piątek, 18 stycznia 2013
Koniec i bomba, a kto nie zwiedzał, ten trąba!
Bokiem mi ta tegoroczna Wielka Orkiestra wyszła. A raczej nosem, zresztą pewnie razem z połową mózgu. Zimno było, cholera... I może dlatego na dwie wycieczki zgłosiło się coś koło 30 osób – zebraliśmy nieco ponad 200 złotych. Rok temu zwiedzających było z półtorej setki, co dało zyski proporcjonalnie większe. Nie narzekam jednak, teatr jak zwykle był ciekawy, a Muzeum Artylerii, w którym pojawiłem się po raz pierwszy, zaskoczyło mnie bardzo interesująco. Na zdjęciu naturalnie to nie my się prezentujemy, ale członkinie teatralnej grupy baletowej podczas jakiegoś przedstawienia w dwudziestoleciu międzywojennym.
Muzeum Artylerii przy ulicy Sobieskiego na pierwszy rzut oka kusi swoimi armatami. Prawdziwe jego skarby są jednak z ulicy niewidoczne. W pomieszczeniach kryje wystawę poświęconą toruńskiemu chwytaniu za nogi boga wojny – od początków II RP do współczesności. Jej twórcy przesiedzieli kilka lat w archiwach, a swoimi zbiorami podzieliło się z nimi Narodowe Archiwum Cyfrowe, jest więc tam co oglądać i czytać. Poza wystawą, udało nam się też zwiedzić Izbę Tradycji... Bogatą, bardzo bogatą! Obrazków nie fotografowałem, nie chciałem wykradać tego co nie moje. W sumie jednak to nie zdjęciom i nie armatom zawdzięczaliśmy muzealną włóczęgę trwającą prawie trzy godziny. Na orkiestrową wycieczkę mundurowi ściągnęli przewodnika najlepszego z możliwych, Mirosława Giętkowskiego, dyrektora muzeum w Bydgoszczy. Wielkie dzięki! Zdjęcia łowiłem kątem oka, by nie stracić tego, co mi do ucha wpadało. Przewodnik tymczasem sypał anegdotami w tempie karabinu maszynowego. Jak przed wojną wyglądała fala na tej uczelni? Mówił wykładowca do ucznia, że za 10 minut ma się zameldować w mundurze huzara z 1809 roku. Wywołany pędził więc najpierw do biblioteki, by się zorientować co i jak... Jeśli nie zdążył, to egzaminowany był dalej – proszę wyrecytować pierwszą księgę „Pana Tadeusza”. Nie zna pan? No to proszę podać dopływy Wisły. A jak się wtedy pisało klasówki? Jeden oficer na dokształcie, któremu coś nie poszło, kartki swojej nie oddał. Jak to? Miało zdawać dwudziestu, prac oddano 19... Co to znaczy? Najwyraźniej jakiś żołnierz nie istnieje... No i przestał w armii istnieć. Kanony obowiązujące wśród kanonierów były pono tak rygorystyczne, że na egzaminach wykładowcy po zadaniu pytań wychodzili z sal i nikt ze zdających nie ściągał. Jakże by mógł, przecież na placu boju, jeśli artylerzysta nie obliczy szybko namiarów celu, to stojący przed nim piechurzy poginą. Jakie te szkolenie przyniosło efekty? Nasz przewodnik rzucił kilka przykładów, wywołał m.in. Janusza Pasturczaka (o rangę nie zapytałem), dowódcę baterii pozbawionych celowników starych armat 75 mm, który 3 września 1939 roku pod Bukowcem koło Tucholi stawił czoła Guderianowi. Trzema artyleryjskimi gratami (czwarte działo było wyłączone z użytku) rozwalił Niemcom kilkanaście czołgów, a gdy zaczęła mu się kończyć amunicja, armaty razem z przodkami wysadził. Wziętemu do niewoli Pasturczakowi najeźdźcy zaproponowali posadę wykładowcy w ichniej uczelni, ale ten odmówił. Inny absolwent toruńskiej uczelni, mając do dyspozycji sprzęt równie wiekowy, ale nieco większego kalibru – 100 mm – nad Bzurą zepsuł Niemcom 40 pojazdów. Jego też później szukali, ale nie znaleźli. Jeśli zaś o okupację chodzi, to przez naszą szkołę artylerii przewinęło się 44 przyszłych Cichociemnych, a grupa zamkniętych w obozie jeńców, kształconych w Toruniu artylerzystów, zbudować sobie miała za drutami radiostację, by utrzymywać dzięki niej łączność z rządem w Londynie. Nikt inny pono podobną przedsiębiorczością się nie wykazał. Cóż, wygląda na to, że do muzeum będzie trzeba jeszcze wrócić. Może latem?
Konserwa pancerna, czyli jakieś powojenne działo szturmowe.
Bema pamięci... armata z epoki. Jeden z eksponatów w Izbie artyleryjskiej Pamięci.
Cudzych widoków nie podkradałem, jednak makiety artyleryjskiego dziwoląga z placu Zwycięstwa sobie nie odpuściłem.
W Izbie Pamięci są inne fajne fotki z budowy tego pomnika.
Aha. Od śledzia.
Ładna wieżyczka. Jeśli dobrze pamiętam, choć głowy nie daję, na dawnym budynku stajennym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarzy:
Budynek stajenny - zgadza się. A wycieczki obie były genialne - teatr zaskakujący, ale Muzeum Artylerii... Byłam tam już kiedyś, ale nie z takim przewodnikiem! I wrócić trzeba koniecznie - ja już nawet mam niecne plany zawodowe z tym związane;)
Dzięki, Szymon - następnym razem będzie lepiej:P
No nie nadanżam, nie nadanżam... .
Żal wielki, że nie załapałem się na wycieczkę do artylerii.
- Coś ostatnio mi za dużo spraw umyka... . Tym większe uznanie dla tych co nadążają!
Spokojnie, my tam jeszcze wrócimy. Pana Obserwatora stosownie wcześniej na wycieczkę zaproszę.
Na fotografii A.Kamińskiego można zobaczyć Radiostację Twierdzy Toruń - jeszcze była . Na następną wycieczkę już się zaklepuję .Byłem kilka razy na Otwartych Koszarach ale nigdy w Sali Tradycji .
Na zdjęciu z budowy pomnika, prócz radiostacji, widać jeszcze stare przęsło mostu kolejowego - to ze środkowym dźwigarem.
Ta jedyna w swoim rodzaju konstrukcja zniknęła z panoramy miasta w 1993 roku, zastąpiona obecnym, nowym przęsłem.
Nooo... Tyle się w te zdjęcie wgapiałem, a tego nie zauważyłem...
Prześlij komentarz