środa, 27 lipca 2011

Grunwald żegna się z widzami

„Dom Żołnierza” w Toruniu
Ze składek wojska i społeczeństwa powstało to ognisko żołnierskie
Toruń w kwietniu.
W ub. miesiącu został otwarty i oddany do użytku „Dom Żołnierza” przy ul. Warszawskiej, mieszczący się we własnym okazałym gmachu.
Dom mieści się w budynku dawnego magazynu wojskowego oddanym na ten cel przez władze O. K. (Okręgu Korpusu – Sz.S.) VIII. Na pokrycie kosztów przebudowy i urządzania gmachu złożyły się sumy ze składek zarówno wojska jak i społeczeństwa, przyczem składki płynęły nietylko z Torunia, ale i z dalszych miejscowości i okolic nawet z poza Pomorza.
Utworzony w roku 1930 komitet budowy Domu Żołnierza rozwinął energiczną akcję propagandową, która w efekcie przyniosła wcale poważne sumy pieniężne ze składek. W miarę jak pieniądze napływały dyrekcja budowlano – techniczna komitetu prowadziła prace nad przebudową gmachu. Najpierw wykończoną została sala teatralna, w której uruchomiono kino. Dochód z kina poważnie zasilał kasę komitetu i pozwalał na przyspieszenie tempa prac w budynku. I oto, w dniu 19 marca b. r. gmach został otwarty i oddany do użytku żołnierzom garnizonu toruńskiego.
Budynek przebudowany podług projektu kpt. inż. Jarosławskiego, zewnętrznie prezentuje się, jak to widać na iluminacji (ta nie różni się specjalnie od stanu obecnego, zdjęcie zostało wykonane z okolic wylotu ul. Dobrzyńskiej – Sz.S.) całkiem okazale. Wewnątrz, poza dużą salą teatralną, mieszczącą kino „Mars”, a posiadającą wzorowo urządzoną i zaopatrzoną scenę z szatniami dla artystów, znajduje się na I p. świetlica z czytelnią, która służyć też będzie, jako sala odczytowa, a na parterze sala z sala dla rozrywek, z bufetem radjem itp. W obu salach zgrabne mebelki jesionowe również projektu inż. Jarosławskiego. Na II piętrze mieszczą się biura zarządu „Domu Żołnierza”.
W dzień w salach tych jest pusto i głucho. Po godz. jednak 18, kiedy kończy się służba dzienna w pułkach sale zapełniają się żołnierzami, którzy tu znajdują możliwość miłego spędzania, wolnego od służby czasu.
Na dziedzińcu Domu projektowane jest urządzenie pewnego jakby „Luna-parku” w miniaturze z karuzelami itp., ulubionemi przez żołnierzy rozrywkami.
Twórcy „Domu Żołnierza, a więc zarówno ci, którzy czynnie pracowali nad jego wzniesieniem jak i ci, którzy datkami swojemi przyczynili się do jego budowy, mogą być dumni ze swego dzieła. Zaskarbili oni sobie szczerą wdzięczność żołnierzy, dla niejednego z których, powołanego przez obowiązek w dalekie od strzechy domowej strony, dom ten z powodzeniem strzechę domową zastąpi.


„Słowo Pomorskie” z 19 kwietnia 1933 roku.

Tak się historia kina toruńskiego kina przy ulicy Warszawskiej zaczęła i w tym roku dobiegła końca. Wojsko wyprowadza się z budynku, niebawem do swojej kolekcji dołączy go Agencja Mienia Wojskowego.
Wbrew temu, co niemal 80 lat temu pisało „Słowo Pomorskie”, gmach nie jest okazały – powiem nawet więcej – jest brzydki. Kinowych wrażeń również jakoś nie wyniosłem z niego wspaniałych, repertuar od lat był tu mocno ubogi. Kino miało jedną wielką zaletę, było bardzo wygodne. Na widowni człowiek nie musiał kulić kolan pod brodą, a poza tym „Grunwald”, w odróżnieniu od pozostałych kin toruńskich, miał szatnię. Szatnia, jak sama nazwa wskazuje, to takie miejsce, w którym siedzi szatan.
Mimo wszystko szkoda, bo oto znika ostatnie stare toruńskie kino. Nawet jeśli współcześnie przy Warszawskiej 11 działo się w zasadzie nic ciekawego, kiedyś X Muza czuła się tu jak w domu. Mogę sobie to wyobrazić, choćby dzięki kolekcji przedwojennych folderków filmowych, które dostałem kiedyś od jednego Czytelnika. Kilka z nich już tu prezentowałem, teraz jednak przejrzałem całą kolekcję i wybrałem z niej wszystko, co nosi ślady przedwojennego kina Mars, zameldowanego wtedy przy Warszawskiej 9 (tel. 27-46).
Trochę dziwnie jest tak siedzieć i szeleścić drukami, które choć tak bardzo ulotne, przetrwały swoją epokę. Ja więc będę szeleścił i wszystkich zapraszam do kolorowego świata reklamującego kino, jakie w tamtych czasach barwiła przede wszystkim wyobraźnia widzów.
Informacje, których nie udało się wyczytać z folderów, uzupełniam korzystając ze zbiorów Filmwebu.

„Film 100 DNI NAPOLEONA obszedł w triumfie ekrany świata. Grany był całymi miesiącami bez przerwy. Jest to bowiem jedyny w swoim rodzaju film dla wszystkich. Każdy go zrozumie, odczuje, każdy się nim wzruszy.”
„18 miesięcy nakręcano ten film. Koszty produkcji przekroczyły wiele milionów franków. Najlepsi scenarzyści, najwięksi aktorzy, świata, sztab wybranych znawców filmu pracował nad tym filmem, który zyskał sławę jedynego w swoim rodzaju. Sceny batalistyczne bitwy pod Waterloo nakręcano w historycznych miejscowościach. 50.000 żołnierzy w mundurach angielskich, pruskich i francuskich rozegrały po raz wtóry ten wielki bój. Odtworzono go z wielkim realizmem, nie szczędząc wysiłków, ni kosztów. Pod wioską Waterloo po raz wtóry zagrzmiały armaty, ziemia dygotała pod kopytami tysięcy koni. Kłęby dymu armatniego spowiły całą okolicę. Przerażeni mieszkańcy okolicznych wiosek uciekli w lasy, pochowali się do piwnic, sądząc, że to koniec świata. A to tylko nakręcano film 100 DNI NAPOLEONA.”
„Corrado Racca, największy tragik świata, został wybrany spośród 15 – tu czołowych aktorów Europy do kreowania roli Napoleona. Uderzające podobieństwo tego artysty (również Korsykanina) do wielkiego cesarza, porywająca gra i głębokie przejęcie się rolą – czynią z kreacji Corrado Racca arcydzieło kunsztu aktorskiego. Takie sceny, jak przemówienie do generałów, momenty podczas bitwy i wiele innych, pozostaną na zawsze w pamięci widza.”
Niezłe, prawda? W każdym razie brzmi bardzo przekonująco. Swoją drogą jednak, film został zrealizowany z takim rozmachem, zrobił tak ogromną furorę, a ja tak bardzo musiałem się naszukać, nim znalazłem jakąś wzmiankę na jego temat. Dowiedziałem się z niej zresztą tylko tyle, że przerażeni mieszkańcy Waterloo uciekali do lasów w 1935 roku. Wtedy było tam głośno, teraz wokół filmu panuje cisza. Sic transit gloria mundi...


„Wytwórnia 20th Century-Fox z prawdziwą dumą prezentuje publiczności kinowej całego świata bezsprzecznie najdoskonalszy twór filmowy ostatniego dziesięciolecia.”
Najdoskonalszy twór zaczął podbijać światowe ekrany 6 stycznia 1938 roku i był jednym z najdroższych filmów lat 30. Opowiada o wielkim pożarze starego Chicago w 1871 roku.
„Domy i całe dzielnice walą się w gruzy, jak tekturowe pudełka za podmuchem wiatru”.
Pewnie przyszło im to dość łatwo, bo tektury budowniczowie dekoracji raczej nie żałowali...


„Wielka tragiczka, Katarzyna Hepburn, w najświetniejszej roli komediowej!” Prezentuje się widzom Piątej strony świata po raz kolejny.

Podziwialiśmy na ekranie – niestety tylko komputerowym - Katharine Hepburn, której pewnie będzie miło, jeśli w tej filmowej kolekcji pamiętającej złote czasy kina – tego przy Warszawskiej i tego w ogóle – posadzimy Spencera Tracy. W Toruniu aktor gościł między innymi dzięki filmowi „Miasto chłopców” z września 1938 roku.

„The Test Pilot” AD 1938. Fiu, ale obsada...

Cholera, tyle tu reklam filmów Sama Wooda, nie ma jednak ani „Nocy w operze”, ani „Dnia na wyścigach”... Są natomiast „Kadeci marynarki” („Navy blue and gold”) z 1937 roku. Kinowy dobrodziej ponumerował sobie ołówkiem nazwiska na liście płac, jedynkę stawiając Lionelowi Barrymore`owi, a ostatnią – siódemkę – Robertowi Youngowi.

„Film – arcydzieło, które śmiałością myśli i głębią treści poruszyło sercem i sumieniem świata”.
Serce i sumienie świata o śmiałości myśli i głębi treści szybko zapomina. Gdyby nie to, że wydawca folderu podał oryginalny tytuł: „La maison du maltais”, na żaden ślad tego arcydzieła z września 1938 roku bym nie trafił.
Jeśli zaś już mowa o wydawcy reklamy, z tego egzemplarza można wyczytać, że był nim Dom Prasy S.A. Poza tym jest tu też jeszcze ciekawy szczegół dotyczący dystrybucji filmu – „Własność: B. Kongresówka, Pomorze i Poznańskie – Austria Film Sp. z o. o. Warszawa, Sienna 4. Śląsk, Małopolska i Zagłębie Dąbrowskie – Silesiafilm, Katowice, plac Marszałka Piłsudskiego 12.


Annabella (Suzanne Georgette Charpentier) i Henry Fonda w obrazie z początku 1937 roku („Wings of the morning). Na nieco pogniecionej reklamówce można przeczytać, że jest to „film w kolorach naturalnych doprowadzony do największej perfekcji barw”. Czy to znaczy, że już wtedy kino Mars mogło wyświetlać dzieła kolorowe? Zresztą nie ono jedno, mam tu jeszcze folder z kina As ze Strumykowej, który chwali barwy filmu „Indie mówią.”
Z reklamówki raczej nie wynika, by „Księżniczka cygańska” była kolorowa. Czerwone usta głównej bohaterki są raczej dziełem naszego uzbrojonego w kredkę kinomana.


„Luksusowe okręty, Londyn, New York i Szkoła Marynarki w Anglii – oto tło filmu, który jest trzecim wielkim sukcesem Freddie Bartholomew`a”.
Kolejny film z 1938 roku. Nieme teraz projektory kina Mars musiały wtedy pracować bez wytchnienia.


Sam Wood sprzed „Przeminęło z wiatrem”. „Stablemates” miał swoją premierę jesienią 1938 roku. Kiedy film pojawił się w Toruniu? Ha! Jeśli Kujawsko-Pomorska biblioteka cyfrowa weźmie się wreszcie za kolejne roczniki „Słowa Pomorskiego”, łatwo będzie można to sprawdzić.

„Jubileuszowy film wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer”, poza pieczątką kina Mars, dźwiga na swoim folderku jeszcze inny, bardzo interesujący stempelek: „Z uwagi na długość filmu początek seansów o godz. 16.30, 19 i 21.15. W niedzielę o godz. 14, 16.30, 19 i 21.15. Uprasza się o przybycie do Kina przed rozpoczęciem seansów”.
Kino Mars, choć podobno wtedy najnowocześniejsze w mieście, nie było multipleksem, salę posiadało jedną. Z rozkładu wieczornych seansów wynika więc, że to wyjątkowo długie dzieło z 1938 roku musiało trwać jakieś dwie godziny...


„Rewelacyjna komedia genialnej pary – reżysera Kosterlitza i kier. prod. Pasternaka.”
Toruńska publiczność chyba nią się długo nie cieszyła, film „Three smart girls grow up” powstał w 1939 roku...

„Niezrównana rójka: Danielle Darrieux, Douglas Fairbanks jr i Mischa Auer bawi wszystkich w komedii tysiąca kawałów i dowcipów p.t. Paryżanka”.
Bawi tak od 73 lat, a Danielle Darrieux nadal (mamy 2011 rok) udziela się na ekranie.


Greta Garbo, która w 1937 roku w filmie nakręconym przez MGM w oparciu o dzieło Wacława Gąsiorowskiego, już się na Piątej stronie prezentowała.
Tym razem, gdy zamiast skan-dalicznie ograniczać się tylko do zeskanowanych obrazków, rozłożyłem ich oryginały przed sobą, zauważyłem ciekawą rzecz. Nasz wielbiciel X muzy sprzed ponad 70 lat, na liście aktorów odhaczył kilkanaście nazwisk. Dziwne, bo wszystkie należą raczej do odtwórców ról zdecydowanie drugoplanowych.


„Przemiły trzpiot ekranu – Deanna Durbin – w najlepszej swej kreacji”.
„Rozkoszna czarodziejka ekranu – Deanna Durbin i wytworny Herbert Marshall w kapitalnej komedii twórców „Penny” i „Ich stu i ona jedna”.
„Uśmiech i radość wiosny! Czar i wdzięk młodości! Piękno i urok życia! Deanna Durbin w najpogodniejszym filmie sezonu!”
Tym pogodnym sezonem Toruń cieszył się pewnie w połowie 1938 roku – film miał swoją światową premierę 1 lutego. „Przemiły trzpiot ekranu” wystąpił we wszystkich filmach wymienionych w folderku, reklamówkę „Ich stu i onej jednej”, również zresztą w papierowym skarbie naszego Czytelnika znalazłem. Niestety, nie ma na niej pieczątki, która by pozwoliła zidentyfikować kino.


Informacji na temat tego filmu nie udało mi się wykopać. Z folderu wiem, że „wynosi on na ekran atmosferę pogody, radości życia i wesołego śmiechu. Niespodziewane powikłania, pełne napięcia sytuacje!” Jest to „wesoła, pełna humoru i przygody komedia w reżyserii Jacques de Baroncelli”. Której głównym atutem jest „zawrotne tempo akcji, nieoczekiwane powikłania i groteskowe sytuacje, a przede wszystkim zdrowy humor i prawdziwa wesołość.” W tych wesołych okolicznościach wystąpił m.in. Michel Simon i może dlatego nie dotarłem do filmowych szczegółów, bo te pojawiają się na Filmwebie po francusku.
Nic to jednak, mnie w tym folderze najbardziej zainteresowało co innego. Reklama dokumentu poświęconego Centralnemu Okręgowi Przemysłowemu.
„C.O.P. – Stalowa Wola” Imponujący dokument wspólnego narodowego wysiłku twórczego skoordynowanej pracy, skierowanej ku urzeczywistnieniu wielkiej idei”.
„Epopeja pracy, inicjatywy i twórczego wysiłku (eksploatacja P.AT. Biuro Filmowe, Warszawa, Królewska 10. Reżyseria: Jerzy Gabryelski. Muzyka: Prof. Jan Maklakiewicz (z TYCH Maklakiewiczów?!). Produkcja: Laboratorium Filmowe Falanga.”
CENTRALNY OKRĘG PRZEMYSŁOWY to duma i chluba całego narodu, to hymn na cześć pracy i ludzkiego geniuszu!”
Hasła, oraz obrazek, na którym żołnierz wita się z robotnikiem, przypominają socrealizm. Wielkie budowy II RP okazały się jednak sukcesem, czego o tych stalinowskich, zdecydowanie powiedzieć nie można.


„Słynna sztuka Pagnola „Fanny” już na ekranie! Wallace Berry w nowej wzruszającej roli!”
„W dokach portowych, w szynkach, na morzu i w Paryżu rozgrywa się akcja tego filmu.”
Poza tym rzecz dzieje się też w Marsylii. „Port siedmiu mórz” zakotwiczył niedaleko portu nad Wisłą – kino Mars znajdowało się wszak bardzo niedaleko – jakoś w 1938 roku. Światową premierę dzieło świętowało 1 lipca.


„Barbara Stanwyck, świetna tragiczka, która dała światu wspaniałą kreację w filmie „Wzgardzona” – w swojej najlepszej roli”.
Za wzgardzoną (1937 rok) Barbara Stanwyck została nominowana do Oscara. W “Porzuconej” - „Always Goodbye”- musiała się pojawić na ekranie kina Mars rok później.



„Rosalie”. Premiera – grudzień 1937
„Obok mistrzyni tańca – Eleanor Powell, czarującego śpiewaka – Nelsona Eddy, występują: piękna węgierska aktorka – Nona Messey i znakomity tancerz – Ray Bloger (ja bym raczej powiedział – prabloger... Sz.S.)


„Na usilne prośby całego świata mistrz Paderewski zgodził wystąpić się raz jeden w filmie, aby pozostawić potomności ślad swojego geniuszu”.
„Film o wartości nieprzemijającej. Przepiękna opowieść o czarodziejskim wpływie muzyki na kochające się serca.”
„Ignacy Paderewski wykonywa najcelniejsze utwory Beethovena, Szopena, Griega, Liszta i swego osławionego Menueta”.
„Akcja Sonaty Księżycowej rozgrywa się na tle przepychu pałaców londyńskich, oraz w najpiękniejszych zakątkach Szwajcarii.”
Nasz filmowy dobrodziej musiał w tym wypadku na Warszawską trafić stosunkowo wcześnie, światowa premiera filmu odbyła się w lutym 1937 roku.


„Wytwórnia 20th Century-Fox ma zaszczyt przedstawić epokowy film ku chwale wielkiego Francuza, Ferdynanda Lesepsa, twórcy Kanału Sueskiego.”
„Miłość i śmierć wyznaczyły sobie spotkanie na gorących piaskach pustyni”.
„Z płomiennych, gorących pasków pustyni, tam geniusz ludzki stworzył najwspanialszy dokument techniki, przychodzi oto najbardziej aktualny temat filmowy świata.”
„Opowieść o wielkiej miłości twórcy Kanału Sueskiego, Ferdynanda Lesepsa, do cesarzowej Eugenii.”
„Samum... Rewelacyjne sceny potężnego kataklizmu, huraganu pustynnego, który zmiata wszystko z powierzchni ziemi.”
Film miał swoją światową premierę w połowie października 1938 roku.


„Film o słynnym Johannie Straussie, jego życiu, karierze, miłostkach i wielkiej miłości. Pierwszy amerykański film genialnego Juliena Duviver”.
Obraz wszedł na ekrany jesienią 1938, w 1939 roku otrzymał dwie nominacje do Oscara, za najlepsze zdjęcia dla Josepha Rottenberga (zdobył) i najlepszą rolę drugoplanową dla Milizy Krojus.

Brak komentarzy: