wtorek, 21 lutego 2012

Winny!

Tatarów. Ja już tu kiedyś byłem. W 2008 roku przesiedziałem ładnych kilka godzin w bardzo miłej knajpie. Gór nie było widać, bo tamten wrzesień popisywał się akurat przeważnie deszczem i mgłą. W tym miejscu specjalnie mi to nie przeszkadzało. Za oknem było zimno i ponuro, na środku izby trzaskał jednak ogień, na stołach natomiast pojawiła się fantastyczna mamałyga. Na barze zaś dostrzegłem dwie beczki z winami, chyba najlepszymi, w jakich przyszło mi mordę zanurzyć. Jedno było białe, drugie czerwone, oba zaś były słodkie i ciężkie. Bar został wzięty! Za białymi winami nie przepadam, te jednak było wyjątkowe. Próbowałem więc rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze. Poświęciłem się temu tak bardzo, że stolikowa kompania nie mogła później wyjść z podziwu, że udało mi się dotrzeć do pokoju, w którym wcześniej spoczął mój plecak. Szczerze mówiąc, również byłem pod wrażeniem. Trafiłem, mimo tego, że każdy pawilonik zajętego wtedy przez nas hotelu, wyglądał tak samo.
Mamałygę i wina miło wspominam do dziś. Kiedy więc tym razem stanęliśmy w Polanicy, cholernie się ucieszyłem widząc na barze dwie podobne beczki. Od razu stanąłem przed nimi z dwoma kieliszkami. Na mój promienny uśmiech poparty kilkunastoma hrywanami beczki, za pośrednictwem pani barmanki, odpowiedziały cieczą, która najwyraźniej miała jednak w sobie sporą domieszkę szamponu. Więcej się do tych ustrojstw nie uśmiechałem.
Ponad trzy lata temu w Tatarowie podbijałem szczyty sztuki kulinarnej, powtarzałem też sobie w myślach: moje wina, moje wina, moje bardzo dobre wina. Przebywałem tu jednak bardzo krótko, zatem do cmentarza wojennego nie dotarłem. Chyba dobrze, bo słońce się wtedy z nieba skutecznie wyniosło, a ta nekropolia najwyraźniej najlepiej prezentuje się, gdy główna gwiazda naszego układu (hm, układ... PiS pewnie by go rozbił) zaczyna zachodzić, ale świeci jeszcze rzęsiście. Voila!

Kwiaty na pierwszym planie z pewnością zostawili bracia Madziarzy.
Rzędy krzyży. Podobnie jak w Przemyślu, bezimiennych. Sasza opowiadał, że wokół karpackich cmentarzy z I wojny zaczyna się ruch. Sprzątają jen Rosjanie, którzy zrobili między innymi jeden niedaleko Howerli. Pamiętają o nich Austriacy, ale przy identyfikacji, na ogół są podobno bezradni, bo ich dokumentacja poległych na wschodniej części frontu, przepadła. Coraz częściej w stronę tych nekropolii spoglądają także młodzi Ukraińcy.
Węgierska tablica i węgierskie kwiaty.

2 komentarze:

Anek pisze...

Ładne krzyżyki, bardzo ładne :)

- Co na cmentarzu widzi pesymista?
- Same krzyże.
- A optymista?
- Same plusy :)

To ja tu same plusy widzę.

SzymonS pisze...

Bardzo ładnie pomyślane i powiedziane:).