Może znów zrobimy sobie mały spacerek nad Wisłę? Słucham?! Za zimno, i jeszcze niedawno rzeka była zamarznięta? Nie szkodzi, weźmiemy ze sobą kilka kotów (kot jest znacznie udoskonaloną wersją termofora), a poza tym, na zwiedzanie rzeki wybierzemy się lodołamaczem.
Większość tych fotografii, poza dwiema, pochodzących z szuflady jakiegoś zapomnianego biurka w Porcie Zimowym, już tu się kiedyś prezentowała. Niedawno jednak pisałem o lodołamaczach w gazecie, przy okazji udało mi się porozmawiać z panem Tadeuszem Wryczą z Tczewa, który o dawnych statkach wiślanych wie wszystko. Dowiedziałem się od niego kilku ciekawych rzeczy, a ponieważ mój tekst gazetowy nie trafił do internetu, spacerek postanowiłem uzupełnić kilkoma zdjęciami, które wcześniej nie były publikowane i znów nad Wisłę wrócić. Kocia kompania, dość szczególna – biorąc pod uwagę dym buchający z kominów i syk pary, niemal piekielna, składa się z „Tygrysa”, „Pantery” i „Jaguara”. Te stare lodołamacze pierwotnie bazowały Pleniewie na Wiśle Śmiałej, a później, jakoś na początku XX wieku, zostały przerzucone do Przegaliny.
Hm, koty buchające parą, w plenerach skutych lodem... Coś z Bułhakowa, do tego szczypta Miltona... Ale to nie jest żadne piekło, raczej wiślany raj – rzeka pełna życia!
Parowe lodołamacze wiślane zaczęły powstawać w 1881 roku. Wszystkie miały kocie nazwy, co zresztą jest tradycją kultywowaną do dziś. Wśród tego dmuchającego dymem i parą kociego stada największy był „Tygrys”, obsadzany zresztą na ogół załogą z Torunia. W przypadku tego zdjęcia nie ma co do tego wątpliwości, bo fotografia wypłynęła przy okazji wcześniejszych poszukiwań wiślanych, a o sportretowanych tu ludziach to i owo udało mi się dowiedzieć. Parowe koty pływały po rzece do końca lat 50., widoczny tu ich występ przy moście kolejowym musi być więc jednym z ostatnich, bo te obrazki pochodzą najprawdopodobniej z pierwszej połowy drugiej połowy XX wieku.
„Tygrys” (na pierwszym planie) w towarzystwie „Pantery” i „Jaguara”.
Tu mamy „Panterę” holującą węglarkę (pełną suchej karmy dla lodołamaczy pierwszej generacji), oraz toruński most kolejowy z wyraźnie widocznymi za nim resztkami powojennej przeprawy tymczasowej. „Pantera” nie ustępowała specjalnie „Tygrysowi”. Podobnie jak on, napędzana była dwiema śrubami.
Nadal nie wiem, z pokładu którego lodołamacza zostało zrobione te zdjęcie. Za nim widać chyba „Jaguara”, ale tego też nie jestem pewien.
Coś dla tych, którzy narzekają na dzisiejszą zimę. Oto zator lodowy sfotografowany w 1940 roku, konkretnie 28 marca!
Niemieckie zdjęcia pochodzące z kolekcji odnalezionej w toruńskim Porcie Zimowym są bardzo dokładnie opisane. Zarząd Dróg Wodnych Rzeszy Chełmno. Zator lodowy na wschodnim brzegu...
A to znów fotografia, jak wynika z opisu, dokumentująca próbne wysadzenie lodu na wysokości Portu Drzewnego w Toruniu. Zdjęcie również pochodzi z 1940 roku.
Ten cały koci balet na lodzie służył temu, by wzbogacić nieco opowieść o dawnych wiślanych lodołamaczach, oraz przerąbać szlak dla innych statków. Choćby takiego, również napędzanego parą „Światowida”, przed laty bohatera jednego z odcinków „Albumu rodzinnego”, któremu to Albumowi i jego gospodarzowi zdjęcie zawdzięczam. O samym parowcu wiem jeszcze niewiele – tyle, że po wojnie cumował w Toruniu i Chełmnie, ale mam nadzieję, że niebawem będę już wiedział więcej:)
6 komentarzy:
Hm, kiedy to ja widziałem lodołamacz na Wiśle? Chyba nigdy.
Świetny temat, oby o żywej Wiśle było coraz więcej.
A o wodnym placu ćwiczeń dla saperów już było?
Koleżanka z Niemiec się naoglądała takich widoczków wiślanych na starych zdjęciach i postanowiła kiedyś Polskę zwiedzać zimą. Ale była rozczarowana, że lodołamaczy niet, gór lodowych niet, hałd lodu na brzegach również niet. Jakby ktoś dziecku cukierka zabrał ;)
Klimat się zmienia...
Ja się kiedyś na lodołamacze załapałem. Przebijały się przez zmrożoną Wisłę na początku marca 1996 roku. Zapamiętałem, bo zima była wtedy straszna. Polowałem na nie także całekiem niedawno, bo słyszalem, że płyną, ale miały problemy ze sforsowaniem płycizn, więc ich nie zobaczyłem. Pod tym względem jest to już martwa rzeka...
O przedwojennych ćwiczeniach saperów pisał kiedyś w "Albumie" pan Roman. Zdjęcia zdobył, jak zwykle, fantastyczne.
W 1965 r . po wielkiej akcji utrzymania mostu pod Wyszogrodem do Torunia spłynęły lodołamacze biorący udział w tym wydarzeniu . Prasa i TV podawały relacje zarówno z Wyszogrodu jak i z wizyty tej floty w Toruniu .Zapamiętałem to wydarzenie gdyż dostałem bochen chleba (ogromny , okrągły wiejski )od kpt. lodołamacza . Chleb nie byle jaki bo dostarczany śmigłowcem na statek . Wraz z kolegom zwiedziliśmy te statki . Za tą wizytę dostałem uwagę od mojej nauczycielki - byłem na wagarach . Ale , moją uwagę zwrócił szczegół z fotki 2 od dołu . Jestem prawie pewien że to Port Drzewny , słupy widoczne na fotce stały do 1972 r , były ok 50-60 m od brzegu od strony wschodniej . W czasie wojny zatopiona była tam barka , przy tych słupach . Nurkowałem tam nie było głęboko do 4 m. Rosjanie wydobyli tę barkę i wyrwali słupy i to był rok 1972 . Na Wiśle takich słupów nie było .Przeprawa saperów (wodny plac ćwiczeń)była bliżej , na wysokości Czesanki - tak jest na mapach z przed wojny . Jak poszukam mapy to prześlę o.k .
Ha, też bym się urwał ze szkoły, gdyby coś takiego się na rzece działo;).
Zgadza się, zdjęcie 2 od dołu zostało zrobione w Porcie Drzewnym, tak wynika z niemieckiego opisu na odwrocie fotki. Hm, o tych słupach i zatopionej barce nic nie wiedziałem. Ciekawe!
Lodołamacz "Tygrys" (i któryś z jego "kolegów") doczekał się nawet "artystycznej wizji" - fotografował go Tadeusz Link (1916-2000) a zdjęcie było potem wydane w formie pocztówki.
Prześlij komentarz