

Te zdjęcie mam w dwóch egzemplarzach, różnie jednak datowanych. Raz jest to rok 1944, innym razem 1945. Myślę, że bardziej prawdziwa jest ta pierwsza data. Na fotografii widzimy tymczasowy most drogowy, który został zbudowany po tym, gdy właściwy został rankiem 7 września 1939 roku wysadzony przez Polaków (zdjęcie wykonane tuż po tym również posiadam, ale nie jest moje, więc się nim nie mogę podzielić). Dalej jednak wciąż jeszcze stoi most kolejowy. Ten także został we wrześniu wysadzony przez Polaków, podobno nawet wcześniej został obciążony dwiema lokomotywami, by się ładniej zawalił, jednak w tym wypadku Niemcy nie bawili się w prowizorki i odbudowali go w całości, by później, pod koniec stycznia 1945 roku znów wysadzić. Zdjęcie pochodzi więc na pewno z czasów okupacji, choć mogło też być wykonane w styczniu, tuż przed tym, gdy wojska niemieckie opuściły miasto.
Ta przeprawa również została szybko odbudowana przez zdobywców. Pan Roman Such, miłościwie nam panujący na „Albumie rodzinnym” ma fotografię, na której widać prowadzoną po moście kolumnę niemieckich jeńców.
Ta sama przeprawa, ale widziana z bliska.
Tymczasowy most drogowy, najprawdopodobniej w czasie rozbiórki.
Te czarno-białe fotografie są jedną z moich pierwszych wielkich gazetowych przygód z historią. Kiedyś w Porcie Zimowym dostałem kopertę pełną starych fotografii, którą obecni gospodarze odkryli porządkując stare biurko. Jedne zostały zrobione przez Niemców w czasie okupacji i były bardzo pedantycznie opisane – data, autor i opis obrazu... Poszukiwaczu dawnych opowieści, żyj nie umieraj! Pozostałe, pochodzące z pierwszych lat powojennych, już na ogół takich wyczerpujących informacji nie posiadały (choć niektóre były opisane piórem, dzięki czemu udało się ustalić, że ich autor uczył się pisać jeszcze w niemieckiej szkole). Mimo wszystko okazało się, że najwięcej opowiedziała o sobie fotografia bez podpisu, całkowicie anonimowa. Właśnie ta. W pierwszej chwili chciałem nawet dać do gazety inne zdjęcie, ale wrzuciłem te podpisując, że nic o nim nie wiemy. Zgłosili się jednak dawni wodniacy, którzy rozpoznali na nim swoich znajomych, napisała nawet do mnie jedna pani z Holandii, która akurat była wtedy w Polsce i przypadkiem wpadły jej w rękę właśnie te „Nowości”. Ile ja już takich fantastycznych zbiegów okoliczności miałem przyjemność doświadczyć? Rozpoznała na fotce swojego ojca, Antoniego Pudiga.
Córka pana Antoniego Pudiga przysłała też zdjęcia swojego ojca, w tym to na pokładzie „Tygrysa”, lodołamacza, który jest jednym z bohaterów posta poniżej.