czwartek, 25 lipca 2013

Spod czapki Olgierda

Szczerze mówiąc nie pamiętam już, czyją rogatywkę położył Janek z „Czterech pancernych” na Bramie Brandenburskiej. Olgierda, czy też rotmistrza, który był zbyt przedwojenny, by mógł żyć w socjalistycznej Polsce i zginął gdzieś pod Gdańskiem. Chyba tego drugiego, jednak duch Olgierda również się w Berlinie pojawił.
Pod bramę dotelepaliśmy się spod Reichstagu, tuż przed nią mijając kolejne miejsce pamięci ofiar berlińskiego muru. Jak zwykle uderzyła mnie mnogość polskich nazwisk. Tak bardzo, że sfotografowałem tylko dźwigające je krzyże, zapominając o ujęciu całości. Przepraszam, wrócę tam kiedyś, to się poprawię.
Krzyże ofiar podziału Berlina są współczesnym symbolem stolicy Niemiec. Oto jego wizytówka sięgająca swymi korzeniami końcówki XVIII stulecia. Brama Brandenburska została zaprojektowana przez Carla Gottharda Langhansa, tego samego, który nieco później narysował również przyszłą wrocławską synagogę pod Białym Bocianem.
Trochę godzin wcześniej, od wschodniej strony, brama prezentowała się tak. Znacznie bardziej ujmująco ze znakiem firmowym Berlina, zmierzyła się jednak kiedyś o poranku Ania.
Jak chyba każde historyczne miejsce w tym mieście, B.B. ma u swoich stóp fotograficzną galerię dokumentującą jej burzliwe dzieje. Największe wrażenie zrobiło na mnie zdjęcie z 1945 roku, które zresztą widziałem już bodajże w Muzeum Terroru.
Te powojenne również jednak było niezwykłe.
Ślad muru. Jak wszędzie, widoczny.
Brama Brandenburska jest odwiedzana przez turystów z całego świata. My natknęliśmy się pod nią na buddyjskich mnichów.
Skarpety do sandałów? Ale przynajmniej pod kolor!
Jeśli nie wdzianka, to przynajmniej torby.
Kapłani, jak widać na załączonych obrazkach, ze współczesną techniką są za pan brat.
Kolory i aparaty.
Same kolory.

Same aparaty? Coś w tym guście i osobie Pana Butelki, podobno stałego gościa pod Brandenburską Bramą.

Meszuge, ale dobrze się wpasowuje w berlińskie otoczenie.
A co widać poza tym? Siegessäule, z której kilka godzin wcześniej zeszliśmy.
 
No i kwadrygę, przy której Janek położył rogatywkę. Udekorowana w ten sposób Brama Brandenburska została jednak podobno zbudowana gdzieś pod Łodzią.
Swoją drogą, orzeł na oryginale mocno coś przypomina godło Księstwa Warszawskiego. A może raczej odwrotnie? Brama jest wszak od naszej namiastki i legendy zaborowej wolności, starsza.
 

1 komentarz:

Mgiełka . pisze...

Nigdy nie byłam w Niemczech, widzę po Pana zdjęciach, że jest tam sporo ciekawych miejsc do zwiedzenia (i obfotografowania).
Pozdrowienia. :)