Kolejny raz się tu zwierzę, że uwielbiam ten kościół i jego wieżę. Tym razem wdrapałem się niemal na sam szczyt świętego Jakuba (wieża ma 40 metrów) nie po to, by tropić sekrety jej wnętrza. Razem z fotoreporterem wlazłem na nią, bo remontujący budowlę konserwatorzy odmalowywali właśnie odkryte wcześniej w jej blendach freski. Kolega spoglądał na pracujących artystów, a ja zabrałem się za pożeranie rozległych widoków. Trochę dlatego, że te były fantastyczne, ale również dlatego, że gdy wylazłem z okna na rusztowania, moje sandałki poczuły się na nich nieco niepewnie;). Cóż, najwyraźniej nie było to obuwie Hermesa.
Nie latałem po drabinkach, jednak z przyokiennej platformy udało mi się uwiecznić m.in. panoramę Wilhelmstadt.
Most kolejowy i komin, który należy do pochodzącej z końca XIX wieku pralni garnizonowej. Ją samą widać poniżej.
Ta kamienica zawsze bardzo mi się podobała. Teraz spojrzałem na nią z góry.
Niech no tylko znikną rusztowania, a będzie pięknie! Kolorowa wieża ratuszowa i malowana baszta Gołębnik doczekają się równie barwnej koleżanki.
4 komentarze:
Szymonie, czy to nie jest najwyższa budowla Torunia? Zazdroszczę Ci tych widoków i tej dawki adrenaliny na rusztowaniu ;) Pozdrawiam !
Dzięki, ale następnym razem, nadmiar adrenaliny chętnie zostawię na dole;).
Wieża Jakuba (49 metrów) nie jest najwyższa. Niebo na pewno bliższe jest ze szczytu sąsiedniej świętej Katarzyny, jej wieża wznosi się na 86 metrów i jest najwyższa w mieście (święci Janowie mają w najwyższym punkcie 52, a ratusz 40 metrów). Te metry dotyczą naturalnie szczytów, a nie punktów widzenia. Jak wysoko można się wdrapać na świętą Katarzynę, nie wiem, bo jeszcze tam nie byłem;).
To ciekawe co piszesz, nie przypuszczałem, że kościół św.Katarzyny jest tak wysoki. To chyba gotyk więc strzelistość wież i iglice, ma wpisane w charakter. Widziałem ostatnio dwie piękne gotyckie wieże na blogu koleżanki Ikroopka, ale zapewniam Cię Szymonie, że to całkiem inny typ architektury ;)
Tylko raz miałam okazję być w wieży kościoła , przy dzwonie, to był taki mały "wiejski" kościół bogaty w historię.
Na strych prowadziły schody, strych jak strych - kurzu dużo, wyżej już tylko drabiny i deski. Pierwsza drabina solidna, deski leżały luźno na belkach, więc przechodząc trzymałam się innych belek ( miałam jeszcze aparat w ręce) kolejne drabiny ustawione były na tych deskach (tylko bardziej stabilnie niż te luźne dechy) Doszłam wysoko, chwyciłam nawet za krótki sznurek od dzwonu - wszystko dookoła otulone grubą warstwą kurzu i pozostałościami po gołębiach (no wiadomo...)
Wszystko pięknie, ja zadowolona, zdjęcia są - tylko bluzkę gdzieś tam podarłam i brudna jak (nie powiem co).
I tak było fajnie.
Z pozdrowieniami.
Prześlij komentarz