czwartek, 4 lipca 2013

Walking on the East Side

Berlin Wschodni, co łatwo poznać po tramwajach. W zachodniej części miasta ich nie ma. Z góry przepraszam za drobny chaos i odrobinę niepewności. Po takim mieście nie da się łazić od rana do wieczora, chłonąc wszystko, fotografując i jednocześnie robiąc notatki.
Friedrichstad-Ppalast przy Friedrichstraße, zbudowane w miejscu XIX-wiecznej hali targowej, przemianowanej później na cyrkową, a następnie teatralną. Gmach powstał w latach 80. Dziś jest tu teatr rewiowy. O ceny biletów lepiej nie pytać.
Uwaga, teraz będę się kajał. Przy Friedrichstraße, kawałek za pałacem, wpadliśmy na sklep z ciuchami. Jego ogromne okna wystawowe zdobiły stare maszyny do szycia. Setki maszyn! Tak mnie ten widok zatkał, że nawet nie sięgnąłem po aparat. Wstrząśnięty i zmieszany byłem jeszcze długo, więc nie uwieczniłem również z zewnątrz stacji Friedrichstraße, jednej z najważniejszych w Berlinie. Nie przyklepałem migawką ani jej obecnego wyglądu, ani plansz z archiwalnymi zdjęciami. Otrzeźwiałem nieco dopiero wewnątrz.
Ogromna hala, w której człowiek jest taaaki mały. Budowa dworca rozpoczęła się pod koniec lat 70. XIX wieku. W lutym 1943 roku członkowie oddziału do zadań specjalnych Armii Krajowej przeprowadzili na stacji kolejki podziemnej przy Friedrichstraße zamach bombowy. Zginęły cztery osoby, 60 zostało rannych.
 A to już resztki kościoła franciszkanów obok Czerwonego Ratusza. Gotycka świątynia została zniszczona w czasie wojny i zachowana jako trwała ruina.
Kiepsko się eksponuje, ale światło mi już uciekało.
Kiedyś bardzo jasnym płomieniem płonął tu oświaty kaganek, przy klasztorze działała bardzo ceniona drukarnia. Dziś ruiny są raczej świątynią sztuki.
Hmm, u nas na przeźroczystych ścianach wiat przystankowych wiszą ostrzeżenia o ich przeźroczystości, by nikt sobie kuku nie zrobił. W Berlinie tymczasem na ogół każe się w nie przywalić...
 Ulica Żydowska na tle czerwonej ściany dawnej siedziby władz Berlina Wschodniego.
 Krążą żurawie... nad bryłą berlińskiej katedry.
Która, nieco lepiej oświetlona, ale mniej efektownie słonecznie zachodząca, wygląda tak.
Żurawie gniazdują na placu odbudowy berlińskiego zamku, uszkodzonego podczas wojennego bombardowania i ostatecznie unicestwionego przez komunistyczne władze w 1950 roku.
Zamek staje na nogi, czemu przygląda się jedyny zachowany jego element, czyli portal będący częścią gmachu dawnej Rady NRD-owskiego Państwa.
Nieco dalszym świadkiem tego jest budynek Schinkla (pardon, zapomniałem jaki), czy też raczej jego odbudowany narożnik. Władze Berlina podniosły kawałek, a później zrobiły referendum w sprawie dalszej odbudowy. Lud przytaknął, a w oczekiwaniu, aż tu również wylądują budowlane żurawie, ruina została otoczona makietą. Od strony ulicy atrapa ma nawet wymalowaną fasadę. Jak już wspomniałem, Niemcy nie lubią dziur w zabudowie. Tym kiepskim zdjęciem – było już naprawdę ciemno – dorzucam kolejną dedykację dla obecnych gospodarzy Torunia.
Skąd się wzięła ta plątanina rur, nie mam pojęcia. Podobne konstrukcje widziałem jednak na Ukrainie, ale tam metalowe wywijasy były żółte, czyli gazowe.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Przepraszam, że ja tak krytycznie, ale:
1/ Friedrichstadt-Palast w nowej wersji, zbudowanej w l. 80. XX w. to nie było kasyno dla bonzów, ale najbardziej znana NRD-owska scena rewiowa. Kasyno mogło być nebenbei;
2/Cytat: "Zamek staje na nogi, czemu przygląda się jedyny zachowany jego element, czyli portal będący wcześniej częścią rozebranego kilka lat temu NRD-owskiego Pałacu Republiki". Tu emotka załamywania rąk. Wiem, Redaktor mlody, ale tego nie wiedzieć? Portal starego berlińskiego zamku nigdy nie był częścią Palast der Republik, rozebranego po zjednoczeniu. Budynek, gdzie jest, i gdzie był w czasach NRD, to dawna siedziba Rady Państwa!!!
Ech.......

Anek pisze...

Pani psor jest nazbyt krytyczna... jak na taki momencik w tym miescie relacja jest nad wyraz składna i pozbawiona merytorycznych wtop. I to jest powód dla którego strach jest czasem co na blogu napisać :-)

SzymonS pisze...

Za uwagi dziękuję, nieścisłości sprostowałem. Proszę mi je wybaczyć, ale pierwszy, i przed obecną wizytą, jedyny raz, byłem w Berlinie 23 lata temu. Tylko na kilka dni pełnych wrażeń, z których najbardziej chyba utkwił mi w pamięci padający mur i to, że w Berlinie Zachodnim w sklepach było WSZYSTKO. Teraz również nie byłem w stanie zarejestrować każdego szczegółu. Miałem wspaniałą przewodniczkę, lataliśmy po mieście od rana do nocy (przez cztery dni zrobiłem ponad 1200 zdjęć) i choć łeb mam spory, wszystkiego nie dałem rady spamiętać.