Widoczek był jednak tylko dygresją, wróćmy do Włocławka. Sporą część tego wyjątkowego miasta musiałem pokonać pieszo i zmierzając na płocką wylotówkę, przeszedłem obok Celulozy. Widziałem głównie jej część historyczną, do tego znacznie mniej zaniedbaną. Spodobało mi się. Po wielu latach i od strony wody, widok był jednak opłakany. Jak widać na zdjęciu, zakład miał nawet swoje nabrzeże, przy którym jednak z pewnością statki nie cumowały od dziesięcioleci.
Najwyraźniej widok ten był tak przykry, że dałem sobie spokój z fotografowaniem reszty Włocławka. Pamiętam, że most drogowy był wtedy w remoncie (widać po nim było, jakie spustoszenie robi zapora pozbawiona drugiego stopnia...). Naszym bosmanom zebrało się wtedy na wspomnienia i zaczęli opowiadać, czym ludzie na mostach obrzucają płynące statki. Kamienie nie były oczywiście niczym oryginalnym, jeden z wilków rzecznych przypomniał sobie jednak, że kiedyś pod mostem włocławskim oberwał kwiatami rzuconymi przez jakąś zakonnicę;)

Zdaje się, że jakoś rok później został wysadzony jeden z kominów Celulozy. Moim zdaniem w pierwszej kolejności powinno jednak wylecieć to betonowe gówno z księżyca wzięte...


2 komentarze:
Ucieszę kolegę. "To betonowe gówno z księżyca wzięte" jest w trakcie rozbiórki, szczegóły niedługo na stronie poświęconej Celulozie...
Bardzo dziękuję ze informację, czyżby jednak był w niej jakiś wyrzut? Jakoś nie czuję sentymentu do industrialnych budowli socjalizmu, choć rozumiem, że Włocławek może na to patrzeć inaczej. Mam więc nadzieję, że burzona jest tylko część betonowa, a cegieł już nikt nie rusza. Strona natomiast wygląda bardzo obiecująco.
Prześlij komentarz