niedziela, 5 grudnia 2010

Toruń dziesiątej Muzy

Będąc młodym dziennikarzem, zadzwonił raz do mnie czytelnik... Działo się to akurat przy okazji poszukiwań śladów Heleny Grossówny w jej rodzinnym mieście. Przez gazetę przewinęło się wtedy kilka tekstów na temat, zgłosili się krewni aktorki, opublikowaliśmy nieznane wcześniej zdjęcia. Czytelnik nie miał jednak z królową przedwojennego srebrnego ekranu nic wspólnego, posiadał natomiast kilkadziesiąt folderów z przedwojennych toruńskich kin. Chciał je wyrzucić, ale zobaczył, że mnie to interesuje, więc mi całą kolekcję przekazał. Do dziś mam podwójne wyrzuty sumienia. Nie wiem, ile on by mógł za nie dostać wystawiając to chociażby na Allegro, ale może powinienem mu ten pomysł podsunąć? Wtedy jednak mi również ta idea nie przyszła do głowy... Poza tym poświęciłem tym programom chyba zbyt mało uwagi, tak na większą skalę publikuję je dopiero teraz. Z drugiej strony jednak usprawiedliwić się mogę tym, że najwyższe kierownictwo krzywi swoje wysoko wyspecjalizowane nosy, gdy podtyka się pod nie zbyt wiele starzyzny... Wiem, ta starzyzna bywa interesująca, film pana Bogusława Magiery w listopadzie i grudniu wyświetlany był cztery razy i na każdej projekcji w kinie brakło miejsc. W styczniu również pojawi się na ekranie jeszcze kilka razy i część tych seansów już jest zarezerwowana. Czy kierownictwo jednak zdaje sobie sprawę, jakie skarby się gazecie dostały i co można dzięki nim dla współczesnego Torunia zrobić?

Brak komentarzy: