod "Bałtykiem" była genialnym pomysłem Kamila Snochowskiego, czyli Literołapa, który nakłonił toruńską agencję reklamową Nowa, aby wypożyczyła ona za darmo i na tych samych zasadach dostarczyła słup reklamowy. Słup stanął przed dawnym kinem, a Kamil ozdobił go przedwojennymi afiszami i innymi reklamami filmów wyświetlanych przed wojną w kinie "Palace".
Widowisko było zorganizowane profesjonalnie. Mieliśmy nawet bilety, oryginały pożyczyła nam Malwina Rouba, a ja je skopiowałem w ilościach hurtowych. Mogłem zabawić się w konika:-).
Przy okazji pokazaliśmy też rekonstrukcję kamienicy przy ul. Mickiewicza 70, która znajdowała się w sąsiedztwie, ale została zburzona. Wygląd tego oraz trzech innych budynków odtworzył Kamil na podstawie oryginalnych planów i archiwalnych zdjęć. Zaprezentowaliśmy je na Święcie Bydgoskiego Przedmieścia rok temu, kiedy przebraliśmy się za deweloperów z przełomu XIX i XX wieku. Tak się składa, że większość niszczonych budowli szkieletowych na Bydgoskim, zwanych przez niektórych ruderami lub starymi budami, wznieśli dawni toruńscy przedsiębiorcy budowlani, jako swoje rezydencje i wizytówki.
Ha, ja nie relacjonowałem tej zeszłorocznej imprezy, a ona fajna była. Prawie udało nam się wynaleźć wehikuł czasu, co widać na zdjęciu Jacka Melerskiego.
Poza wizualizacjami, jak się dziś mówi i strojami, przygotowaliśmy również kolorowanki dla dzieci, odrysowując projekty architektów sprzed stu lat. Tu akurat koledzy pracują nad słynną Zofijówką przy Bydgoskiej 26, gdzie w pierwszej połowie lat 20. ubiegłego wieku, w pensjonacie Kazimiery Żuławskiej działał jeden z najsłynniejszych salonów ówczesnej Rzeczypospolitej.
Jeżeli rzeczywiście takie będą Rzeczypospolite, jakie jej młodzieży chowanie, nasze obecne problemy z przekonaniem bliźnich do tego, że pruski mur jest dla Torunia tak samo ważny jak gotyk, są chyba przejściowe. Mali kolorujący robili to z wielkim zaangażowaniem.
I było ich całkiem sporo.
Finał konkursu na zdjęciu któregoś z kolegów.
Młodzież korzystała z rekonstrukcji...
To też nie jest moje zdjęcie. Całą dokumentację fotograficzną można znaleźć na stronie Toruńskiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, czyli organizatora imprezy.
W przypadku Zofijówki mogła też zerknąć na zrujnowany oryginał, bo pod nim właśnie się rozłożyliśmy.
Przy okazji pomogliśmy też parze Niemców, którzy wybrali się do Torunia szukać śladów swojego przodka, budowlańca z końca XIX wieku. Mieli jego stary adres, jeszcze z czasów sprzed reformy, która przypisała budynki do ulic. Gmachu na Bydgoskim Przedmieściu szukali przy ulicy Bydgoskiej. Pan Bohdan Orłowski, gospodarz strony oToruniu.net, do którego zadzwoniłem, szybko ustalił jednak, że przodek mieszkał przy obecnej ulicy Mickiewicza, na przeciwko kina. Zdjęcie też nie jest moje. Tomka Stochmala?
 Swoją drogą nie rozumiem, dlaczego gospodarze Torunia nadal umieszczają w historycznych miejscach tablice głównie po polsku i angielsku. Przecież czasy, w których negowaliśmy wkład Niemców w rozwój Torunia już dawno minęły. Przykro nam się robi na widok tablicy w Wilnie informującej, że Ignacy Domeyko był wielkim synem dwóch narodów - litewskiego i chilijskiego - sam ją widziałem. A jak się sami zachowujemy?
 No dobra, zanim się już całkiem w dygresjach pogubię...
Podczas Święta Bydgoskiego Przedmieścia A. D. 2016 zabraliśmy się za wywoływanie duchów. Zrobiliśmy imprezę przed świetnej pamięci kinem "Bałtyk". Opowiedzieliśmy o nim, pokazując m.in. jego projekt widoczny na pierwszym zdjęciu. Kiedy zrobiło się dostatecznie ciemno, odpaliliśmy projektor i na na fasadzie budynku wyświetliliśmy film. Początkowo mieliśmy zamiar pokazać tylko jego kawałek, publika wytrwała jednak do końca. Sprzęt zwijaliśmy tuż przed północą. To było niesamowite przeżycie, bo poza światłem latarni, przeszkadzał nam księżyc w pełni, który przez prawie cały seans wisiał nad kinem.
Do zobaczenia za rok na Bydgoskim Przedmieściu, przed laty najbardziej eleganckiej dzielnicy Torunia.