wtorek, 27 listopada 2012

Orzeł nie odleciał... Tak na amen

Zaglądających tutaj mieszkańców Torunia, bądź osoby z miastem związane, proszę teraz o szczerą odpowiedź. Kto z Państwa nie bywał w kinie „Orzeł”? Kto nie wyniósł z niego miłych wspomnień? Myślę, że nikt nie podniesie ręki, bo przez ponad 80 lat, aż do chwili, gdy w 2008 roku projektor w tym miejscu został wyłączony na zawsze, za wahadłowymi drzwiami budynku przy ulicy Strumykowej zawsze czaiła się przygoda. Po uśmierconym kinie nie ma już śladu. W zasadzie, bo choć po remoncie jego siedziby z fasady zniknął neon, to na kamienicy przy ulicy Królowej Jadwigi została jeszcze gablota reklamowa. Obiekt ten trafił jednak ostatnio w objęcia renowacji, a witryna z napisem Kino Orzeł, zniknęła. Spokojnie jednak, lada moment wróci i to w nowej formie. Skontaktowałem się z zarządcą kamienicy, a ten zaproponował, by gablotę zamienić w muzeum „Orła”. W to mi graj! Zbieram zatem pamiątki, by ekspozycja była ciekawa i często zmieniana. Wici pchnąłem już w gazecie, a teraz rozpowszechniam je przez internet. Jeśli ktoś ma ulotki, bilety, czy może plakaty, niech da znać. Proszę. Nie zależy mi na oryginałach, w gablotce, do której mam dostać klucze, pojawią się same kopie. Takie jak na przykład podłączony niżej folder filmu „Indie mówią” z 1937 roku wyświetlony w kinie „As”, jak przed samą wojną przyszły „Orzeł” był nazywany. Być może uda się tam również nieco miejsca poświęcić innym kinom, bo przynajmniej te ze starówki mam całkiem nieźle przekopane. Za każdą pomoc będę jednak niezmiernie wdzięczny. Poza „Orłem”, „Kopernikiem”, „Grunwaldem”, „Bałtykiem” i „Echem” łaziłem także na filmy do „Flisaka”, „Semafora” i „Osy”, ale prawie nic z nich nie pamiętam. Szkoda. Wracając do tych Indii i „Orła”... Film jest reklamowany, jako pokazywany w kolorach naturalnych. Czyżby kolorowy? A może coś pośredniego? Pani Katarzyna Kluczwajd, autorka m.in. „Torunia między wojnami” przygotowuje właśnie książkę o dawnych toruńskich kinach. Kilka jej fragmentów udało mi się już przeczytać, całość zapowiada się wielce obiecująco... W jednym z kawałków poświęconych filmowej przeszłości ulicy Strumykowej jest na przykład wzmianka o tym, że w 1936 roku w „Asie” miał zostać wyświetlony pierwszy w Toruniu film... trójwymiarowy! Jak pysznie zresztą zareklamowany... Po szczegóły odsyłam do książki, a może także i do gablotki przy Królowej Jadwigi 4.
Eksponatów do gabloty mam już sporo - choćby prezentowane tu już wiele razy przedwojenne foldery. Poza tym, na apel w sprawie pamiątek po „Orle” odpowiedział między innymi pan Franciszek Wesołowski, jego wieloletni operator, który wcześniej pracował również w kilku innych toruńskich kinach i w ogóle jest ich chodzącą kroniką. To zdjęcie pochodzi np. z kabiny projekcyjnej „Grunwaldu”.
Większość zdobytych właśnie archiwalnych zdjęć pochodzi z kina „Grunwald”, gdzie mój informator w 1959 roku zaczął pracę, gdy nosiło ono jeszcze przedwojenną nazwę „Mars”. Oj, adres przy Warszawskiej, gdzie jeszcze niedawno się ono znajdowało, to również niezwykły kawał historii toruńskiego kina! Kiedyś już ją zresztą próbowałem opisać. KINO GRUNWALD ŻEGNA SIĘ Z WIDZAMI Na tym zdjęciu wojskową kwaterę X Muzy widać od podwórka, razem ze schodami wiodącymi do kabiny operatora, której wnętrze prezentuje się powyżej i poniżej.
Fotografia pana Franciszka przy przełącznikach na pewno jednak pochodzi z kina przy Strumykowej.
Podobnie jak i fotografia pracowników „Orła” zrobiona na przełomie lat 70. i 80. przez wieloletniego fotoreportera „Nowości” Andrzeja Kamińskiego.
Errol Flynn również w Asie bywał. Jakoś w 1937 roku, jako „Bohater naszych czasów”.
Tak się napełniało projektor. Zapewne w śp. Grunwaldzie.
„Doktór Murek” w reżyserii Juliusza Gardana, na podstawie powieści i scenariusza Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Z Franciszkiem Brodniewiczem, Aleksandrem Zelwerowiczem, Mieczysławą Ćwiklińską, Iną Benitą, Lidią Wysocką, Jadwigą Andrzejewską, no i z muzyką Szpilana. Uff, zasapałem się. Na ekrany polskich kin wszedł w kwietniu 1939 roku.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

W latach 60 XX wieku do Grunwaldu wchodziło się do tyły ( i filmy widziane były z drugiej strony ekranu tak robili chłopcy z Warszawskiej i okolic ).

Obserwator Toruński pisze...

Dawno temu pracowało się w "Apatorze". I nagła potrzeba
sklejenia filmu zaszła. No a jak trwoga to w takiej
sprawie do "Orła".
- To i poszedłem.

A tam Pan bardzo kontaktowy, nie tylko jakiś żrący specyfik
do klejenia w nadmiarze mi ofiarował, ale i po kinie chętnie
oprowadził. Co to była za za frajda!

Mając w pamięci (chyba już wtedy nieistniejące zakładowe
kino "Echo") pytałem o różne szczegóły i pokazywano mi je
ochoczo.

Punktem kulminacyjnym była z dumą pokazywana mi nowa salka
nieoczekiwanie odkryta podczas renowacji toalety (o ile
dobrze pamiętam).

Nazbyt mocne (na szczęście!) uderzenie młotkiem w ścianę
poskutkowało tym, że cegła wypadła i... pokazała się duża
pusta przestrzeń, którą wkrótce zamieniono na (około) 50
osobową salkę, z wygodnymi czerwonymi fotelami, klimatyzacją
i z doskonałym systemem nagłośnienia.
- Tak było!

Takie świeżo odkryte piwnice widziałem tez w dzisiejszej
siedzibie "Tumultu". Z odkrytej tam piwnicy zapamiętałem
piękny żółty wiślany piasek... .

Jesień i właściwe miejsce sprzyjają wspomnieniom.
- I za to składam dzięki!