poniedziałek, 5 listopada 2012

Szeregowy Wojtek, niedźwiedź z korpusu Andersa

Oto jedna z najbardziej niezwykłych historii II wojny światowej. O Wojtku, żołnierzu II Korpusu generała Andersa, który był niedźwiedziem z krwi i kości. Wyjątkowym misiu łagodzącym obyczaje. Słyszał o nim chyba każdy, ja również. Kiedyś jednak przeczytałem w internecie jego dzieje opowiedziane przez kolegę z kompanii – Wojciecha Narębskiego. Narębski? To nazwisko sporo w Toruniu mówi. Czyżby więc ta historia miała jakąś lokalną kotwicę? Wtedy jednak nie byłem jeszcze na tyle zorientowany w genealogii rodu, by móc umieścić Wojciecha Narębskiego na właściwej jego gałęzi. Pech sprawił, że na relację wpadłem w sobotę późnym wieczorem. Ciekawość żarła mnie więc przez pół nocy, a później jeszcze w dzień święty. Wreszcie nie wytrzymałem i pod koniec niedzieli zadzwoniłem do pana Lecha Narębskiego, byłego toruńskiego konserwatora zabytków. Wojciech Narębski to Pana stryj? I Pan nic o tym wcześniej nie mówił?! Na spotkanie z ostatnim żyjącym w Polsce kolegą misia Wojtka trochę sobie poczekałem, ale było warto. Profesor Narębski na dzień dobry powiedział mi, że długo opowiadać nie będzie, bo ma kłopoty z gardłem, gdy jednak, po czterech godzinach, opuściłem jego krakowskie mieszkanie nie wiedziałem, na czym mam się przede wszystkim skupić, na historii Wojtka – niedźwiedzia, czy też Wojciecha – człowieka. Obie były porywające! Efekt tych mozołów można znaleźć TUTAJ

2 komentarze:

Kasia pisze...

widziałam i film o tym misiu, i czytałam artykuły... szkoda, że nie dało się go zabrać do Polski;)

Anonimowy pisze...

Kasiu.
Dobrze,że został w Anglii.
W Polsce komuchy zabili by Wojtka.