czwartek, 26 kwietnia 2012

O wyższości świąt...

... Bożego Narodzenia, nad świętami Wielkiej Nocy?
Nie, tego dylematu rozstrzygać nie zamierzam, bo odpowiedź na tak postawione pytanie doskonale znam.
Odkąd, już od listopada, szerokim łukiem zacząłem omijać duże sklepy, Boże Narodzenie przestało mnie męczyć. Od momentu, w którym odkryłem bogactwo starych polskich kolęd, raczej obce hipermarketowym przyśpiewkom, zimowe święta mnie zaciekawiły. Jednak nawet mimo poprzedzających je Mikołajków Folkowych w Lublinie, BN mijam w dużym pośpiechu. Nie zatrzymuję się przy nich zbyt długo, bo nie pozwala mi na to na ogół robota, a poza tym... Zima jest fajna za miastem, lecz w jego granicach, cały swój urok traci.
Wielkanoc natomiast... To już zupełnie insza inszość. Na brak zajęć również tu jakoś narzekać nie można, jednak wszystko to jest jakieś takie ciekawsze, bardzo inspirujące. W poprzednią Wielką Środę byłem na przykład na Misterium w Grębocinie. Następnym razem wrócę tam z aparatem, bo widowisko jest niesamowite! A gdy jeszcze człowiek dołoży sobie do tego muzykę z filmu „Jesus Christ Superstar”... Jasne, słucham go od dobrych 20 lat, ale jednak, gdy mi się Ted Neeley nad uchem rozedrze, to echo tego krzyku nadal rozbiega mi się po kościach.
Cóż jeszcze wtedy człowiekowi trzeba, by zaczął wędrować ku niebu? „Mistrza i Małgorzaty” i może jeszcze „Spalonej powieści” Gołosowkera. No i na dodatek odrobiny słońca, bo przy nim przedświąteczny kiermasz w toruńskim Muzeum Etnograficznym smakuje zupełnie inaczej, niż jego wersja bożonarodzeniowa. Ono też daje siłę, która wygania człeka z domu. I za to właśnie Wielkanoc tak bardzo lubię.
Tym razem, pierwszy dzień świąt, rzucił mnie pod chałupę we Włęczu, co widać kilka wpisów niżej. W lany poniedziałek poturlałem się jeszcze dalej, do pałacu w Lubostroniu, który wypadł gorzej niż się zapowiadał, oraz do Łabiszyna, znacznie przewyższającego moje pierwotne wyobrażenia.

Łabiszyn trzeba zobaczyć. Choćby ze względu na bardzo ciekawie spiętrzoną, i przez to również rozlaną Noteć, oraz na pochodzący z XVIII wieku młyn, któremu kiedyś te spiętrzenia i rozlewiska służyły. Dziś żyje (?) on najwyraźniej niezależnie od wody, jednak nadal jest niezwykle malowniczym uzupełnieniem nadrzecznego krajobrazu.
Hm, współczesny człowiek potrafi zawrócić bieg rzeki, cóż jednak mu to daje? Jak pokazują doświadczenia naukowców radzieckich, głównie same kłopoty. Kiedyś jednak najwyraźniej, w każdym inżynierze siedziała odrobina van Gogha, co w Łabiszynie doskonale widać.

XVIII-wieczny młyn sąsiaduje z równie wiekowym spichlerzem, który dziś pełni najwyraźniej inne funkcje.
Listonosz pewnie tu dzwoni dwa razy. Ja jednak pana Kubiaka wywoływać nie próbowałem.
Woda koła młyńskiego już nie napędza, ale za to porusza schowaną po drugiej stronie turbinę małej elektrowni.
Cóż za piękne rozlewisko. I jak ładnie się w tej spiętrzonej Noteci odbija się świątynia reformatów, gdy spojrzeć na nią z wyspy, na której znajduje się bardzo urodziwy XIX-wieczny dworek.
Lubostroń, pochodzący z przełomu XVIII i XIX wieku pałac rodziny Skórskich, jeden z najsilniejszych bastionów polskości na terenie zaboru pruskiego. Jakoś mnie rozczarował.
Sam nie wiem, może niesłusznie? Pewnie byłem tak nastawiony, by najlepiej czuć się w chałupach krytych strzechą, albo klaskać z uciechy na widok rzecznych młynów

Pałac generalnie nie byłby może wart tej wycieczki, gdyby nie fantastyczne piece.

Hmm, podobne drzwiczki miał piec w Pasłęku, przy którym tyle razy suszyłem sobie zęby i bawiłem się ogniem.


Jaki fajny, pruski jeszcze, reper...
Reprezentacyjna aleja prowadząca do pałacu, ale widziana z jego wyniosłości. Obsadzona pierwotnie drzewami, a później także PGR-owskimi blokami, które dziś wyglądają strasznie, wystawiając fatalne świadectwo minionemu systemowi pseudosczęścia i nibyrówności. Dobrze, że przynajmniej dziś są one ocieplone i kolorowe, gdzie indziej te szkaradztwa wyglądają znacznie gorzej.

4 komentarze:

Night pisze...

Labischin!
Pięknie, dobrze że nie zapomniałeś o reperze w kościele Św. Mikołaja.

Grzegorz pisze...

Szymonie drogi, chyba w nieodpowiedniej porze pojechałeś do Lubostronia . Tam jest najpiękniej latem i jesienią. Zazdroszczę Ci tych zdjęć, przedstawiających piece kaflowe. Ja będąc tam ostatnio, nie mogłem zobaczyć wnętrz, gdyż trwały przygotowania do koncertu i pałac był zamknięty dla zwiedzających.
Łabiszyn też jest ładny, ciekawe jak Ci się podobał rynek?
Szymonie pozdrawiam!

SzymonS pisze...

No tak, reper wpadł mi w oko, jednak na blogu błędnie go usadowiłem w Lubostroniu. Mea culpa.

Wiem, jesienią wszystko na ogół wygląda lepiej. Tym razem po prostu nie miałem ochoty na pałace, więc Lubostroń pewnie by mnie nie zachwycił, bez względu na okoliczności przyrody...

Mgiełka . pisze...

Piękna Nasza Polska ... Z przyjemnością zaglądam na Panna blog. Z pozdrowieniami. :-)