środa, 4 września 2013

Berliner, Hamburger, Spandauer

Dalej niosły mnie już kubki smakowe. Pierwszy i ostatni raz w Berlinie byłem 23 lata temu, razem z ojcem zatrzymaliśmy się wtedy na Alexanderplatz, koło budki z fastfoodem, gdzie tato kupił mi hamburgera. Potem drugiego, bo mi zasmakowało, a przede wszystkim, jadłem coś takiego pierwszy raz w życiu. Specjalnym amatorem podobnych dań nie jestem, ale musiałem skorzystać z okazji, do Alexa dotrzeć i się na nim pożywić.
Zanim jednak ponownie stanąłem w cieniu górującej nad placem Wieży Telewizyjnej (o której w czasach DDR mówiło się, że jest przechylona na zachód, bo wszyscy z jej wysokości spoglądają na tamtą stronę muru – proszę wybaczyć, jej pochylenie widoczne na wyższym zdjęciu nie jest spowodowane polityką, lecz krzywopatrzeniem fotografa), wpadliśmy na dziedziniec domu towarowego. W zasadzie dziedzińce, bo było ich tam kilka. A co to było? Dom towarowy Tietz? Już nie pamiętam, ale do zobaczenia, polecam.
Trudno jest jednak podziwiać cudowności architektury z całkowicie pustym żołądkiem (łaziliśmy przecież od rana) i głową pełną kulinarnych wspomnień. Gdzie ten Alexanderplatz? Czy ja na tym drogowskazie dobrze widzę napis Spandauer? Zatem na pewno jestem na właściwej drodze. Mniam!
Rany, co się kryje za tymi ceglanymi ścianami? Wydaje mi się, że coś kolejowego – dworzec na Alexanderplatz? Nie jestem pewien, bo krainę wspomnień z dzieciństwa opuszczaliśmy po szynach, ale chyba z innego miejsca, wyglądającego znacznie bardziej nowocześnie.
Niemcy, do stu lat swojej najnowszej historii, podchodzą różnie. Oficjalnie, na ogół się jej wstydzą, choć czasami trudno jednoznacznie orzec, czy pod płaszczem zakłopotania nie kryje się tak naprawdę duma. Tu widać jednak przykład wstydu prawdziwego. Kiedy dotarłem do Berlina, na niemal każdym kroku trafiałem na słupy ogłoszeniowe poświęcone niezwykłym obywatelom tego kraju, dla których w nazistowskich Niemczech miejsca zabrakło.
Na horyzoncie widać już jednak Czerwony Ratusz. Jedzenie jest zatem blisko. Berliński hamburger dwadzieścia lat później został jednak niestety wyjęty z sieci. Po samodzielnych budkach nie zostało już śladu. Cóż, mimo to smakował, a i tradycji stało się zadość.

Brak komentarzy: