niedziela, 22 grudnia 2013

Pan minister, samolot i szpiedzy



Uwaga! Przygotowując ten wpis korzystałem z popularnych źródeł, m.in. książki „Bitwa o tajemnice” Władysława Kozaczuka. Po jego opublikowaniu odezwał się Pan Rafał Skrzypek, autor bardzo interesującej strony na temat rotmistrza Sosnowskiego, który prowadzi batalię o jego rehabilitację. Najlepszy polski szpieg, czego w swoim poście nie napisałem, został w 1939 roku skazany przez rodaków za zdradę. Nieprawomocny wyrok nie został rozpatrzony w wyższej instancji z powodu wybuchu wojny. Pan Rafał napisał w komentarzach, że Benita von Felkenhayn nie była powinowatą pruskiego ministra wojny, a porucznik Gryf-Czajkowski nie wsypał berlińskiej siatki Sosnowskiego. Swoją drogą też mi się to wydało dziwne.
Sprostowanie podanych przeze mnie informacji zamieszczam, treści całego wpisu jednak nie zmieniam, bo wtedy komentarze byłyby nieczytelne. Proszę zatem na więzy pokrewieństwa i berlińskie winy Gryfa-Czajkowskiego się nie oglądać, ograniczając się do historii niemieckiego szpiega, właściciela majątku na Glinkach, straconego na początku 1934 roku za – jak podaje „Słowo Pomorskie” szkody poczynione na terenie Gdyni. Człowiek ten został w Toruniu osądzony, stracony i pochowany na cmentarzu garnizonowym.
Mały, ale ciekawy dodatek do poprzedniego wpisu na temat początków toruńskiego lotnictwa, wywołany wzmianką o synu ministra wojny, który w 1913 roku został przywieziony samolotem z Berlina do Torunia. „Gazeta Toruńska” sprzed stu lat podała, że pruski notabl nazywał się Falkenhagen, co jednak było błędem, na który zwróciła uwagę Pani Profesor. Nie Falkenhagen, lecz Falkenhayn, Erich von Falkenhayn. Urodzony, jak Pani Profesor podaje, pod Grudziądzem. Bardzo za to sprostowanie dziękuję, ponieważ ogromnie chciałem to nazwisko w gazecie zobaczyć, by później odbić się od niego i popłynąć tropem najsłynniejszej historii szpiegowskiej II RP, co też właśnie czynię.
Z Torunia w 1913 roku przenosimy się do Berlina pod koniec lat 20, podążając w ślad za rotmistrzem Jerzym Sosnowskim, który stworzył tam doskonałą siatkę polskiego wywiadu. Na niemieckich salonach bryluje jako Jerzy Ritter von Nałęcz, nawiązuje romans z Benitą von Falkenhayn, powinowatą „naszego” ministra. Dzięki jej pomocy, oraz przy wsparciu zwerbowanych pracowniczek naczelnego dowództwa Reichswehry, m.in. Renate von Natzmer, zdobywa największe niemieckie sekrety, a wśród nich plany wojny z Polską.
Na zdjęciu widać stary pruski krzyż z cmentarza garnizonowego w Toruniu. Ilustracja tylko pozornie nie pasuje do tej historii, jej wątki niebawem się wokół niego zaplączą.
Zdobycze Sosnowskiego były tak poważne, że wzbudziły niedowierzanie jego przełożonych. Ta nieufność stała się zresztą dla oficera przekleństwem. Po powrocie do Polski był izolowany, zmarł w tajemniczych okolicznościach. Cóż to wszystko ma wspólnego z Toruniem? Sporo. Siatkę Sosnowskiego wydał Niemcom na początku lat 30. jego poprzednik na berlińskiej placówce, porucznik Józef Gryf-Czajkowski. Wróciwszy z Niemiec służył w toruńskim garnizonie, był właścicielem położonego wtedy pod miastem majątku Glinki. Jego dwór do naszych czasów nie dotrwał, podczas zorganizowanej dwa lata temu wakacyjnej wycieczki „Nowości” po terenie hitlerowskiego obozu jenieckiego z czasów II wojny światowej, przeszedłem obok miejsca, w którym się znajdował, nic o tym jeszcze nie wiedząc. Z Glinek:-) wróciłem jednak ze zdjęciem ciekawego starego domu, który na pewno jeszcze czasy zdrajcy doskonale pamięta.
Budynek, mam nadzieję, że jeszcze stoi – w Toruniu ostatnio stare budowle są masowo wyburzane – nosi jeszcze na fasadzie ledwo widoczne ślady dawnego, niemieckiego napisu reklamowego.
Po wpadce Sosnowskiego i jego siatki, Gryf-Czajkowski został przez Polaków aresztowany, osądzony w Toruniu i tam stracony. W „Słowie Pomorskim” znalazłem notkę na ten temat.
Wykonanie wyroku sądu doraźnego.
Szpieg Gryf-Czajkowski zawisł na szubienicy.
W dniach od 30 do 31 stycznia przed sądem okręgowym w Toruniu, który sądził w trybie doraźnym, odbyła się rozprawa przeciwko Józefowi Gryf-Czajkowskiemu, b. porucznikowi, znanemu dobrze na gruncie toruńskim. Służył on jakiś czas w toruńskim garnizonie i był właścicielem majątku Glinki pod Toruniem.
Gryf-Czajkowski oskarżony był o szpiegostwo na rzecz ościennego państwa. Przewód sądowy ujawnił i udowodnił akcję szpiegowską na terenie Gdyni.
Rozprawa odbyła się przy drzwiach zamkniętych. Gryf-Czajkowski do winy się nie przyznał. Wczoraj o godz. 13.30 ogłoszony został wyrok skazujący Gryf-Czajkowskiego na karę śmierci przez powieszenie.
Obrońca z urzędu, adw. Przysiecki odwołał się do łaski Prezydenta Rzplitej. Ok. godz. 22 nadeszła z Warszawy odpowiedź odmowna, wobec czego wyrok dziś w nocy o godz. 3-ej został wykonany.
Pogrzeb odbył się dziś rano o godz. 4-tej rano na cmentarzu garnizonowym przy ul. Grudziądzkiej.
O wsypaniu siatki Sosnowskiego i jego berlińskiej działalności gazeta nie wspomina, co jednak można zrozumieć. Nieco dziwi mnie jednak to, że Gryf-Czajkowski został stracony 1 lutego 1934 roku, rotmistrza tymczasem Gestapo aresztowało 26 dni później. W ślad za nim, do więzień trafiły jego agentki. Proces odbył się rok później, Sosnowskiego Niemcy skazali na dożywocie (został później wymieniony na niemieckich szpiegów zatrzymanych na terenie Polski), a Benita von Falkenfayn i Renate von Natzmer na ścięcie toporem. Siedząc za kratami, Sosnowski chciał się z Benitą ożenić, co by ją uratowało od śmierci, jego prośba została jednak odrzucona. Wyrok na obu kobietach został wykonany nad ranem 18 lutego 1935 roku.
Fotograficznie zacząłem swoją opowieść od zdjęcia z toruńskiego cmentarza garnizonowego i w tym miejscu ją skończę. Gdzieś na tej nekropolii spoczywa niemiecki szpieg, który, według znawców tematu, położył kres działalności najlepszej siatki szpiegowskiej polskiego wywiadu. Na zdjęciu prezentuje się centrum cmentarza, pochowany tu w nocy szpieg spoczywa zapewne jednak w nieoznaczonym grobie gdzieś na uboczu. Swoją drogą ciekawe, ile śladów podobnych dramatów kryje jeszcze ta ziemia? Sprawa porucznika Gryfa-Czajkowskiego nie jest przecież pierwszą wielką aferą szpiegowską przedwojennego Torunia, jaką udało się jak dotąd, przy pomocy doniesień prasowych sprzed lat, wygrzebać.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Von Falkenhayn powiadasz. To może w tej historii znajdzie się miejsce dla Else von Falkenhayn (1863-1908), pochowanej na cmentarzu ewangelickim w Nieszawie? - LINK

W którym miejscu był dwór Gryfa-Czajkowskiego?

1984p pisze...

Budynek na Glinkach, z ledwo widocznymi napisani nad zamurowanym wejściem na starych mapach widnieje jako karczma...

SzymonS pisze...

Być może to ktoś z rodziny, nie mam pojęcia. O dwór pytałem majora Rochnińskiego, który był zresztą przewodnikiem naszej wycieczki po Stalagu. Wytłumaczył mi gdzie stał, ale dziś już nie pamiętam szczegółów. Przy okazji zapytam i dam znać.

Karczma? Ciekawe, dzięki!

Rafał pisze...

Benita von Falkenhayn nie była powinowatą Ericha von Falkenhayn, gdyż błędnie podaje się, że jej mąż Richard był synem Ericha.
Tymczasem Richard (również agent Sosnowskiego) był synem Horsta von Falkenhayn

Rafał pisze...

I jeszcze jedno: Gryf Czajkowski nie wsypał siatki Sosnowskiego. Do niedawna podawano, że zeznał, że służby niemieckie zdają sobie sprawę z misji Sosnowskiego (miał to być dowód na "odwrócenie" Sosnowskiego).
A z ostatnich badań dr. Krzaka wynika, że Gryf Czajkowski nie mógł mieć wiedzy o działalności Sosnowskiego i jego siatki.

SzymonS pisze...

Bardzo dziękuję za korektę, zaraz naniosę poprawki.