Sporo się tu napisałem na temat perfekcyjnej niemieckiej
maszyny pamięci. W sumie jednak słowa o jej niezawodności wyrwały mi się nieco
przedwcześnie, bo akurat w miejscu, w którym efekty jej pracy bardzo chciałem
zobaczyć, wysiadła.
W maju 1933 roku na Bebelplatz narodowo oświecona część niemieckiego
społeczeństwa napawała się blaskiem palonych na stosie książek. Po latach, ich
potomkowie, wystawili tu ciekawy pomnik, w miejscu stosu umieścili pod ziemią
puste biblioteczne półki. Wszystko to przykryli szybą i podświetlili. Pomnik
pewnie jest czynny nocą, bo my za dnia, zobaczyliśmy tylko brudną powłokę i
tablice, z których jedna, cytując Heinego, obwieszczała światu, że „tam, gdzie
palą książki, niedługo będą palić również ludzi”.
Dym ze stosu, jaki płonął tu 80 lat temu, musiał
zasnuć fasadę katedry św. Jadwigi Śląskiej, konsekrowanej pod koniec XVIII
wieku przez księcia polskich poetów, arcybiskupa Ignacego Krasickiego. Na to
ognisko spoglądał być może ksiądz Bernard Lichtenberg, wtedy kanonik, a pięć
lat później proboszcz katedry, który za pomoc Żydom został przez nazistów
aresztowany i zesłany do Dachau. Zmarł w drodze do obozu w 1943 roku. W tym
samym, w którym jego katedra została zniszczona podczas alianckiego nalotu. Po odbudowie świątyni, ksiądz został w niej pochowany.
Nie wiem, w jaką stronę wiał wiatr 10 maja 1933
roku, musiał jednak oczadzić dymem palonych książek również studentów
Uniwersytetu Humboldta, bo to przede wszystkim oni właśnie wzięli się wtedy za
wrzucanie książek do ognia. Niektórzy z nich nie musieli się zresztą specjalnie
przy tej okazji fatygować, jeden z uniwersyteckich budynków stoi przy placu.
Historii lekceważyć nie można. Teraźniejszości, która stanie
się nią w przeszłości, również. Narodowo-socjalistyczny rozdział w historii
Berlina i Niemiec trwał raptem 15 lat, ale rany, jakie pozostawił, jątrzą się
do dziś. Powinien o tym pamiętać każdy despota, nawet taki jedynie miejski.
Dobra, pora zmienić nieco krajobraz. Oto pomnik Fryca Wielkiego, przy
równie znaczącej ulicy.
Unter den Linden, przy której stoi konny pomnik króla, jest
jedną z najważniejszych ulic Berlina. W czasach berlińskiego muru stała się
jednym z symboli podziału miasta.
Za plecami monarchy i za ścianą rusztowań, widać jedną z głównych
niemieckich bibliotek. Ile książek zrabowanych w Polsce podczas II wojny
światowej się w niej znajduje? Sporo. Niemcy sumiennie przygotowują katalogi,
pracownicy Biblioteki Narodowej w Warszawie, w tym wuj mój - ekspert od starodruków, konsekwentnie
wytykają im zrabowane skarby. Niemcy tymczasem, z podobnym uporem mają to w nosie.
3 komentarze:
Jak Ty nie wyjedziesz z Berlina, to obiecuję - wrócę do Moskwy! ;)
Do Moskwy? Przecież jeszcze jesteś na Litwie;-).
Już wyjechałam, orientuj się :)
Prześlij komentarz