piątek, 5 lutego 2021

Postawcie Toruniowi tablicę pamiątkową

 

Konserwator miejski zgody na rozbiórkę nie dał, chociaż chyba jednak dał. Konserwator wojewódzki uznał, że zapisy w planie zagospodarowania, które mówią, że budynek należy zachować, są dostateczną formą ochrony. W sumie jednak dom Grossówny zostanie zburzony, w jego miejscu powstanie parking. Inwestor jednak postawi tablicę pamiątkową. Wśród serdecznych przyjaciół, psy zająca zjadły. Oto krótki opis choroby, która trawi moje miasto.
Tak, jestem rozgoryczony. Tym, że od lat musimy walczyć niemal o każdą cegłę, o każde drzewo. Tym, że w czasach, gdy tyle mówi się o lokalności i małych ojczyznach, w Toruniu nic to nie znaczy.
Tak, podchodzę do tego emocjonalnie. Ja również jestem z Mokrego i ma to dla mnie duże znaczenie. A temu domowi i związanymi z nim historiami, poświęciłem ponad 10 lat. Jest mi więc cholernie przykro.
I jeszcze jedno. Kiedyś Toruń słynął jako miasto zabytków. Oryginalnych zabytków. Zamieńmy je na tablice pamiątkowe!
PS
Pod dom Grossówny przychodzą ludzie i robią zdjęcia. Fajnie, że w Toruniu są jeszcze tacy, dla których takie miejsca są naprawdę ważne.
Więcej o rozbiórce i nowej inwestycji: TUTAJ.


niedziela, 27 grudnia 2020

Opowieści z cylindra wzięte



Od przyjaciół-Mikołajów dostałem cylinder. Taki prawdziwy szapoklak toruńskiej produkcji, który powstał w pracowni Gustava Grundmanna w roku pańskim... Tego nie wiem, ale do cylindra była dołączona kopia gazetowej reklamy tej firmy pochodząca z 1889 roku.





Piękna rzecz! Oczywiście zaraz oboje przymierzyliśmy i oczywiście na samej przymiarce skończyć się to nie mogło. Nie, królik z cylindra nie wyskoczył, ale opowieść z kapelusza wzięta - owszem. Kiedy Ania zdjęła cylinder zobaczyliśmy, że spod materiału coś wystaje. 

Czymś okazał się zwinięty w rulon kawałek gazety. Niemieckiej i do tego komunistycznej z lat 20. ubiegłego wieku. Zachował się tylko początek tytułu, pewnie było to "Die Rote Cośtam". Edit. Kolega Piotr już rozgryzł, że jest to "Die Rote Fahne".  


Głębiej był jeszcze jeden rulon, tym razem strony ogłoszeniowej z "Berliner Morgenpost" z 9 maja 1926 roku.


Skąd się te ruloniki wzięły w cylindrze? Ania mówi, że właściciel cylindra albo próbował w ten sposób zmniejszyć obwód nakrycia głowy, albo zrobił sobie gazetową izolację.

W jaki sposób toruński cylinder trafił do Berlina? I przede wszystkim, kim był jego właściciel, który miał dostęp do prasy komunistycznej, ale w 1926 roku paradował w tak przedpotopowym, burżuazyjnym nakryciu głowy? Cylindrze, cylindrze - jaka jest twoja historia?

sobota, 10 października 2020

Kaszuby, Kaszuby...

Dawno, dawno temu... Fakt, na prawdziwym urlopie ostatni raz byliśmy półtora toku temu. I wyglądało na to, że na kolejną okazję przyjdzie nam czekać jeszcze długo. Udało się jednak wylądować na kilka dni w krainie, w której żyją takie stwory.

Niebo dzieli się na górne i dolne...

A obsadzone szpalerami strzelistych drzew drogi wyglądają jak gotyckie kościoły. Bardzo trafne porównanie wymyśliła Ania. Zdjęcie robiłem ja i ono już niestety takie trafne nie jest. Najpiękniejsza taka zielona nawa przez którą przejeżdżaliśmy, znajdowała się koło Brodnicy Górnej. Niestety jechaliśmy w stronę Słońca i zdjęcie nie wyszło. Na Kaszubach jednak sporo dróg ma jeszcze zieloną otulinę, więc przykładów z innych miejsc mam sporo.

Gdzie jest tak ładnie?

W Szwajcarii Kaszubskiej, a konkretnie w Czapielskim Młynie.

Poszarpanym ostatnim rokiem i wciąż jeszcze trwającym remontem nerwom daliśmy odsapnąć w domku, który należy do gdańskiej gałęzi rodziny. Dziękujemy mamie za pomysł, a cioci za gościnę. O Czapielu słyszałem od lat legendy, na miejscu okazało się, że w nich sama prawda siedzi. Najbardziej chyba podobało mi się to, że oba moje telefony w domku straciły zasięg. Zupełnie!
Poza tym, od strony jeziora, w domku jest ogromne okno. Ania się śmiała, że ludzie wieszają sobie na ścianach plazmy, no więc my też mieliśmy - największą plazmę na świecie. Zapomniałem już, że można sobie czasami usiąść i godzinami chłonąć oczami krajobraz. 
Po niebie sunie jeden klucz za drugim, w wodzie nadal jednak taplają się kaczki. Jezioro jest otoczone drzewami liściastymi. Złota jesień jeszcze tu nie dotarła, w każdym razie nie objęła lasu w posiadanie, ale słońce koloruje brzegi - za każdym razem inaczej. W takich warunkach nawet deszcz może wyglądać pięknie, szczególnie jeśli dzwoni o szybę w tym samym momencie, gdy w kominku trzaska ogień.

Nie tylko nam się te widoki podobały.


Gniazdo os, ale co mi przypomina widok znajomy ten?

Death star approaching

Wystarczyło jednak ruszyć na spacer, aby poczuć się bardzo swojsko. Cmentarz ewangelicki, bardzo zniszczony i - jak na mały Czapielski Młyn - bardzo duży.











sobota, 4 lipca 2020

Chełmno w rozkwicie

Dokąd to taki szlak prowadzi?
Do Chełmna, miasta w rozkwicie.
 Pełnego drzew i kwiatów...
Oraz niezwykłych budynków. To na przykład jest boczna ściana dawnego starostwa, obecnego Urzędu Miasta. Czy też widzicie tu twarz? Paszczę, oczy nos i nakrycie głowy?


W Chełmnie odpoczywamy. Regenerujemy oczy, dajemy odetchnąć nerwom. Ostatnio spoglądamy również z zazdrością na to, jak w Toruniu mogłoby być. Teraz wyskoczyliśmy na trochę m.in. po to, żeby pochodzić sobie po mieście nocą.

I w dzień. Mniam mniam.

Dom na rogu Rynkowej i Dominikańskiej, z ogrodem tak tajemniczym, że nie udało mi się dostrzec ukrytej za zasłoną zieleni fontanny. Ale weranda rzuciła się w oczy.
Do wieży ciśnień mam sentyment, bo dziadziuś o niej wspominał. Mówił m.in. o tym, jaka fajna by tam mogła być restauracja. Budynek niedawno skończył 120 lat. W lipcu 1898 roku toruńska prasa poinformowała, że chełmiński magistrat kupił od niejakiego Wicherta budynek, aby w jego miejscu postawić wieżę wodną. Budowa rozpoczęła się w październiku i po kilku, niezbyt takim przedsięwzięciom sprzyjającym miesiącach, jej budowniczowie dotarli niemal do dachu.


Planty.


Studzienka. Gdy byłem mały, latałem tu na kasztany. Wodę z cudownego źródełka można pobierać w środy i soboty, w tych samych dniach w barze Pod Kasztanami w Chełmży można dostać szare kluchy. My w Chełmnie i Chełmży byliśmy w piątek, więc wróciliśmy do domu bez klusek i wody.
Malunek nad wejściem kamienicy przy Grudziądzkiej wypatrzyła Ania. Drzwi... O chełmińskiej stolarce i detalach można by było książkę napisać. Mam nadzieję, że mieszkańcy Chełmna nie dadzą się oszaleć i nie zaczną zamieniać oryginałów byle gównami.
 

Cóż za róż-norodność! Tak wygląda ulica Polna w Chełmnie. Zobaczyliśmy te kwiaty wjeżdżając do miasta i później specjalnie polecieliśmy przyjrzeć się im z bliska. W Toruniu również mogliśmy mieć podobną aleję. Swego czasu przy Wałach gen. Sikorskiego zostały posadzone, specjalnie w tym celu sprowadzone z Niemiec róże short track. Rok temu, podczas przebudowy ulicy, niemal wszystkie wykopano i... Miejski Zakład Komunikacji, który odpowiada za inwestycję zaklina się, że wykonawca je bezpiecznie zadołował, ale ja wiem, że trafiły na śmietnik.