Chełmińska fara, jedna z najwspanialszych krzyżackich świątyń. Różne jej panoramki umieściłem latem, przede wszystkim jednak pamiętać trzeba, że z jej wieży prezentuje się najpiękniejszy widok na Świecie (położone po drugiej stronie Wisły), oraz jeden z najpiękniejszych widoków na świecie – Chełmno oglądane z wysoka. Cóż jednak z tych wizualnych atrakcji, skoro taras a wieży został ogrodzony wysokim płotem? Byłem tam tyle razy, napatrzyłem się wcześniej niemal na każdy kawałek miasta, a teraz muszę je podziwiać przez oczka w siatce zabezpieczającej. Co gorsza jednak, widzowie pochłaniający piękno fary bezpośrednio spod jej stóp, również widzą te ogrodzenie na szczycie.
Trochę krzywo, ale ja przecież na ogół krzywo patrzę... Fara chełmińska stała się pierwowzorem katedry w Królewcu, poza tym kryje w swoich wnętrzach całą masę niepowtarzalnych skarbów. Poza relikwią głowy św. Walentego, który stał się opiekunem tych, którzy razem z głowami potracili również serca, jest tu słynna Pieta chełmińska, oraz głowa jelenia św. Huberta (na pierwszym planie), która od stuleci pełni rolę barometru. Resztę ciekawostek zostawię sobie na później, gdy z kościoła znikną już rusztowania i będzie można wszystkie opisywane cuda pofotografować.
Hmmm, jak ja lubię gotyckie malowidła! A przez okienko, które widać ponad freskiem, mszy słuchał krzyżacki komtur.
Uwielbiam ten kościół, ale chodząc do niego w dzieciństwie na msze, makabrycznie się nudziłem! Bo o ile w Toruniu księża wyrabiali się ze wszystkim w godzinę, a w Pasłęku nawet w trzy kwadranse, w Chełmnie proboszcz celebrował nawet przez półtorej godziny. On gadał, a ja stałem zawsze w tym miejscu, w prawej nawie. Przez lata poznałem więc każdy szczegół stojącego w kącie pięknego XVII-wiecznego zegara i tablicy nagrobnej zmarłego w XIII stuleciu rycerza, w którą wpatrywałem się dla zabicia czasu. Jest tu też ołtarz boczny znany mi w każdym szczególe na pamięć, a nad nim fantastyczne malowidło. W zasadzie dwa, bo na fresk gotycki nałożyło się tu dzieło późniejsze, ale ja tego na początku nie zauważyłem. Widziałem na ścianie różne dziwne fantastyczne stwory i dopiero później zdałem sobie sprawę, że poza wyobraźnią, mieszają się tu również malarskie epoki.
Chciałem te wyjątkowe miejsce sfotografować, ale co w nim zastałem? Rusztowania! Pewnie pracujący na nich konserwatorzy poprawią kreski kontemplowanego przeze mnie przez tyle lat fresku, przez co straci on całą swoją magię. Dobrze będzie, jeśli w ogóle coś spod tych rusztowań uda się w przyszłości zauważyć. Jak widać na zdjęciu, postawiła je firma z Bydgoszczy, która mieści się przy ul. Smoleńskiej. Czy w tych czasach, gdy sama wzmianka o Smoleńsku pozbawia ludzi rozsądku, stawianie takich rusztowań jest odpowiedzialne? Mam nadzieję, że w imię Smoleńska, nikt nie będzie protestował przeciw ich demontażowi...
2 komentarze:
Witam, trafiłem tutaj via blog Kadrinazi`ego i pewnie nie zostałbym dłużej gdybym nie odkrył, że to o ziemi chełmińskiej. Mojej ziemi chełmińskiej. Torunianin z urodzenia, zamiłowania i wykształcenia, Zagłębiak z wyboru, kilka lat temu ku własnemu zdumieniu odkryłem Chełmno i - tak w Toruniu pogardzaną - Chełmżę. To absolutnie fantastyczne miejsca. Do tego ta sieć krzyżackich parafii zagubiona po okolicznych wioskach. Całe szczęście, że mogę tam być przynajmniej raz w roku. I odwiedzić pełen wspomnień z dzieciństwa przeryty fortami i okopami lasek nad Wisłą. Pozdrawiam serdecznie.
Święte słowa, sam bym swoich rodzinnych stron ładniej nie opisał! A o Zagłębiu również sobie z przyjemnością poczytam, bo już zajrzałem na stronę i widzę, że wygląda bardzo ciekawie.
Też pozdrawiam!
Prześlij komentarz