środa, 22 września 2010

Gorgany - kamienie i odrobina metafizyki

O Kaszubach mówi się, że Bóg stworzył je kończąc budowę świata. Posłużył się przy tym okruchami, jakie mu pozostały w worku, po całym wielkim dziele, przez to więc na Kaszubach można zobaczyć niemal wszelkie krajobrazy, jeśli nie świata, to przynajmniej Europy.
Z Gorganami musiało być nieco inaczej. Choć według słów Biblii, po każdym następnym kroku, stwórca dochodzi do wniosku, że jego dzieło jest dobre, w rzeczywistości, tworząc świat, musiał czuć się jednak bardzo niepewnie. Kiedy więc już odpoczął dnia siódmego i przekonał się, że rzeczywiście mu się udało, musiał mu spaść ogromny kamień z serca. I tak sobie myślę, że spadł on akurat nad miejscem, gdzie teraz znajdują się Gorgany. Spadł i roztrzaskał się tam na miliony kawałków. Te największe zamieniły się w góry i dlatego pewnie, choć na pierwszy rzut oka Gorgany przypominają Bieszczady, tak bardzo się od nich różnią. Podobne buki, podobne jesienne kolory i podobne masy błota... A jednak szczyty Gorganów są wyższe, bardziej strome i na ogół nie tworzą masywów. Maszerując więc z jednego na drugi, często trzeba więc, znad linii kosodrzewiny forsownie zejść do jakiejś doliny, by później znów móc zacząć się w pocie czoła wspinać ku niebu. Mniejsze kamienne okruchy rozsypały się po całych górach tworząc ogromne gołoborza.
Przedzierając się przez kosodrzewinę, czy też skacząc po kamieniach, człowiek, szczególnie taki spacerujący na ogół po równinach, nie myśli raczej o fotografowaniu. Zdjęć więc przywiozłem stosunkowo niewiele, głównie jednak przez to, że w drodze powrotnej z Sywuli złapał nas fatalny deszcz i w przemoczonym plecaku aparat zalał mi się niemal w trupa. Później ożył, gdy nieco podsechł, by znów zacząć wariować, gdy następnego dnia trafił do wilgotnego plecaka, a kiedy znów przyszło nam brodzić w chmurach... A tak przy okazji, jeśli w podobny sposób do nieba zmierzają dusze wyróżnione, to ja taki układ pierdolę i wolę już się zadekować gdzieś przy kociołku. W niebie i tak jest nudno, jak wiadomo, trzeba tam chodzić w kółko i mówić, że jest się szczęśliwym. Jeśli do tego spaceruje się we mgle...
Wracając jednak do Gorganów. Podobno są to jedne z najdzikszych gór Europy. Rzeczywiście, nikt tam nie chodzi, nie ma żadnych strażników, kolejek – linowych i tych ludzkich czekających, aż zwolni się miejsce na szczycie. Jest tu wiele dzikich ścieżek i sporo doskonale oznakowanych szlaków. Co ciekawe, pierwsze zostały wyznaczone jeszcze w polskich czasach i, choć te już się skończyły, Ukraińcy nadal utrzymują ich pierwotną kolorystykę.
Wspominałem o różnicach między Gorganami i Bieszczadami. W ukraińskich górach nie ma tabliczek „Uwaga niedźwiedź”, nie ma też wilków i w zasadzie niczego, co by było większe od wiewiórki – wszystkie dzikie zwierzęta wytłukli kłusownicy.
Jeśli zaś chodzi o zdjęcia, które tu widać (?), pochodzą one ze szczytu Grofy, z którego na ogół można podziwiać cudne górskie widoki.

Widoki z wierzchołka Grofy są imponujące. Na ogół, bo ta reguła ma również swoje wyjątki. Kiedy zdobyliśmy szczyt, te wyjątki były bardzo wyjące, bo poza chmurami, dokuczał nam również wiatr silnie wyjący na skałach.

1 komentarz:

Kasia pisze...

"w niebie jest nudno..." - już to gdzieś słyszałam:D