niedziela, 21 marca 2010

Sarajewo, wrzesień 2009

Sarajewo trzeba zwiedzać przez kilka dni, my spędziliśmy tam tylko kilkanaście godzin. Niesamowite widoki zaczynają się już daleko przed miastem, droga wije się w szerokiej dolinie, wokół wspaniałe góry i lasy, do których generalnie nie można wchodzić z powodu min i niewypałów. Po drodze widać wioski i coraz więcej meczetów. Im bliżej Sarajewa, tym więcej jest też zrujnowanych gospodarstw, do których po wojnie nie miał już kto powrócić...
W samym mieście wszędzie widać ślady wojny. Nie ma ruin, ale postrzelane są wszystkie stare budynki. Obok nich w wielkich ilościach rosną jednak nowe domy ze szkła, więc ogólnie efekt nie jest tak przygnębiający. Największe wrażenie pod tym względem robią muzułmańskie cmentarze, daty urodzin na nagrobkach są bardzo różne, daty śmierci, bardzo zbliżone. Cmentarze są kamienne i w sararajewskim słońcu ich białość bije po oczach.
Miasto położone jest bardzo malowniczo między wzgórzami, z których Serbowie ostrzeliwali Sarajewo w czasie oblężenia. Z tych wzgórz jak na dłoni widać całe centrum, trudno się więc dziwić, że ślady pocisków widać niemal na każdym domu. Poza tym nad czerwonymi dachami królują minarety meczetów, murowane, lub drewniane. Kilka razy dziennie przez gwar miasta przebija się śpiew muezinów nawołujących muzułmańskich mieszkańców do modlitwy. Największe wrażenie robi to o 5 rano, gdy nie słychać jeszcze samochodów, tylko dziesiątki głosów zniekształconych przez wywieszone na wieżach megafony.
W czasie ostatniej wojny zostały zniszczone niemal wszystkie najcenniejsze zabytki, jakie przetrwały przez wszystkie zawieruchy XIX i XX wieku. Trudno ocenić skalę zniszczeń, gdy jest się w mieście tak krótko i nie widziało się go przed 1992 rokiem. Starówka pełna ciasnych krętych uliczek ozdobionych dziesiątkami kawiarń i małych sklepików, nadal robi ogromne wrażenie. Można po niej chodzić godzinami, każdy zaułek kryje wiele różnych atrakcji. Nad tym światem muzułmańskiego półksiężyca, nawet nasz naturalny satelita wygląda inaczej, niż gdzie indziej...

Brak komentarzy: