środa, 11 maja 2016

Most z dedykacją

Niedawno sypnęło mostowymi rocznicami. 9 marca minęły 163 lata odkąd ruszające lody na Wiśle zniszczyły drewnianą toruńską przeprawę, zabierając nie tylko most, ale również pracujących na nim robotników. Więcej na ten temat tutaj.
Kilkanaście dni później stuknęło 145 lat odkąd toruńska Rada Miasta podjęła decyzję o budowie kolejnego drewnianego mostu, który okazał się ostatnim. O tym też napisałem w cotygodniowej porcji gazetowych staroci.

Mostowe wątki wrzucam również tutaj, ze specjalną dedykacją dla pana Marka Gotlibowskiego, który lubi mi z Piątej Strony wybierać stare zdjęcia, wykazując jednak dużo mniej zaangażowania w podpisywaniu źródeł. Nigdy też nie zapytał się o zgodę na ich ponowne wykorzystanie. Tak przy okazji - na zdjęciu widać ostatni drewniany most toruński z drugiej połowy XIX wieku, a nie fragment wojennej przeprawy, jak raczył pan na swojej stronie napisać.
Podobni kłusownicy niestety mnożą się w internecie jak króliki. Na Facebooku powstają kolejne strony, których autorzy żonglują kradzionymi zdjęciami nie oglądając się na nic. Pół biedy, jeśli te fotografie służą im jako ilustracje jakichś własnych odkryć. Na ogół jednak chodzi tylko o to - Łoł, mamy fajne stare zdjęcie - klikajcie! 
Jeden z takich ekspertów wrzucił raz zdjęcie bazyliki w Chełmży i ogłosił konkurs. Zapytał, co to jest? Internauci zaczęli więc odpowiadać - to jest bazylika w Chełmży, zostali jednak szybko skorygowani, ponieważ zdaniem gospodarza, zdjęcie przedstawiało... kościół na Podgórzu.
Inny specjalista ozdobił swoją stronę fotografią przedstawiającą kilku facetów kąpiących się w Wiśle, na tle zniszczonego podczas wojny toruńskiego mostu drogowego. Pod zdjęciem umieścił apel do czytelników, aby odezwali się ci, którzy rozpoznają swoich dziadków. Problem w tym, że kąpieli zażywali żołnierze niemieccy. Wątpię, aby nieszczęśnikowi chodziło o dziadków z Wehrmachtu. Po prostu zdjęcie zwinął, właściciela nie zapytał o szczegóły.
Smutny do bólu jest przypadek kolejnego kłusownika, który wrzucił na swoją stronę film Bogusława Magiery. Skopiował go z płyty dołączonej do książki Katarzyny Kluczwajd "Toruń między wojnami". Skontaktował się z nim wnuk pana Bogusława, odbił się jednak od ściany głupoty i arogancji. Kłusownik, zamiast posypać głowę popiołem, ruszył do ataku. Bo skąd on może wiedzieć, że ma do czynienia z potomkiem autora?! (Nazwisko ofiarodawców pojawia się na początku skradzionego filmu, jest też w książce) I kiedy autor zmarł, bo może prawa autorskie już nie obowiązują?! (autor został zamordowany przez Niemców w obozie koncentracyjnym, nie trzeba się wysilać, żeby się tego dowiedzieć. Poza tym, skoro żyją spadkobiercy, ich prawa do filmu nie przemijają).
To tylko jedna strona medalu. Jeśli chcecie chwalić się archiwalnymi zdobyczami, proszę bardzo, róbcie to jednak tak, żebyście nikogo nie okradali. Kupowane na aukcjach stare zdjęcia, które z takim zapałem podbieracie kosztują i to często sporo. 
Gdybym przyszedł do restauracji, nażarł się tam za 200 złotych, wyszedł i nie zapłacił, to właściciel tej knajpy pewnie by się bardzo wkurzył. I słusznie. A co ma zrobić kolekcjoner, kiedy ktoś kradnie mu zdjęcie kupione za 200 złotych?
Jak by zareagował właściciel sklepu z odzieżą, gdybym mu zwinął marynarkę? Zdjęcia potrafią kosztować więcej niż marynarki, a przerzucane z jednej złodziejskiej strony na drugą, bardzo tracą na wartości.
A co z podkradanymi i puszczanymi dalej bez podpisu zdjęciami żyjących fotografów? Czym te zdjęcia różnią się od krawatów czy obiadów?
Lubicie państwo stare zdjęcia? To uszanujcie źródła, z których je bierzecie, bo inaczej te źródełka wyschną. 
Mój kolega kupił kiedyś w antykwariacie album ze zdjęciami niemieckiego sapera, który na początku I wojny służył w Toruniu. Wchodził z aparatem wszędzie, więc niemal każda fotografia jest bezcennym skarbem. Są tam zdjęcia przygotowanego do wojny jednego z toruńskich fortów, obrazki z przejścia granicznego w Pieczeni oraz fotografia mostu, jaki podczas wojny zbudowali w Toruniu saperzy. Tego, o którym krążyły legendy, że podobno istniał i jeździła po nim kolejka wąskotorowa. O tej przeprawie się mówiło, nikt jej jednak nie widział. Aż do teraz. Zdjęcie sapera jest jedynym, jakie do tej pory wypłynęło. Poprosiłem kolegę, żeby się swoim skarbem podzielił. Napisałem o moście w gazecie, dołączyłem zdjęcie. Wyraźnie podpisałem, skąd je mam, jednak ci, którzy puścili je dalej, już sobie tego trudu nie zadali. Do dziś mam z tego powodu wyrzuty sumienia i o rzadkie zdjęcia nikogo nie proszę. Zresztą prawdziwi zbieracze coraz częściej na publikacje zdjęć się nie godzą. Bo po co, przecież zaraz ktoś zdjęcia ukradnie...

3 komentarze:

TORUNIARKA pisze...

PEŁNA ZGODA. Mamy tu do czynienia jednak z dwiema kwestiami: 1/ prawnym obowiązkiem uszanowania praw autorskich i 2/ dobrym obyczajem rzetelnych badaczy (i uczciwych ludzi po prostu), nawet w tych przypadkach, kiedy "dzieło" funkcjonuje już w ramach domeny publicznej. W obu przypadkach jesteśmy na straconej pozycji - my, nieWAMPIRY internetowe.
Przy okazji - fotografia tu opublikowana ma co najmniej kilka egz.

Anonimowy pisze...

W przypadku gazety podajemy ,, archiwum,, .

SzymonS pisze...

W przypadku gazety podajemy źródła najdokładniej jak tylko się da.