poniedziałek, 5 listopada 2012

Wisła jeszcze żywa

Jakie skarby wpadły mi właśnie w łapy! Spadkobiercy rodziny Sczanieckich, jednej z najbardziej zasłużonych dla Pomorza familii ziemiańskich, właścicieli majątku i pałacu w Nawrze koło Chełmży, zgodzili się na publikację wiślanych zdjęć z ich bardzo bogatej fotograficznej kolekcji. Bardzo dziękuję panu Feliksowi Stolkowskiemu, kustoszowi tych zbiorów i strażnikowi pamięci o Sczanieckich, któremu te fotografie zawdzięczam. Zaraz jednak wrzucam je do sieci razem z gorącą prośbą o pomoc w ich identyfikacji. Wiem tylko tyle, że pochodzą pewnie z połowy lat 30. i zostały zrobione przez Antoniego, bądź Bogusławę, najstarsze dzieci ostatniego właściciela Nawry, Jana Sczanieckiego. Obojgu majątek i okolica zawdzięcza zresztą pokaźną dokumentację fotograficzną, tym cenniejszą, że pałac w Nawrze jest dziś ruiną. To w zasadzie wszystko, a zdjęcia są niezwykłe, pokazują królową polskich rzek z czasów, gdy w pełni zasługiwała na takie miano. W latach, niezbyt w sumie odległych, bo czym jest siedem dekad w zderzeniu z historią, która liczy siedem wieków, gdy Wisła w zasadzie była autostradą. Na pomorskim przynajmniej odcinku dobrze utrzymaną i zarządzaną. Pełną statków, wody zdatnej do picia po przegotowaniu i różnego rodzaju budowli regulacyjnych. Była, ale dzięki konsekwentnym zaniedbaniom kolejnych polskich rządów i furiatom pseudo-ekologom, zapewne już nigdy nie będzie. Tym bardziej więc wdzięczny będę za pomoc w identyfikacji tych zdjęć, bo w tej chwili głowy łamie sobie nad tym już kilka światłych umysłów, a pytań jakoś nie ubywa.
Dla porównania, tak Toruń prezentuje się od strony Wisły obecnie. Piękna panorama, prawda? I jak pusto na rzece, nic nie zakłóca fantastycznego widoku...
Trochę nieostre, ale bardzo ciekawe zdjęcie. Mamy na nim toruńskie nabrzeże z torami kolejki portowej, jednostki cumujące i most, najwyraźniej w ostatnim stadium budowy – nie ma jeszcze barierek, a przyszłą jezdnię łączy ze stalową konstrukcją drabina. Przeglądając te wszystkie fotografie, można odnieść wrażenie, że część z nich została wykonana podczas jednego rejsu, który zaczął się tutaj, a później trwał przynajmniej do mostu w Fordonie. Być może tak było, to tylko moje domysły, bo poza ich snuciem, nic innego mi w tym miejscu nie pozostaje. Na pewno jednak przycumowany statek nie jest tym, z którego została wykonana pierwsza fotografia.
Próbujemy rozpoznać statek stojący na sąsiednim zdjęciu przy nabrzeżu. Na pewno jest to parowy bocznokołowiec. Dość słabo widać jego nazwę, zaczyna się na „S”. Może „Światowid”? Kombinujemy tak, bo to jeden z niewielu przedstawicieli toruńskiej floty, który jest nam znany (na zdjęciu z archiwum Barbary Wiśniewskiej, bohaterki jednego z wydań „Albumu Rodzinnego” „Nowości”). W sumie jednak wcale nie musi to być on, w latach 30., któreś z młodych Szczanieckich zrobiło zdjęcie, przez toruński port przewijały się rocznie setki statków.
Te zdjęcia mnie zachwycają. Wielkie wodne przestrzenie, przecinane mnogością różnych jednostek pływających! Poza tym jednak bombardują ulewą znaków zapytania – nic o nich nie wiem. Z małym wyjątkiem, który stanowi lokomotywa tego barkowego „pociągu”, czyli holownik „Uranus”. Jemu zresztą poniekąd zawdzięczam te zdjęcia, bo pisząc kiedyś „historyjkę” do środowych „Nowości” trafiłem w „Słowie Pomorskim” na informację o tym, że „Uranus” tuż przed zimą zawinął do toruńskiego portu, wiodąc kilka barek, bardzo szybko w stolicy Pomorza załadowanych. Kilka dni później odwiedziłem pana Feliksa Stolkowskiego, opiekuna fotograficznego sezamu Sczanieckich, by przygotować kolejny tekst o Nawrze. Przeglądając zdjęcia, wpadłem na tą pyszną fotografię wspomnianego niedawno statku, który zresztą w przedwojennym Toruniu był bardzo częstym gościem, i mnie zamurowało. Dusząc się nieco tym zamurowaniem, wyprosiłem później tą fotografię i wrzuciłem ją do gazety, czyniąc holownik głównym bohaterem publikowanej w jej środowym wydaniu strony „Retro”. Jakich ciekawych rzeczy się przy tym dokopałem! Przede wszystkim dotarłem do bardzo interesującej strony poświęconej temu, co kiedyś po Wiśle pływało, a na niej odkryłem rozdział poświęcony zbudowanemu na początku XX wieku „Uranusowi”, który po wojnie kontynuował swoją rzeczną przygodę jako „Ziemowit”. Jakież było moje zdumienie, gdy przeglądając witrynę ŻEGLUGA SZUWAROWO-BAGIENNA zobaczyłem zdjęcia „Ziemowita”, ex „Uranusa” stojącego w 2007 roku na brzegu Zalewu Zegrzyńskiego. Tyle burz, tyle dziejowych wirów, a on przetrwał! Gdybym był Andrzejem Szmakiem, dyrektorem Biura Toruńskiego Centrum Miasta, albo Michałem Zaleskim, jego prezydentem, to zamiast trwonić pieniądze na pomniki słomianych łabędzi, alabastrowe jaja, lub miny okrętowe (ta ostatnia ma pono upamiętniać przedwojenną toruńską szkołę marynarki wojennej), a więc rzeczy gnijące, bądź z wodnymi tradycjami miasta słabo związane, znając „Uranusa” choćby z dawnej pomorskiej prasy, spróbowałbym go ściągnąć do Torunia i ustawić na bulwarze. Skoro po Wiśle nic już normalnie pływać nie może, to niech przynajmniej ładnie prezentuje się na zabetonowanym wybrzeżu, gdzie jeszcze kilkadziesiąt lat temu był tętniący życiem port. Zaczątek tej lądowej floty już przecież mamy, dzięki „Katarzynce”. Aby nie być gołosłownym:
„Do Torunia przypłynął parostatek „Uranus” z sześcioma berlinkami; dwie berlinki ładowane towarami, cztery próżne. Parostatek „Uranus” jest jednym z najsilniejszych, wyjeżdżając z Gdańska miał w pociągu 10 berlinek, z których cztery pozostawił w Brdyujściu. Jest to statek niemiecki w prywatnych rękach, lecz pracuje dla „Spół – Wisły”, Tow. Żeglugowego w Gdańsku.
„Słowo Pomorskie” z piątku, 23 października 1931 roku.
„Pociąg” sfotografowany od tyłu. Za „Uranusem” podążają dwie berlinki, a co się ciągnie jako trzecie? Bat piaskarzy?
To jest podobno prom pod Chełmnem. Przed nim na piasku wygrzewa się coś, co wygląda na wrak łodzi, za nim natomiast są jakieś dziwne pływaki. Co to takiego? W tej chwili zdania są podzielone, jedni mówią, że to fragmentów konstrukcji mostu łyżwowego, inni natomiast bronią elementów przeprawy promowej.
Aktualizacja. To na pewno jest prom pod Chełmnem. Tajemnica pływaków nadal pozostaje tajemnicą, jednak na tym sfotografowanym brzegu pojawiła się jeszcze jedna ciekawostka - łódź na piasku, która przypomina wrak, ale faktycznie jest łupiną do przewozu bydła. Wspominana wyżej pani Wiśniewska opowiadała, że na świeckim (czyli tym od strony Świecia) brzegu Wisły pasły się krowy. W drogę ku zielonej trawce ruszały właśnie czymś takim. Swoją drogą, pan Feliks Stolkowski, kronikarz rodu Sczanieckich opowiedział mi, jak bydełko było transportowane na drugi brzeg Wisły do majątku w Grabowie, który pojawia się nieco dalej. Jakiś pomysłowy rybak połączył dwie zwykłe łodzie i przewiózł zwierzęta pakując ich lewe kopyta do jednej, a prawe do drugiej łodzi. Zgoda, tak było łatwiej i szybciej, wyprawa przez najbliższy most z pewnością by zajęła kilka dni. Gdybym był jednak krową, to po takiej podróży pewnie bym odmówił wydawania mleka i domagał się wizyty psychologa. Bądź krowologa, bo psycholog, jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się głównie psami.
Pływaki z bliska. Cholera, gdyby te zdjęcia wpadły mi w ręce kilkanaście lat temu, wiedziałbym o tym promie wszystko. Dziś jednak nie wiem nic, swoich chełmińskich dziadków nie mogę już o to zapytać.
Most w Fordonie w latach 30., a więc w czasie gdy był jednym z najdłuższych w Europie – po zniszczeniach wojennych część przęseł zastąpiono nasypem. Nad przeprawą, jak powiedział pan Feliks Stolkowski, widać trakcję łączącą Toruń z elektrownią w Gródku.
Ten sam most z pociągiem, zmierzającym m.in. ku rodzinnej dla autora/autorki tego zdjęcia Nawry.
Tratwy flisackie. Przed wojną, a także i po niej, widok na Wiśle dość powszedni, dziś jednak niezwykle egzotyczny. Zdjęcie trochę nieostre, ale widać, że ktoś nawet na tym drewnianym podkładzie coś gotuje. Poza tym są również szreki, czyli drągi hamulcowe, na które zwróciła uwagę pani Dorota Kunicka z Muzeum Etnograficznego w Toruniu.
Ciekawy obrazek. Barki, zamiast „pociągu” tworzą raczej tyralierę. Dlaczego? I gdzie jest holownik? Zdjęcie zrobione przecież zostało z rzeki, a berlinki nie mogły pływać po niej same, bo nie miały napędu.
Aktualizacja. Dzięki wizycie nad Wisłą wiem już, dlaczego te barki są tak dziwnie połączone. Wilk rzeczny, którego odwiedziłem, zaprawiony w holowaniu wiślanym, wytłumaczył mi, że "pociągi" sprawdzają się przy podróżach w górę rzeki. W dół natomiast najlepiej holować barki spięte równolegle.
Załadunek berlinek gdzieś pod Toruniem. Być może są to okolice Unisławia, choć Adam Zakrzewski, nasz fotoreporter i zapalony wędkarz, który z tego powodu rzekę dość dobrze zna powiedział, że jego zdaniem na rejon Unisławia brzeg jest zdecydowanie zbyt niski. W sumie racja, stoki pradoliny są tam tak wyniosłe, że w jednym miejscu przecinają go nawet liny wyciągu narciarskiego.
To samo miejsce i czas, ale nieco lepiej widać holownik. Na pewno nie jest to „Uranus”, zbyt mały i komin nie ten. Aktualizacja. Oba zdjęcia zostały jednak zrobione w okolicach Unisławia, jednak po przeciwnej stronie Wisły, gdzie wuj młodych Sczanieckich, Zygmunt Cichowski, od lat 30. dzierżawił majątek Grabowo

8 komentarzy:

Anek pisze...

Genialny chwyt marketingowy. Teraz trzeba na jednego posta patrzeć częściej, coby sprawdzić aktualizacje. I statystyki lecą w górę :)

Anonimowy pisze...

Wszak nie tylko o reklamę chodzi .
Tu widać ogrom pracy i zapału (autora ). Muszę mojemu koledze powiedzieć o pana pasji on też ma chopsa na tz. starocie .Może coś udostępni - trudno będzie .

SzymonS pisze...

Marketing? Statystyki? Litości...

Anek pisze...

Dbaj o statystyki, może kiedyś one zadbają o Ciebie ;P

Unknown pisze...

Statek stojący przy moście to holownik "Szymon Konarski" w głębi "Herold".

Unknown pisze...

Dwa ostatnie zdjęcia przedstawiają holownik "MANFRED" Spółdzielni Transportowo-Oszczędnosciowej "Wisła" GmbH z Gdańska

SzymonS pisze...

Holownik Konarski... Przecież to jego właśnie usłyszała Ina Benita w "Ludziach Wisły" Forda, podczas randki w podtoruńskich zaroślach wiślanych z Jerzym Pichelskim. Bardzo dzięki!

Anonimowy pisze...

Jerzy pichelski należał do rodziny wodniakow