Udało mi się zreanimować aparat, pomyślałem więc sobie, że pójdę nad Wisłę, porobię kilka zdjęć i wrzucę je, by nie było tak filmowo monotematycznie. Rzeka prezentuje się wspaniale, przykuwa oko i ucho sykiem ścierającego się lodu. Gdyby nie było tak zimno, pewnie bym nad nią posiedział dłużej. Tak się jednak jakoś złożyło, że celowałem obiektywem głównie w stary most drogowy. Cholera, kiedyś przez dwa dni płynąłem holownikiem z Płocka do Fordonu, napatrzyłem się na różne rozwieszone nad rzeką przeprawy i doszedłem do wniosku, że najlepiej wygląda ta u wrót dzisiejszej Bydgoszczy. Teraz jednak zmieniam zdanie. Miałem się od starych filmów trzymać z daleka, ale w „Ludziach Wisły” Aleksandra Forda jest taka scena, gdy Ina Benita i Jerzy Pichelski siedzą na tratwie poniżej toruńskiego mostu, a ten fantastycznie wyłania się z mgły. To było latem 1938 roku, był on więc w tym miejscu od niedawna, ale wyglądał super. Pod koniec grudnia 72 lata później, mgły nie było, ale przeprawa i tak prezentuje się - mam nadzieję - ciekawie.
Te zdjęcie mam w dwóch egzemplarzach, różnie jednak datowanych. Raz jest to rok 1944, innym razem 1945. Myślę, że bardziej prawdziwa jest ta pierwsza data. Na fotografii widzimy tymczasowy most drogowy, który został zbudowany po tym, gdy właściwy został rankiem 7 września 1939 roku wysadzony przez Polaków (zdjęcie wykonane tuż po tym również posiadam, ale nie jest moje, więc się nim nie mogę podzielić). Dalej jednak wciąż jeszcze stoi most kolejowy. Ten także został we wrześniu wysadzony przez Polaków, podobno nawet wcześniej został obciążony dwiema lokomotywami, by się ładniej zawalił, jednak w tym wypadku Niemcy nie bawili się w prowizorki i odbudowali go w całości, by później, pod koniec stycznia 1945 roku znów wysadzić. Zdjęcie pochodzi więc na pewno z czasów okupacji, choć mogło też być wykonane w styczniu, tuż przed tym, gdy wojska niemieckie opuściły miasto.
Ta przeprawa również została szybko odbudowana przez zdobywców. Pan Roman Such, miłościwie nam panujący na „Albumie rodzinnym” ma fotografię, na której widać prowadzoną po moście kolumnę niemieckich jeńców.
Ta sama przeprawa, ale widziana z bliska.
Tymczasowy most drogowy, najprawdopodobniej w czasie rozbiórki.
Te czarno-białe fotografie są jedną z moich pierwszych wielkich gazetowych przygód z historią. Kiedyś w Porcie Zimowym dostałem kopertę pełną starych fotografii, którą obecni gospodarze odkryli porządkując stare biurko. Jedne zostały zrobione przez Niemców w czasie okupacji i były bardzo pedantycznie opisane – data, autor i opis obrazu... Poszukiwaczu dawnych opowieści, żyj nie umieraj! Pozostałe, pochodzące z pierwszych lat powojennych, już na ogół takich wyczerpujących informacji nie posiadały (choć niektóre były opisane piórem, dzięki czemu udało się ustalić, że ich autor uczył się pisać jeszcze w niemieckiej szkole). Mimo wszystko okazało się, że najwięcej opowiedziała o sobie fotografia bez podpisu, całkowicie anonimowa. Właśnie ta. W pierwszej chwili chciałem nawet dać do gazety inne zdjęcie, ale wrzuciłem te podpisując, że nic o nim nie wiemy. Zgłosili się jednak dawni wodniacy, którzy rozpoznali na nim swoich znajomych, napisała nawet do mnie jedna pani z Holandii, która akurat była wtedy w Polsce i przypadkiem wpadły jej w rękę właśnie te „Nowości”. Ile ja już takich fantastycznych zbiegów okoliczności miałem przyjemność doświadczyć? Rozpoznała na fotce swojego ojca, Antoniego Pudiga.
Córka pana Antoniego Pudiga przysłała też zdjęcia swojego ojca, w tym to na pokładzie „Tygrysa”, lodołamacza, który jest jednym z bohaterów posta poniżej.
5 komentarzy:
Jednym z nowszych nabytków Archiwum Państwowego w Toruniu jest album ze zdjęciami z budowy mostu drogowego, który odkupiło od potomka jednego z jego budowniczych. Ten zresztą, pomimo ofert od prywatnych kolekcjonerów, sprzedał album do Archiwum po zaniżonej cenie ;) Jeśli chodzi o Wisłę, to w Archiwum znajdują się również XIX-wieczne spisy szyprów i inszych flisaków, może Pan sobie poszukać rodziny, jeśli ma takie rzeczne zainteresowania, na pewno się znajdzie ;)
IMHO najfajniejsze posty od dawna. Już nie tak filmowo-monotematycznie ;)
O tym albumie pani dyrektor B.H. mi opowiadała. A szyprów z przyjemnością przekopię. Niech tylko pójdę na emeryturę, żeby mieć na to czas...
A filmy pewnie jeszcze, niestety, wrócą. W poniedziałek jakiś pan starszy ścigał mnie komórkowo, bo pacholęciem będąc, ozdabiał wizytę Rydza-Śmigłego i chciał o niej opowiedzieć. Nie wspomnę tu już o zidentyfikowanym Marwińskim, którego fotografię, opatrzoną stosownym komentarzem, będę musiał przecież umieścić;)
Szymonie, skąd Ty tak ciekawe zdjęcia i historie wykopujesz? Chyba praca w gazecie daje pod tym względem spore możliwości ;)
Nawiązując do tematu,trochę to dziwne, że mając w pamięci wspomnienia wojenne,lodołamaczom nadano nazwy niemieckich czołgów, czyż nie? Pozdrowienia ;)
Indiana Jones miał kapelusz i rewolwer, ja mam gazetę, z którą również docieram do skarbów, co jest zresztą także niesamowicie fascynującą przygodą. "Nowości" dają więc pod tym względem ogromne możliwości, ale czasami, niestety, nie pozwalają w pełni z nich skorzystać, bo przecież nie o samej historii człowiek pisze. Z głupiego braku czasu pozwoliłem już się wymknąć wielu takim skarbom:(.
Tradycja łamiących lód Panter i Tygrysów jest jeszcze przedwojenna. Te sfotografowane w latach 50. statki zresztą chyba również. Mógłbym się o nich dowiedzieć znacznie więcej, bo w Tczewie jest muzeum dawnej, żywej Wisły, a jego założyciel zna podobno każdy pływający po niej statek. Jeszcze jednak do niego nie dotarłem. Zabrakło czasu...
Też pozdrawiam!
No to dałeś mi wskazówkę, ma kolejną miejscówkę do odwiedzin a będzie to być może Tczew ;) Muszę jednak najpierw pogrzebać w necie - do wiosny mam czas ;) Pozdrawiam!
Prześlij komentarz