Ale głupi jest ten blogspot, przynajmniej, jeśli chodzi o układ. Nie, nie zostałem tropicielem układu, nadal pasjonuję się raczej zagadkami z przeszłości. Chodzi mi tu o rozmieszczenie informacji – o to, że te najnowsze pojawiają się na pierwszym miejscu. Przez to więc, najpierw będzie można przeczytać o tym, jak zakończyła swoją działalność wytwórnia Marwin-Film i co dalej działo się z Bernardem Marwińskim, by dalej trafić na opis narodzin toruńskiej spółki filmowej.
Cóż, z układem nie wygram, a tymczasem Jarek Jaworski odnalazł w „Słowie Pomorskim” z 5 marca 1931 roku bardzo ciekawą informację o śmierci toruńskiego Hollywood. Postanowiłem wrzucić do internetu wszystkie materiały na temat celuloidowej przeszłości Torunia, a więc... Festiwal Tofifest, oraz toruńskie „Nowości”, czyli spółka trudniąca się odkopywaniem filmowych tradycji jednego z najpiękniejszych miast Europy, dzięki uprzejmości jej części festiwalowej, zapraszają do lektury tekstu, który od dawna jest już w wieku emerytalnym i za kilka miesięcy będzie obchodził 80 urodziny...
Żałosny koniec toruńskiego Hollywood
Mierzyć siły na zamiary nie zamiar podług sił
W r. 1930 powstała w Toruniu wytwórnia filmowa p. f. Marwin-Film. Założycielem jej a zarazem głównym dyrektorem, reżyserem, operatorem, etc, był p. Bernard Marwiński, młody człowiek, zresztą najlepszych chęci zresztą najlepszych chęci i dużego zapału, posiadający ponadto sporą dozę znajomości rzeczy, którą zdobył przy pracy w zagranicznych, wielkich wytwórniach filmowych (m.in. w „Ufie”). Dopomagali mu niemniej chętni do pracy bracia jego Alfons i Roman.
Sam zapał do pracy jednak nie wystarczył a pieniędzy nie było, wciągnięto więc do spółki kilka osób, które włożyły do interesu różne kwoty 8.000 do 20.000 zł.
Operując temi nieznacznemi środkami wytwórni udało się nakręcić jeden film p.t. „Panienka z chmur”. Film ten jednak zawiódł pokładane w nim nadzieje i spodziewanych dochodów nie przyniósł, tak, że na dalsze prace spodziewanych środków nie było. Wynikła wobec tego potrzeba zlikwidowania przedsiębiorstwa. Sprzedane na licytacji przez nadzorcę masy upadłościowej przyrządy i rekwizyty dały zaledwo 2100 zł.
Zawiedzeni w swoich nadziejach na znaczne zyski udziałowcy, stanąwszy w obliczu utraty włożonych kapitałów zaskarżyli braci Marwińskich o oszustwo i wyłudzenie. Prokurator wytoczył sprawę sądową. Na ławie oskarżonych zasiedli bracia Marwińscy: Bernard i Roman i protektujący spółce ojciec ich p. Artur Marwiński. Rozprawa przed sądem okręgowym w Toruniu zakończyła się we wtorek 3 bm., przyczem sąd po przesłuchaniu poszkodowanych, jako świadków oraz sądowego likwidatora spółki p. Mazura, wydał wyrok uniewinniający wszystkich oskarżonych. Sąd stanął na stanowisku, że poszkodowani byli wspólnikami a więc mogli mieć dostateczny wpływ na tok pracy spółki a ponadto przewód sądowy nie dostarczył dostatecznych dowodów dla powzięcia orzeczenia, że oskarżeni popełnili oszustwo.
Zdjęcie ekipy Marwin-Filmu publikuję już tu chyba trzeci raz. Z całą pewnością widać gdzieś na nim Bernarda Marwińskiego, primus motor toruńskiego przedsięwzięcia filmowego nadal jednak pozostaje nierozpoznany. Tymczasem dowiedziałem się, że po upadku swojej pomorskiej wytwórni Marwiński przeniósł się do Warszawy, gdzie dalej kręcił filmy, tym razem jednak jako operator. Uwiecznił w ten sposób m.in. „Przeora Kordeckiego – obrońcę Częstochowy” z 1934 roku (chodzi naturalnie o datę powstania filmu, nie obronę), oraz „Kościuszkę pod Racławicami”, film o cztery lata starszy. Oba przed laty widziałem nieświadomy, że spoglądam na plan oczami, które tak bardzo były z Toruniem związane. „Przeora...” oglądałem chyba w telewizji, „Kościuszkę...” z całą pewnością w kinie „Grunwald”, czyli przedwojennym „Marsie”. Cóż mogę o nich powiedzieć... Polskie kino ze scenami batalistycznymi musiało poczekać na Jerzego Hoffmana, to on dopiero pokazał, jak należy bronić Częstochowy. Przedwojenne próby, ze swoimi salwami z korkowców, wypadają dość mizernie. Z drugiej jednak strony, Hoffman kręcił wojnę tylko na planie filmowym, Marwiński stanął z nią oko w oko i jej obraz uwiecznił. Niech będzie pochwalone Pomorskie Archiwum Armii Krajowej, bo tam udało się zdobyć informację o tym, że w czasie okupacji były właściciel toruńskiego Marwin-Filmu był członkiem Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej. W odróżnieniu od swojego toruńskiego aktora, Bogusława Magiery, nie posiadał jednak kamery, zatem tylko wspierał zespół filmujący Powstanie Warszawskie, miał jednak aparat fotograficzny, zostawił więc po sobie zdjęcia.
Ostatnie ślady Marwińskiego, do których udało się dotrzeć, pochodzą z sierpnia 1944 roku. Napisałem w tej sprawie maila do Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie, którego jednak ta placówka olała. W sumie się nie dziwię, bo kiedy później w ich internetowej bazie na temat powstańców dotarłem do Bernarda Marwińskiego, to okazało się, że odnotowali oni tylko jego istnienie. Wygląda więc na to, że to my moglibyśmy im służyć informacją, a nie oni nam.
Cóż, nie wyświetlamy jeszcze napisów końcowych tej historii. Nadal będziemy szukać jej ciągu dalszego – w Warszawie i w Toruniu. Wciąż przecież nie wiemy, kim byli odtwórcy głównych ról „Panienki z chmur”, jedynego dzieła jedynej toruńskiej wytwórni filmowej.
6 komentarzy:
a Ty w ogóle widziałeś tę "Panienkę", czy tylko wiesz o jej istnieniu?
Wszystko wskazuje na to, że "Panienka" się nie zachowała. Jedynym śladem są teksty z gazety i fotosy od pani Jadwigi. Gdybym jednak "Panienkę z chmur" zdobył, to bym wziął laptopa i zaprosił znajomych do Biedronki przy Kopernika, gdzie jesienią 1929 roku miała ona swoją premierą, i do Biedronki przy Mickiewicza, gdzie film miał swój pokaz dla prasy. Pierwsza Biedronka była wtedy kinem Światowid, a druga była Palace-m X muzy.
W roku 1936 odbyla sie premiera filmu "Fredek uszczęśliwia świat", kierownikem zdjec byl Bernard Marwiński.
czolem,
fascynuajca historia kina polskiego - ciekawy wpis, ciekawe fotografie - gratulacje i pozdrawiam
Wesolych Swiat
Dzięks! Tak, to ciekawe sprawy... Żeby tylko jeszcze nie były tak tajemnicze, bo tu apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc tych kilka zdjęć i faktów jakie się udało ustalić, tylko potęguje ciekawość tego, co nadal pozostaje nieznane...
Wesołych!
Witam jestem wnuczką Alfonsa Marwińskiego, a ponadto człowiekiem filmu.Proszę o kontakt mailowy.Napisałam do pana poprzez podany na blogu kontakt.Pozdrawiam
Prześlij komentarz