Ach, co to za pyszna historia!
Miała babcia kurkę,
Kurkę-złotopiórkę,
Wesołą kokoszkę,
Zwariowaną troszkę.
Kiedyś jej ta kurka
Uciekła z podwórka.
Babcia za nią truchtem drepce,
"Wracaj" - krzyczy... - "A ja nie chcę!"
A tam zaraz blisko
To było lotnisko,
Kurka się tam zapędziła,
Aeroplan zobaczyła,
A że była dobra skoczka,
Wskoczyła tam nasza kwoczka.
Wtedy babcia - hopla! -
Też na areoplan...
Zaraz, powoli! Tu też są aeroplany i zwierzęta, ale nie o kurkę z tuwimowego wiersza tu chodzi! Jeden znajomy pokazał mi kiedyś zdobyte gdzieś w Niemczech zdjęcie słonia – jak powiedział – na toruńskim lotnisku. Jak to się wiara w bajki ludzi trzyma – pomyślałem sobie. Przecież to w najlepszym razie jest fotomontaż. Ale dureń ze mnie. Tak długo już grzebię się w przeszłych wnętrznościach Torunia, powinienem się więc przyzwyczaić, że miasto różne rzeczy widziało, nawet takie, jakie się bajkopisarzom nie śniły.
Zwątpiłem, a nie powinienem. Pochodzącą z sierpnia 1917 roku fotografię, w piasku toruńskiego lotniska, zakotwiczyła Pani Profesor Magdalena Niedzielska, której jeszcze raz ślę za to Dank wielki. Podzieliła się odnalezioną w ówczesnej niemieckiej prasie notką o tym, co słonie (bo dwa były) na naszym lotnisku robiły. Dorzuciła również kolejne zdjęcia z własnych zbiorów, chyba jeszcze ciekawsze od tego. Proszę patrzeć i czytać – słonie i aeroplany zaprezentowały się we wtorkowych „Nowościach”. DO SŁONI WYCIĄGAJĄCYCH GŁAZ
W internetowym wydaniu zabrakło informacji, jaką umieściłem na papierze. „Toruńskie” słonie, poza tym, że pracowały na lotnisku, występowały w zwierzyńcu Hagenbecka, hamburskiego organizatora widowisk z udziałem egzotycznych zwierząt i ludzi. Te pierwsze łowił dla niego m.in. ojciec Tomka Wilmowskiego, bohatera książek Alfreda Szklarskiego.
Niech więc sobie o słoniach poczyta, kto ciekawy. A ja? A ja, nauczony tym doświadczeniem, gdy mi ktoś powie, że w którejś z toruńskich piwnic leży Bursztynowa Komnata, na pewno najpierw poproszę o adres, a dopiero potem będę się pytał: jak to?!
5 komentarzy:
przepraszam, że odbiegam od tematu. to tomek istniał naprawdę?
Piękne fotki Szymonie, historia niesamowita :) No ale z Tomkiem W. to oczywiście tylko żart...
Ej, jak Wy mogliście z tego co napisałem wyczytać, że Tomek istniał naprawdę. Przecie widać, że jest bohaterem książek. Filkcyjnym. Tak samo jak i jego ojciec, Andrzej Wilmowski, któremu Szklarski kazał zostać pracującym dla Hagenbecka łapaczem dzikich zwierząt. Można o tym przeczytać w Wikipedii.
Uwielbiam Pana teksty.
Czyta się je z uśmiechem na ustach - Gratulacje.
Ps.
Nowy image strony prezentuje się ciekawie.
Z pozdrowieniami E.M.
Bardzo Pani Ewie dziękuję:).
Prześlij komentarz