środa, 13 lipca 2011

U wrót Szeolu

Czasami na łamach gazety trzeba wracać do tematu. Często podchodzę do tego z pewną taką niechęcią, bo odnotować trzeba, a tymczasem w opisywanej sprawie w zasadzie nic się nie zmieniło. No i weź tu człowieku napisz jeszcze raz to samo ale tak, by się specjalnie nie powtarzać. Unikam więc np. spraw związanych z Agencją Mienia Wojskowego, bo w wypadku jej toruńskich „sukcesów”, każdy tekst przypomina mantrę. Są jednak sprawy, do których z przyjemnością mogę wracać nawet co tydzień. Nie odpuszczam zatem żadnej okazji, by wspomnieć o pracach konserwatorskich w świątyniach toruńskiej starówki. Oj, dużo się tam dzieje! Miasto, ze swoimi duchownymi partnerami, przeforsowało wart niemal 40 milionów złotych projekt renowacji kościołów, murów obronnych i kilku obiektów należących do kurii. Czegoś takiego Toruń więc jeszcze nie widział. Kościoły wypełniają rusztowania, a spod nich wychodzą cuda, które przez stulecia ukryte były pod warstwami tynków. W południowej nawie Świętych Janów znikają np. teraz rusztowania, dzięki czemu niebawem będzie można zobaczyć bajecznie kolorowy strop. Odsłonięte teraz barwy, pochodzą z XV stulecia. Za każdym razem, gdy trafia się okazja, chwytam więc za pióro, a wcześniej, razem z fotoreporterem ruszam na obchód rusztowań. Świat, jaki można przy tej okazji zobaczyć, jest fascynujący, co już kilka razy na stronie próbowałem udowodnić.
Tym razem zwiedzaliśmy głównie Świętych Janów. W tym kościele dzieje się teraz najwięcej, z samego głównego programu konserwatorskiego, na świątynię idzie ponad osiem milionów złotych – połowę daje Unia. Na tym jednak finansowe źródła reanimacji się nie kończą. Ze wszystkich gotyckich kościołów Torunia, katedra jest największa. Te „naj” można dopisać jeszcze do wielu rzeczy z nią związanych, ja jednak podchodzę do jej wspaniałości z pewną rezerwą. Gotykiem zacząłem się fascynować we wnętrzach Panny Marii, za najpiękniejszy gotycki kościół w mieście uważam Świętego Jakuba. W niczym to jednak wspaniałości głównej świątyni starówki nie ujmuje.
Redakcyjny mistrz szkiełka i oka, razem z naszą przewodniczką, ruszył na poszukiwanie pyszniących się na stropie kolorów, ja wlepiłem oko obiektywu w znacznie skromniejszy fresk, który w tym kościele robił na mnie największe wrażenie. W południowej nawie, można zobaczyć wciśnięte pod sklepienie malowidło czarno-białe. Oj, trudno przejść pod nim obojętnie, a teraz, gdy nasz gotyk swoimi barwami niewiele różni się od papugi, ta postać na czarnym tle będzie się pewnie rzucała w oczy jeszcze bardziej. Toruńscy przewodnicy opowiadają o tym fresku bajki, że jeśli patrzy się na niego pod odpowiednim kątem, można zobaczyć ludzką czaszkę. Patrzę tam od lat, najwyraźniej jednak tego kąta nie złapałem. Nie szkodzi, i tak malunek zawsze mnie poruszał. Kiedyś postanowiłem więc coś o nim w gazecie napisać, dotarłem nawet do pewnej pani profesor ze Sztuk Pięknych, która jest ekspertką od średniowiecznego malarstwa. Konsekwencje kontaktu z autorytetem, były dość brutalne.
- Proszę pana – rzekła ekspertka – to jest dzieło jakiegoś średniowiecznego pacykarza. Chrystus dość nieudolnie przedstawiony na tle mroków Szeolu.
Jak widać, wiedzy należy szukać, pogoń za nią bywa jednak czasami zgubna. Szczególnie dla legend.

Wygląda jednak na to, że malowidło jest bardzo ciekawe i bardzo stare. Urok legendy uratowała nasza przewodniczka - bardzo za to dziękuję. Fresk powstał jako wotum po epidemii dżumy, zapewne w roku... No właśnie, zapis daty jest bardzo interesujący – 14 (czwórka, czyli połowa ósemki) i dalej pewnie 5 (piątka, zatem połowa dziesiątki, a więc dół rzymskiego X) 8. Anno Domini 1458. Sekret połowy ósemki wyjaśniła nam oprowadzająca nas po rusztowaniach pani konserwator, kolejną cyfrę zinterpretowałem już, idąc tym tropem, sam. Mam nadzieję, że się nie pomyliłem.
Przed remontem ścianę nad malowidłem wypełniała przykurzona biel. Kiedyś zresztą, dominowała w całym kościele, przez co wydawał on się chyba większy (a może to ja po prostu miałem wtedy nieco niższy punkt widzenia?). Teraz przypominający Bukę Chrystus, prezentuje się w znacznie bardziej barwnym otoczeniu. Zainteresowały mnie te symbole na suficie – gmerki kupieckie, czy też znaczki cechowe?

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Panie Szymonie, jak na mój gust (ale mogę sie mylić)ta "półdziesątka" to raczej "obalona" siódemka. Literatura podaje zresztą, że właśnie lata 70. XV w. to koniec trwającej jakieś siedem dekad rozbudowy kościoła, nazywanego czwartym, tj. obecnego. Ma to sens czysto praktyczny - malować po ścianach można, kiedy deszcz nie kapie na łepetynę. A deszcz przestał kapać po zamknięciu sklepień, czyli w latach 70.:)

odnośnie przewodnickich opowiastek, powiem jeszcze, że konturowy Chrystus jest czasem nazywany stróżem kościoła.

pozdrawiam

toruner pisze...

W Toruniu fresków nie mamy, więc to też nie jest fresk.

Anonimowy pisze...

Dzień dobry
Zgadzam się z osobami, które jako pierwsze skomentowały Pana artykuł. Data 1478 i polichromia a nie fresk. Co do postaci namalowanej w nawie południowej w jej zachodniej części to wiem o kilku tezach na jej temat.
1. Dusza cierpiąca
2. Chrystus Boleściwy
3. Mieszkaniec dziękujący Bogu za ocalenie w czasie trwającej w mieście epidemii.
4. Diabeł
5. Kostucha
6. Szkic malowidła, które nie zostało dokończone tj. np.malowidło w gotyckim kościele pw. św. Katarzyny w Golubiu-Dobrzyniu.
Pozdrawiam
Monika

Madlenita pisze...

Dziękuję bardzo za informacje o tym malowidle, przewodniczka w Toruniu zwróciła naszą uwagę na nie i faktycznie różnica z innymi obrazami/freskami w kościołach była rażąca. Porównanie do Buki bardzo trafne moim zdaniem, może dlatego wywołało taki niepokój u mnie ;-)...

Unknown pisze...

Extra zwłaszcza ...Buka, Toruń odwiedzam co kilka lat i faktycznie to dziwne coś na ścianie robi wrażenie ;)