Bardzo bym chciał w tytule napisać „Sława i chwała”, ale –
niestety – nie mogę. Tak czy siak, walka o zachowanie najprawdopodobniej
skazanej na zagładę „Zofijówki”, czyli legendarnego przedwojennego toruńskiego
pensjonatu Kazimiery Żuławskiej, o którym jest mowa piętro niżej, doczekała się
niespodziewanego i bardzo niezwykłego post scriptum.
W środę, 19 lutego 2014 roku, w rocznicę urodzin Kopernika i
przy okazji święta toruńskiego uniwersytetu, do miasta zawitał Adam Żuławski –
syn wybitnego emigracyjnego malarza Marka Żuławskiego i wnuk Kazimiery. Pojawił
się, by w imieniu swojej matki, odebrać przyznany jej przez rektora naszej Alma
Mater medal za zasługi dla uczelni. Maryla (Maria) Żuławska otrzymała ten laur
w podzięce za zasypanie uczelnianych archiwów skarbami po swoim mężu. Dzięki
temu, w uniwersyteckim muzeum przy placu Rapackiego, a kiedyś Bankowym,
nazwanym tak na cześć opisywanej już tu instytucji, jaka w obecnych
pomieszczeniach muzealnych mieściła się od czasów pruskich, znalazła się
ogromna kolekcja prac tego związanego z Toruniem artysty. Do tego jeszcze,
archiwum Biblioteki Głównej UMK zostało zasilone pokaźną porcją dokumentów.
Nie jestem kulturalny, na sztuce zatem się nie znam. Nie
jestem również papugą, którą by ktoś nauczył wyrazów o sztuce, jak to kiedyś
napisał wieszcz Stanisław Wyspiański, który sportretował dziadka naszego
gościa, Jerzego Żuławskiego. Gdzie zatem mam szukać stosownej miary? Jako
rządny sensacji gazetowy gryzipiórek, wspomnę o tym, że Marek Żuławski jeszcze
przed wybuchem II wojny światowej portretował w Londynie członków brytyjskiego
parlamentu. Nad Tamiza spędził zresztą niemal całe życie.
Muzeum toruńskiego uniwersytetu prac Żuławskiego ma wiele, stale jednak
eksponuje jednak głównie jedną z nich – „Ludzi na plaży”. Na tle fragmentu tego dzieła
sfotografowałem pana Adama z medalem.
Stare mury są mi od obrazów bliższe, skoro więc nadarzyła
się okazja, nie mogło mnie zabraknąć pod murami spalonej jesienią ubiegłego
roku „Zofijówki”.
Żal było na nią patrzeć, zaglądając do środka m.in. przez
otwarte okno. W sumie obrazek ten specjalnie od obecnej mizerii Bydgoskiego nie
odbiega, jeśli jednak na najbardziej kiedyś elegancką dzielnicę miasta spojrzy
się chociażby z przedwojennej perspektywy...
Marek Żuławski tak w „Studium do autoportretu” wydanym w
2009 roku przez Oficynę Wydawniczą Kucharski wspominał swoje pierwsze kontakty
z Toruniem i „Zofijówką”:
Gimnazjum w Zakopanem było rajem, w porównaniu z tym, do którego musiałem chodzić od czwartej klasy w Toruniu, gdzie matka przeniosła się na fali patriotycznej euforii, jaka zapanowała po pierwszej wojnie światowej. Babcia Zosia sprzedała „Ładę” (dom Żuławskich w Zakopanem - przyp. mój.) i kupiła poniemiecką zgrabną willę z pruskiego muru, którą mama znalazła na Bydgoskim Przedmieściu i nazwała „Zofijówką”. Był rok, zdaje się, 1921. Toruń wchodził w okres rozkwitu.
Jak już wcześniej wspomniałem, w pensjonacie Kazimiery
Żuławskiej bywali wtedy najwięksi, co też zresztą Marek Żuławski, w swych
wspomnieniach nastawiony do Torunia dość sceptycznie (upiorne gimnazjum było
obecnym I LO), odnotował.
Wszyscy mieszkali u „pani Kazi” w „Zofijówce”, po prostu nie wypadało inaczej. Pensjonat mamy prosperował, a jej salon był otwarty dla całej intelektualnej elity polskiej owych czasów.
Owe czasy już jednak dawno się ulotniły. W starym Toruniu
źle się dzieje, jego dawne budowle znikają. Grozi to również budynkowi, który
niemal 90 lat temu był świadkiem tego wielkiego poruszenia.
„Zofijówkę” trzeba uratować, chociażby ze względu na odwiedzających ją
wtedy Witkacego, Osterwę, Jaracza, czy Przybyszewskiego i wielu innych. Z
powodu Żuławskich. Ich zasługi starałem się odnotować w czwartkowym wydaniu „Nowości”
z 20 lutego, które choćby ze względu na to, polecam.
Skorzystałem z okazji i spotkałem się z panem Adamem pod
„Zofijówką”. Urodzony w Wielkiej Brytanii przedstawiciel familii, która mogłaby
mieć swoją encyklopedię – należy do niej m.in. reżyser Andrzej Żuławski – z
zażenowaniem spoglądał na mizerię Bydgoskiego Przedmieścia, zniszczone
kamienice i pałacie zieleni szumnie nazwane trawnikami i masowo obładowane
psimi odchodami. Jeden rzut oka wystarczył mu jednak, by docenić wagę i urok
starego Bydgoskiego.
Zniszczonego domu przy Bydgoskiej 26 ogromnie mu szkoda. Zrobił zdjęcia
jego zdewastowanych przez ludzi i płomienie pozostałości. Czy w przyszłości
jedyną pamiątką po „Zofijówce” w archiwum Adama Żuławskiego będą te fotografie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz