piątek, 11 lutego 2011

Śladami ludzi... Wisły

Płynie rzeka wąwozem jak dnem koleiny, która sama siebie żłobiła,
Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej...

Nad rzeką przysiedli również ludzie. Z czasem zbudowali na nim miasto, a później zaczęli nawet kręcić filmy. Te filmy się postarzały, miasto zmieniło, a ludzie odeszli. Wziąłem więc aparat i poszedłem poszukać – śladów miasta i tych, którzy przede mną chodzili jego ulicami.
Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu się wije, własna w czeluść ciągnie go siła.
Ale jest ciągle rzeka na dnie tej rozpadliny, jest i będzie, będzie jak była...

Rzeka była, jest i będzie, ale ona również mocno się przez tych kilkadziesiąt lat zmieniła. Kiedyś odbijała się w niej panorama Torunia, odbijały się również pływające po Wiśle statki, dziś Toruń przegląda się w rzecznym lustrze samotnie.
A na ścianach wysokich pasy barw i wyżłobień, tej rzeki historia, tych brzegów -
Cienie drzew powalonych, ślady głazów rozmytych, muł zgarnięty pod siebie - wbrew sobie...

Historia jednego z jej brzegów prezentuje się poniżej. Zaczynamy od bramy Klasztornej, przez którą na „Ludziach Wisły”, nakręconym w 1938 roku filmie Aleksandra Forda, przechodzi Ina Benita, wracająca właśnie z koszykiem ze sklepu ciotki Kufki.

To samo miejsce, już w kolorze i bez Iny Benity. Nie tylko jej jednak tu brakuje. Na kadrze widać po prawej stronie solidny budynek, który zniknął i został zastąpiony czymś nowoczesnym.
Tak to teraz wygląda. Pamiętam, jak ten nowy budynek powstawał, ale nie mogę sobie przypomnieć, co tam było przedtem. A swoją drogą, kto pozwolił postawić takie gówno tuż przy murach?
Bulwar (czyli po angielsku bycza wojna – Bull war)
Betonowa cywilizacja nie dotarła nad Wisłę na początku lat 70., gdy wybudowano bulwar. Wcześniej też ten teren był obudowany, na schodach prowadzących do rzeki również przysiadali ludzie. A jeśli już o schodach mowa, na pierwszej fotografii widać, że były one całkiem ładne, znacznie ładniejsze od obecnych.






Wyżej widać brzeg rzeki z 1938 roku, fotografia poniżej jest młodsza o 30 lat – utrwaliła się na niej budowa bulwaru. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów pana Romana Kuźnickiego.
Ładnie to wygląda, choć chyba wolę widoki dawnego nabrzeża – bez bulwaru, ale z pełnym zgiełku portem. Wisła również pięknie się dziś przelewa i cudnie się w niej Toruń przegląda. Kiedyś jednak lustro wody burzyły pływające statki i mam wrażenie, że wyrosłe dzięki nim miasto, lepiej się wtedy czuło.
Scena otwierania toruńskich bram. Fantastyczna! Te widoki, ta muzyka! Niżej brama Klasztorna, przez którą wcześniej wyszła Ina Benita, oraz ta sama brama wiele lat po tym, gdy po aktorce ślad w warszawskich kanałach zaginął.

Patrzę na to i mówię sobie – jak daleko stąd, jak blisko. Mimo ponad 70 lat widoki tu są takie same, pokazują jednak tak inne miasto!

To punkt główny sceny z otwieranymi bramami. Muzyka temu towarzysząca wspina się na wyżyny pięciolinii, rosną też wrażenia wizualne. Bo też, choć Trakt Królewski wiódł bramą i ulicą Mostową, od strony rzeki najlepiej jest wchodzić od strony Żeglarskiej. Archiwalny obrazek filmowy z roku 1938 jest tu tym cenniejszy, że za pałacem Dombskich widać dwie kamienice, które w czasie wojny zostały zbombardowane. W pozostałych po nich dziurach wyrósł później „Zajazd staropolski”, przez socjalistyczne lata jeden z najlepszych hoteli Torunia, z kuchnią, której sława znacznie przekraczała granice miasta. Sam pamiętam z lat dziecinnych godzinne oczekiwanie na kelnera, który, po następnej półgodzinie, postawi na stole kotlet staropolski z frytkami i surówką z białej kapusty.


Toruń oglądany zza rogu.
Bardzo lubię filmy nakręcone na naszym bruku. Choćby za to, że ich bohaterowie spoglądają na miasto zza węgła – ja wiem, co powinni zobaczyć – ale im przed obiektywem kamery defilują obrazki zupełnie inne. Niech film będzie nawet gniotem (takie jednak chyba Toruń ominęły), ale za to jednak właśnie będę go lubił...

Jerzy Pichelski na Podmurnej. W sumie niewiele się tu zmieniło. Ubył Pichelski, przybyła – niestety - „Zamkowa”. I rynna się nieco wykrzywiła.

Powinien zobaczyć zastawioną samochodami Mostową....
Ale widzi Inę Benitę.
Oto największa toruńska zagadka tego filmu. Każdy, kto zobaczy ten fragment mówi – wiem, gdzie to jest! Ja też tak powiedziałem. Byłem pewien, że to jedna z ulic prowadzących do Wisły. Nic z tego. Podobnych bram piwnicznych na starówce jest wiele, ta jednak odbiega od ogółu. Wiem, bo w poszukiwaniu zdeptałem już w zasadzie wszystkie ulice (została mi tylko bliższa rzeki część Nowego Miasta). Na ogół takie zejścia znajdują się pod ostatnim oknem kamienicy, tu jednak mamy do czynienia z oknem przedostatnim. Myślałem, że centrum Torunia znam na pamięć, więc strasznie mnie te drzwi bolą.
Być może już ich nie ma, od 1938 roku na toruńskiej starówce zniknęło kilka domów, wiele podobnych wejść zostało rozkutych, dając początek zejściom do knajp. Mimo tego chciałbym wiedzieć, gzie to było! Nie wiem dlaczego, ale na pierwszy rzut oka pomyślałem, że to prawa strona Żeglarskiej, ale jednak nie. Patrząc na film, sklep ciotki Kufki, trzeba umieścić na ulicy Ducha Świętego (amen), bo Ina Benita, wracając stamtąd, wychodzi przecież bramą Klasztorną. Tam podobne zejścia są dwa, oba jednak nie pasują do obrazka sprzed lat. Daszki mają trójkątne, nie płaskie. Z drugiej strony jednak, one, jako jedne zachowane w mieście, nie są oknami pod skrajnym oknem. Niezaspokojona ciekawość potrafi być męcząca!


Być może mój głód odkrywczy uda się zaspokoić, gdy Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa doda do swoich zbiorów numery „Słowa Pomorskiego” z 1938 roku (jak dotąd dotarła do początku lat 30.). Tam pewnie na temat filmu napisano wiele. A jeśli nie, to o to, gdzie był sklep ciotki Kufki będę musiał zapytać staromiejskie koty. Podobno są nieśmiertelne, więc kolejne wcielenie tego czarnucha, którego trzyma Ina Benita, wreszcie mi na to pytanie odpowie.

5 komentarzy:

Anek pisze...

Pan zrobił to na co ja miałam ochotę, ale jak zwykle nie starczyło czasu... Pięknie!!

SzymonS pisze...

Dank! Mi też to od dawna łaziło po głowie. Tak jakoś od chwili, gdy pierwszy raz zobaczyłem "Prawo i pięść". Rany, przy tym filmie się człowiek narobi! Ale pobiega wokół tego z przyjemnością, skoro udało się dotrzeć do oryginału filmowego wózka dyrektora Szmaka i skoro ten wózek ma taką ciekawą historię...

Anek pisze...

To Pan opowie o co cho z tym wózkiem, bo mi to się cmentarnie z wywozem żeliwa kojarzy :P

Anonimowy pisze...

Witam Panie Szymonie!
Dziś odkryłem Pana blog - rewelacja, dziękuję także za historie pisywane w dzienniku Nowości.
Napisałem komentarz w związku z numerami Słowa pomorskiego - otóż wszystkie roczniki (bądź większośc) dostępne są na stronie www.pbi.edu.pl - niestety mankamentem jest brak możliwości wyszukiwania rocznikami i trzeba samemu trafiać na numery dziennika, jednak jest to spora porcja informacji o naszym mieście np. na krótko przed 2 wojną czy też po wojnie, gdż zamieszczone są także numery z wydań powojennych dziennika. Pozdrawiam i życzę miłego czytania.

SzymonS pisze...

Ojej, dziękuję bardzo za miłe słowa. Cóż Pan jednak zrobił najlepszego?! Teraz pewnie spać pójdę dopiero za jakiś tydzień, a do tego czasu będę siedział i czytał...